Dragon Age

Share

[Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyCzw Kwi 14, 2016 6:57 pm

First topic message reminder :

MISTRZ GRY


Kiedy gwiazdy będą w porządku

Uczestnicy: Magowie Kręgu Czas na odpis: 24h


- Redcliffe, Twierdza Kinloch -

Komendant Maxius Tolh niemalże kipiał ze złości. Chodził nerwowo po swojej komnacie, sapiąc i prychając, jakby lada chwila miał wybuchnąć potężną salwą gniewu. Co jakiś czas rozmasowywał sobie skronie palcami i brał głębokie wdechy, nieskutecznie próbując się nieco wyciszyć.
Raport, który otrzymał chwilę temu był winny całemu zamieszaniu, jakie wokół siebie tworzył komendant. Coś, co w założeniu miało być prostym przechwyceniem apostaty, okazało się całkowitą katastrofą, która w konsekwencji doprowadziła do śmierci czterech templariuszy. Czterech. Komtur Eric przyjął te wiadomości ciężko, jednak Maxius stwierdził, że jest w stanie zapanować nad sytuacją. Zanim komtur opuścił Twierdzę Kinloch, by odpowiedzieć na wezwanie z Val Royaux, otrzymał zapewnienie, że jak wróci do Wieży Magów, problem apostaty zostanie zażegnany. I co się stało? Stracili kolejnych templariuszy. Całkowita klęska i kompromitacja.
Rozległo się pukanie do drzwi, które wybiło komendanta z gniewnej zadumy nad tym, co powinien w tej sytuacji uczynić.
- Czego?! - Ryknął, gdyż wyraźnie nie miał nastroju by z kimkolwiek rozmawiać.
- Pierwszy Zaklinacz Alden - spokojny i nieporównywalnie bardziej opanowany głos maga tylko zirytował templariusza. - Pragnę porozmawiać o czymś istotnym.
- Wejść.
Maxius wziął najgłębszy z dotychczasowych wdechów i wytężył się do granic możliwości, aby opanować złość, która w nim buzowała. Mag w tym czasie przekroczył próg komnaty i ukłonił się lekko z szacunkiem.
- Doszły mnie słuchy o niepowodzeniu waszej ostatniej misji - zaczął Pierwszy Zaklinacz, robiąc przy tym jeszcze parę niewielkich kroków naprzód, w stronę komendanta. - Myślę że...
- To nie powinno cię interesować, Pierwszy Zaklinaczu. Twoim zmartwieniem nie są templariusze.
- Myślę - zaczął raz jeszcze, tym razem jego ton był o wiele bardziej ostry. - Myślę, że jestem w stanie pomóc w tej kwestii.
Maxius Tolh zrobił nieco zdziwioną minę, jednak zaraz na powrót ściągnął brwi.
- W jaki sposób.
- Wyślemy magów.
- Wykluczone!
- Jeżeli mogę..
- Nie! Nie ma takiej możliwości! - Komendant omal nie uderzył pięścią w biurko. - Nie możemy poradzić sobie z apostatą, a ty chcesz abym pozwolił wyjść z wieży jeszcze innym magom? Niedorzeczność.
Pierwszy Zaklinacz czekał w ciszy ze stoickim wręcz spokojem i zabrał głos, gdy uznał, że komendant skończył swoją przemowę.
- Jeżeli mogę. Straciliście już dość templariuszy. Poza tym nie wiemy, czy jest to jeden mag, czy może już więcej. Nie macie tylu ludzi, by kontynuować... polowanie.
Maxius Tolh doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednakże gdy Pierwszy Zaklinacz o tym wspomniał, ogarnęła go kolejna fala negatywnych emocji. Nie miał tylu ludzi, by wysłać następną drużynę na łowy. Mógł wysłać dwóch, albo trzech. W przeciwnym wypadku w Wieży zostanie zbyt mało templariuszy, by kontrolować wszystkich magów. A na to nie mógł pozwolić.
Opadł na fotel i znów zaczął masować skronie.
- Czasem, aby zwalczyć ogień, trzeba użyć ognia - rzekł mag i zrobił kolejny krok w kierunku komendanta. - Trzech magów i trzech templariuszy. Poradzą sobie z tym zadaniem, a wy nie będziecie musieli obawiać się o kolejne straty w ludziach.
Trzech? Tolh spojrzał na maga z niedowierzaniem. Chciał wysłać trzech magów? Na Andrastę, przecież to jakaś kpina. Drwił z niego w biały dzień, prosto w oczy.
A jednak Tolh wiedział, że już przegrał i sprawa została przypieczętowana. Pierwszy Zaklinacz zdawał sobie sprawę, że komendant chce wywiązać się z danego słowa i nie pozwoli aby komtur wrócił i dowiedział się, że apostaci dalej sprawiają problemy i co więcej zabili większość templariuszy obecnych pod komendą Maxiusa. Zdecydowanie źle by to na niego rzutowało i nie mógł sobie na to pozwolić. Ale trzech magów? Alden dobrze to rozegrał. Dokładnie wyliczył na ile może sobie pozwolić Tolh przy szykowaniu kolejnej grupy.
- Trzech, nie więcej - komendant westchnął, poddając się w końcu. - Zawiadom ich, niech się tutaj stawią.
- Już to zrobiłem.
Przez czas, w którym czekali na magów wybranych do tego zadania, komendant Maxius Tolh zastanawiał się jaką grę prowadzi Pierwszy Zaklinacz. Nie mógł uwierzyć w to, że zwyczajnie chce pomóc. Ośmieszenie templariuszy? Jego samego? Pokazanie zakonowi i światu, że templariusze potrzebują pomocy magów, bo sami nie dają sobie rady? A może zwyczajnie chciał pokazać, że magowie są pomocni, że nie wszyscy są źli i spaczeni. Cokolwiek to było, Alden wygrał tę rundę, ale bitwa cały czas trwała.

Powrót do góry Go down

















AutorWiadomość
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyWto Kwi 19, 2016 9:39 pm

Drogę łodzią Alchemik spędził w milczeniu bo i teraz nie było ani o czym mówić ani sensu zbyt dużo rozmyślać. Ot kolejna podróż, kolejna walka, kolejne zagrożenia, kolejne śmierci, radości zwycięstw i niepokoje porażek. Czyli po prostu takie życie w twierdzy spotęgowane kilkakroć.
Zabawnie było oglądać twierdzę z drugiego brzegu. Wielu zazdrościłoby mu opuszczenia wilgotnych murów lecz sam Alchemik nie czuł się w tym względzie szczególnie zaszczycony.  Być może wynikało to z faktu, iż  Potrimpus po prostu nigdy nie czuł się więźniem. Czuł się jak ktoś, kto jako dziecko w kręgu odnalazł schronienie. Wreszcie, jako ktoś, jako dorosły który godzi się z tym światem aby zeń korzystać, z wiedzy kręgu, ksiąg, umiejętności innych magów. Lecz również jako ktoś, kto święcie wierzy, iż gdyby tylko chciał – mógłby uciec. Nie był człowiekiem pysznym (tak przynajmniej o sobie nie myślał, nie lubił ludzkiej pychy) lecz właśnie w przygotowywaniu się na możliwości groźnego świata i przede wszystkim wierze, iż gdyby miał dobry plan, miał czas – mógłby dokonać wielkich rzeczy. Tylko, że wcale wyjątkowo wielkich rzeczy nie pragnął.
W stajni Alchemik ucieszył się na widok znajomego wierzchowca. Ostatnio dawno doń nie zaglądał. Poklepał zwierzę po barku.
– Miło znowu cie widzieć, przyjacielu. Wybacz brak marchewki… stary koniu – uśmiechnął się.
Gdy przyszło do powitania z templariuszami, skłonił lekko głową. Poczekał aż pierwsi wypowiedzą się starsi rangą zgodnie ze zwyczajem oraz… ciekawością. Co znowu Mefistos uczyni? I oczywiście zaklinacz nie zawiódł oczekiwań racząc ich tak tandetnym tekstem, iż wyroby bezcechowych rzemieślników (zwanych partaczami)  były przy nim szczerozłote. Alchemik nie mógł powstrzymać śmiechu w pełni więc na jego ustach zagościł szeroki uśmiech rozbawionego człeka. Koniec końców przyszła i na niego kolej.
- Zgodnie z przedstawieniem mej osoby, jestem z rangi magiem. Konkretnie rzecz ujmując, piromantą – uznał, iż nie ma sensu rozdrabiać się na szkoły i ryzykować przyłapania na kłamstwie. Jego mistrzostwo ducha nie było faktem wiadomym ale wolał mieć swobodę w późniejszym ujawnianiu się ze znajomością reszty magii. Miast tego wolał się podzielić z templariuszem innymi informacjami, być może ważniejszymi.
- Nie posiadam co prawda w magii ognia mistrzowskich szlifów lecz uważam, że jestem w niej dość biegły. Znany jestem również pod pseudonimem Alchemik, być może cokolwiek o mnie słyszeliście. Jeśli nie, co jest w sumie prawdopodobne, to w skrócie: brałem już udział w operacjach wojskowych i w ich czasie zyskałem przydomek. Nie przesadzałbym z poleganiem na moim bogatym doświadczeniem bojowym lecz… - mag zawahał się, po chwili dokończył wesoło - ...no, mam minimalne rozeznanie. Jak chyba każdy mag ognia znam zaklęcia obszarowe jednakże podczas swej krótkiej kariery bojowej specjalizowałem się głównie w wsparciu taktycznym i likwidacji strategicznych celów. W warunkach bojowych bądź ze współpracą zawiadowcy, nie w kontekście skrytobójcy, ale to ufam, iż jest w miarę jasne.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 20, 2016 3:09 pm

MISTRZ GRY


Templariusze wysłuchali wszystkich magów z taką samą uwagą. Było to istotne, aby wiedzieli z kim mają do czynienia i na co mogą liczyć z ich strony w przypadku potyczki, która na pewno będzie miała miejsce w niedalekiej przyszłości.
- Znamy cię, Alchemiku - powiedział porucznik, gdy nastała niedługa cisza. - Brałeś udział w polowaniu na apostatów w Głuszy Korcari.
- Ach tak! - odezwał się kapral Daron. - Faktycznie, wypłoszył ich z lasu przy pomocy ognia. Prosto w nasze ręce. Oszczędziło nam to sporo roboty. I brodzenia w błocie.
Templariusze pokiwali głowami, a potem znów głos zabrał porucznik.
- Będę z wami szczery - rzucił, co zapowiadało dłuższą przemowę mężczyzny. - Jesteśmy przeszkoleni w tropieniu i unieszkodliwianiu apostatów. Można z całą stanowczością mówić o nas Łowcy Magów. Potrafimy sobie poradzić nawet z dużą grupą apostatów. Jednakże w nawet wtedy potrzebujemy wsparcia zorganizowanego oddziału templariuszy, by móc starannie zaplanować swoje działania. Nie wiem dlaczego nie zostaliśmy wysłani pierwszym rzutem, mogę się jedynie domyślać. Niemniej sytuacja nie wygląda na łatwą i potrzebuję waszej pomocy, ale przede wszystkim potrzebuję posłuszeństwa i wykonywania rozkazów. Nie ma tutaj miejsca na samowolkę i kwestionowanie poleceń. Działamy razem, jako jeden zwarty organizm i wszystko powinno pójść pomyślnie.
Dał im chwilę na przetrawienie tego co do nich powiedział, nim zaczął kontynuować. Poklepał po grzbiecie swojego konia, który prychnął przy tym lekko.
- Trzymamy się prostych zasad: Nie używacie magii, gdy nie dostaliście takiego polecenia lub przyzwolenia. My nie używamy swoich zdolności na waszą szkodę. Jeżeli ktoś ma coś do powiedzenia, mówi o tym otwarcie, gdy jest na to czas, czyli podczas obozowania. Jeżeli ktoś ma lepszy pomysł niż ten, który właśnie mamy zamiar realizować, podchodzi i mówi mi o tym. Żadnych własnych pomysłów w czasie akcji, żadnych złotych myśli, gdy nie ma na to czasu.
Kolejna przerwa, którą poświęcił na przypatrywaniu się magom. Każdemu z osobna, z taką samą uwagą, jakby chciał ocenić ich charaktery i zachowanie po tym, co właśnie usłyszeli.
- Rzecz najistotniejsza - odezwał się znowu. - W czasie wykonywania tego zadania jesteście pod moim dowództwem. Dopóki wykonujecie moje polecenia i robicie swoje, traktuje was tak samo jak każdego innego członka mojego oddziału. Jeżeli jednak spróbujecie wykorzystać sytuację i uciec, zaczynam traktować was jak apostatów, na których polujemy i będę równie surowy w wymierzaniu kary. Czy tak jest w porządku?
Poczekał chwilę, aż udzielą mu odpowiedzi, a następnie zarządził wyruszenie w drogę.
Mieli jechać dwójkami, obok siebie. Porucznik i kapral na przedzie, Mefistos oraz Alchemik pośrodku, a templariusz Falathnir wraz z Viktorem zamykali kolumny. Jechali równym tempem, mając na uwadze to, że Viktor niezbyt pewnie czuł się w siodle (między innymi dlatego też otrzymał obok siebie templariusza, który to był spośród nich najlepszym jeźdźcem i miał mieć dodatkowe baczenie na maga).

Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 20, 2016 4:54 pm

Mag ze spokojem i pewnym znużeniem przysłuchiwał się wypowiedzi templariusza. Nie było w tym pogardy. Po prostu podobne formuły słyszał już kilka razy w życiu i nie robiło to na nim wrażenia. Słyszał to zarówno do własnej osoby w mniej agresywnych (jak tutaj) formach bądź bardziej jak podczas innych działań. Słyszał podobne zwroty do Świeżaków przed pierwszymi misjami stojąc obok i podczas musztry weteranów przypominając im o tym jak się działa w warunkach bojowych. Kiwnął głową wyraźnie na znak zrozumienia, poczynił również drobną pauzę.
– Ze spraw przyziemnych, poruczniku. Mam nawyk strzelania palcami gdy nad czymś się zastanawiam. Zwykle wtedy wzniecam parę iskier w ramach wprawy. W twierdzy nie jest to nic niezwykłego, tutaj... Postaram się tego nie czynić i się pilnować aby nie irytować  oddziału. Informuje aby, gdybym się zapomniał, nie wywoływać jakiejś sensacji.

Podczas jazdy Alchemik nie widział sensu prowadzenia większych rozmów. Może i chciałby z kimś porozmawiać, zaśmiać się raz czy dwa lub po prostu w miarę beztrosko mielić jęzorem. Tylko po prostu nie miał ku temu okazji. Z Mefistosem rozmowa go nie cieszyła. Był on wyższy rangą i w ocenie Alchemika domagał się, łaknął szacunku, chwały siły. Tak mocno, że rozmowa polegająca na byciu przesadnie uniżonym zupełnie mu nie odpowiadała. I nie lubił pyszałków. Do Viktora nie chciało mu się wydzierać.
Nigdy nie był zbyt dobry w rozpoczynaniu dyskusji, szczególnie z templariuszami. Gdy ci milczeli to i Alchemik milczał. Zresztą uważał, że większość wojskowych (nie ważne czy templariuszy czy innych) nie jest zbytnio wygadana bez piwa stąd też nie oczekiwał umilenia podróży. A jednak… cisza była nieznośna. Nie lubił nie robić nic, po prostu jechać. W głowie obudziła się w nim ciekawość.
– Zaklinaczu - zwrócił się do Mefistosa - jak mówiliście, jesteście mistrzem entropii, co jest oczywiście faktem dość znanym. Znanym faktem jest również, że tuż obok zaklęć opierających się na bezpośrednim manipulowaniu medium jak na przykład wywołanie samozapłonu bez uprzedniego posłania ognia w  przeciwnika, zaklęcia o dominującym składniku metafizycznym, czyli głównie specjalność szkoły entropii oraz ducha są najbardziej podatne na tarcze antymagiczne których u apostatów bym się spodziewał. Jest to oczywiście rzecz naturalna. Tarcza operuje na płaszczyźnie metafizycznej. Tak jak nie jest zatrzymać rzuconego kamienia, nieważne czy magią czy dłonią, tak już nasz przysłowiowy kamień metafizyczny, tak. Zmierzam do tego, iż ostatnio studiuję księgi związane z tą szkołą i jestem ciekawy jakiej metodologii uważasz w tym zakresie. Oczywiście nie chcę wszystkich sekretów poznać – mrugnął lekko – lecz głównym celem jest pojmanie. Siłą rzeczy zaklęcia wspomagające czy ogłuszające nie mogą być zbyt silne, a co za tym idzie, ich zdolność penetrująca musi opierać się na czymś innym. Liczę na małą debatę pomiędzy panami zaklinaczami. Będę słuchać z pokorą.


Ostatnio zmieniony przez Alchemik dnia Sro Kwi 20, 2016 5:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 20, 2016 5:28 pm

Po tym jak Mefistosowi wyrwały się jego "rzeczy niemożliwe", Viktor nie powstrzymywał się nawet od wywrócenia oczami, ale oszczędził sobie komentarzy. Nie zwykł podążać za cudzymi domysłami bez osobistego sprawdzenia faktów, więc kiedy w pierwszej chwili zobaczył z kim będzie miał do czynienia, chciał podejrzanemu dać szczerą szansę, ale ten nie ułatwiał tego w żaden sposób. Na szczęście Templariusze olali ten wybryk, ale coraz bardziej zanosiło się na fakt, że as w rękawie którym nie mogli się pochwalić dwaj pozostali magowie będzie musiał być zagrany prędzej czy później.
Tak jak jeden z jego towarzyszy zawodził wszystkie oczekiwania, tak sytuację nadrabiali Templariusze, wykazując się podejściem pozytywnym ponad jego najśmielsze oczekiwania. Nevarryjczyk spodziewał się zmowy milczenia albo przy odrobinie szczęścia co najwyżej wymiany strategii a rycerze byli skłonni do pełnej obustronnej współpracy. Oczywiście wszystko z przewidywalnymi ograniczeniami, żeby jakiś losowy wieśniak który się napatoczy po drodze nie mógł zacząć rozpowiadać, że Twierdza Kinloch pozwala swoim magom czarować co i gdzie się podoba, czego nikt by nie chciał.
Kiedy porucznik opisywał zasady, Viktor nie odzywał się aż do samego końca, tylko w razie konieczności ograniczając się do skinienia głowy, jeśli na jakiś znak oczekiwał ich dowódca. Cały czas na jego twarzy było widoczne spokojne zadowolenie z tego co słyszał i nie musiał tego nawet udawać.
- W porządku. Przewiduję owocną współpracę, Poruczniku. - Skwitował co usłyszał, pozwalając sobie nawet na lekki uśmiech w stronę adresata, któremu towarzyszył równie zadowolony ale nie mniej poważny ton głosu. Był szczerze zadowolony z tego jak wszystko się zapowiadało i nie było co tego ukrywać.
Po wdrapaniu się na konia, Viktor z początku przewidywalnie skupiał się wyłącznie na utrzymaniu się w siodle, ale z każdym metrem, (bardzo) powoli się przyzwyczajał do rytmu w którym wierzchowiec się poruszał, powtarzając sobie jeszcze raz w głowie jak nagle zatrzymać czy przyśpieszyć swój środek transportu. Apostaci czy nie apostaci, przynajmniej się czegoś nauczy co może się przydawać w przyszłości w razie sukcesu tej wyprawy, który mógł zwiastować kolejne
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 20, 2016 11:25 pm

Mefistos kiwnął twierdząco głowa. Nie było nic do dodania. Czarodziej wspiął się na swojego wierzchowca i począł jazdę wyżej ustawioną formacją. Pech, albo szczęście chciało, że Zaklinacz jechał obok, niższego od siebie rangą, maga. Jechali w milczeniu, długi, bardzo długi okres czasu. Mefir był świadomy sympatii, a właściwie jej braku do jego osoby. Wynikało to z pewnością z plotek o domniemanym posługiwaniu się magią krwi oraz z pychy Mefistosa. Chciałoby się nawet zadać pytanie jak z tak wieloma negatywnymi przywarami, udało się czarodziejowi przeżyć Katorgę? Właśnie, Katorga. Rzecz jasna, o wyczynach Alchemika na teście było głośno w Kręgu. Zaklinacz sądził, że jego czas był dobry, ale Potrimpus przeszedł wszelkie oczekiwania.
Korzystając z chwili milczenia, Stturov popadł w rozmyślania. Doszedł do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie wyszedł poza fosę, czuł się... niezręcznie. Kurczowo trzymał wodze i myślał o tym, że niedługo przyjdzie mu sprawdzić swoje umiejętności w terenie. To zdecydowanie odejmowało mu pysznej arogancji. To chyba oznaka, że maska jaką zakłada w zakonie, powoli "topiła się" ocieplana promieniami "wolnego świata".
Zmowę milczenia przerwał Alchemik. Zadając pytanie, którego Mefistos się spodziewał - o jego specjalizacji. Odkrył już, że jego rozmówca był całkiem pragmatycznym człowiekiem i nie w głowie były mu filozoficzne przemyślenia.
- Mefir - powiedział ni stąd ni zowąd. - Nazywam się Mefir. Zaklinaczem, jestem tam - wskazał na coraz mniej wyraźną wieżę kręgu. - Tutaj, jesteśmy równi, Alchemiku więc tytułowanie mnie jest zwyczajnie zbędne - czyżby nadęty Mefistos Stturov, faktycznie zostawił chociaż część swojej arogancji w wieży? A może to była po prostu gra?
- Jeżeli dobrze zrozumiałem twoje pytanie, postaram się na nie odpowiedzieć - począł mówić. - Wybacz, odkąd wyjechaliśmy z wieży, czuję się... jakoś nieswojo - odchrząknął głośno. - Co do typu zaklęć magi entropii jakiej używam to preferuje te subtelne. Upodobałem sobie zmyślne klątwy, w tym czuję się najlepiej - mówił cicho, dostatecznie by usłyszał go Alchemik, ale nie zbyt głośno, by nie usłyszeli go pozostali. - Rzucić zaklęcie tak, by człowiek nie wiedział, że jest pod jego wpływem. Może to być szept, krótka inkantacja, mało znaczący bodziec i... Ofiara nie wie czy właśnie śni, czy też to jawa. Nie wie co ją osłabia, co wysysa z niej życie - sposób mówienia Mefistosa różnił się od tego Alchemika. Czarodziej lubił owijać w bawełnę, nie mówić dosłownie, używać metafor. Jednak niczego nie ukrywał, odpowiedział zgodnie z prawdą co do metodologii rzucania przezeń zaklęć. Bał się przyznać, że nie ma pojęcia jak jego zaklęcia zareagują z anty-magią.
- Hej, czy ja dobrze usłyszałem, że brałeś udział w polowaniach na apostatów? To znaczy, że to nie twoja pierwsza wycieczka na świat zewnętrzny. Opowiedz mi trochę o nim, znaczy, o świecie zewnątrznym, geniuszu Katorgii - widać nie Mefistos taki straszny jak go malują.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPią Kwi 22, 2016 5:59 pm

MISTRZ GRY


Templariuszy nie interesowała dyskusja magów, chociaż trzeba było przyznać, że porucznik oraz kapral spojrzeli po sobie, gdy Mefistos zaczął mówić o rzucaniu klątw. Niemniej nie odezwali się słowem i skupili się raczej na jeździe, niż zagłębianiu się w ten temat. Póki zachowywał się tak, jak miał się zachowywać, nie było problemu. Z żadnym z nich.
Przez następne godziny cała szóstka posuwała się naprzód równym tempem. Raz czy dwa kapral zerknął na mapę, którą otrzymał od porucznika, by nie przegapili niewielkiej odnogi od głównego traktu, która to prowadziła do tartaku. Dziwnym było to, że gdy tylko odbili w stronę tartaku, przez całą drogę nie spotkali ani jednego człowieka na swojej drodze, jak to miało miejsce do tej pory. Przed zmierzchem dotarli na miejsce i mogli w oddali dostrzec zabudowania, które najpewniej były owym tartakiem.

- Wyjątkowo dziwne - zaczął kapral Daron. - Żadnych ludzi, nic. Zupełnie jakby to miejsce było opustoszałe.
- Mi też się to nie podoba. - porucznik Rhode pogonił konia.
Pozostała piątka uczyniła podobnie z tym, że templariusz Falathnir dodatkowo asekurował i mówił Viktorowi jak ma postępować z koniem, aby z niego nie spaść.
Porucznik zeskoczył ze swojego wierzchowca i kładąc dłoń na rękojeści ostrza zaczął uważnie obserwować okolicę. Obok niego zaraz pojawił się kapral. Mężczyźni skinęli sobie głowami, jakby potwierdzając to, że sytuacja nie jest w porządku.
- Sprawdźcie wnętrze - polecił porucznik, a sir daron oraz sir Falathnir przygotowali się do zadania.
Nie minęła chwila, a drzwi ustąpiły im bez większych oporów, z lekkich hukiem uderzając o ścianę, a templariusze wparowali do środka drewnianego budynku. W tym czasie porucznik Rhode rozglądał się po okolicy.
- Nic, zupełnie nic - rzekł w stronę trójki magów. - Zupełnie jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Wyciągnął przed siebie dłoń i badał nią różne przedmioty.
- Nie wyczuwam też ani trochę magii - oznajmił jakby zrezygnowany. - Potraficie coś ustalić? Jakieś zaklęcie, klątwę? Cokolwiek?
To była chwila, w której magowie mogli popisać się swoimi umiejętnościami. Rzucić jakieś zaklęcia, które miały na celu ujawnić to, co zostało ukryte. Być może potrafią dostrzec gdzieś ślad magii tam, gdzie inni je przegapili. Cokolwiek, co byłoby pomocne.
- W środku ani żywej duszy - oznajmił kapral Daron. - Ale znaleźliśmy to.
Templariusz rzucił na ziemię truchło zwierzęcia, które mogłoby być kotem, gdyby dalej posiadało głowę oraz nie byłoby tak rozerwane i pozbawione posoki.
- Jest tego więcej - dodał sir Falathnir. - Przynajmniej pięć innych zwierząt, porozrzucanych po kątach.
Chyba wszyscy domyślali się co to oznaczało.
Magia krwi.

Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPią Kwi 22, 2016 7:50 pm

Viktor jakimś cudem jeszcze się nie zabił, co było bardzo mile widzianym zestawem okoliczności. Oglądanie widoków, które oferował świat poza wieżą było zajmujące, ale miny szarej masy plebsu którą co jakiś czas mijali były bezcenne. W końcu kto to widział grupkę magów i templariuszy jadących ramie w ramie bez kajdan albo paradnych barw w których eskortowanoby kogoś ważnego. Dla prostego chłopa, który utożsamiał magię z całym złem świata a Zakon jako tarczę przed tą magią, dwie te siły jadące razem w gotowości bojowej były conajmniej dziwne, jeśli nie przerażające.
Coraz mniejsza ilość odwracanych głów nie umknęła entropiście, ale w całkowitym skupieniu się na tym nadal przeszkadzał mu fakt pierwszego od niepamiętnych czasów kontaktu ze światem i próby utrzymania się w siodle. Dopiero kiedy cel ich podróży zawitał na horyzoncie, mag wyrwał się z zamyślenia i mógł tylko w ciszy przytaknąć zakonnikom, którzy uważali sytuację za podejrzaną. Próbując nadążyć za wskazówkami Falanthira, jakoś udało mu się utrzymać tempo, będąc tylko kilka sekund za tym kiedy powinien się wraz z pozostałymi znaleźć na miejscu, acz względnie mała odległość miała tu większy wpływ niż jego umiejętności.
Bez większego zaskoczenia, pierwszym co Templariusze zrobili było potraktowanie drzwi z buta i tak jak Viktor miał kostur w dłoni i był gotowy na użycie magii, nie zdziwił go fakt, że po chwili wrócili z pustymi rękami. Apostaci zdolni do zabicia oddziału rycerzy zakonnych nie byli raczej tak głupi by zostawać w takim miejscu na dłużej.
Zaklinacz miał pomysł jak pomóc w detekcji magii, ale wymagało to po pierwsze zejścia z konia co robił ostrożnie i powoli z wiadomych powodów i w tym czasie, kapral znalazł oczywisty dowód na używanie magii krwi.
- Pytanie tylko co zrobili z całą tą krwią. Mag może opanować skończoną ilość energii na raz, acz może magia krwi pozwala jakoś to obejść. - Przerwał na chwilę, rozglądając się. - Lepiej, żebyśmy coś znaleźli w okolicy, inaczej mogą to już nie być tylko apostaci. - Mówił względnie opanowanym tonem z nutą zaciekawienia. Była to dla niego nowa sytuacja, w wieży nie było okazji do takich podchodów, ale właśnie dlatego było ciekawie.
- Skrajnie cienka projekcja energii duchowej a-la bariera powinna widocznie zareagować z nawet śladowymi ilościami pozostałej energii, ale może też wyzwolić jakieś ukryte zaklęcia apostatów. Proponowałbym najpierw się upewnić, ze tradycyjnie nic więcej nie znajdziemy na wypadek gdyby zostawili jakieś wybuchowe niespodzianki. - Planował oznajmić, następnie odwracając się do pozostałych magów po opinie, bądź inne pomysły.
Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPią Kwi 22, 2016 11:29 pm

Podczas wysłuchiwań wywodów Mefistosa, oblicze Alchemika wyrażało różne emocje. Począwszy od delikatne zdumienia, przez intensywne acz skrywane zamyślenie aby na koniec, przez ułamek chwili obdarzyć zaklinacza pogardliwym spojrzeniem. Ta chwila w której być może wszła pycha Alchemika i lwia duma, a może tylko wydawało się gdyż Potrimpus po chwili uśmiechnął się.
Dla maga jasnym było, iż jego interlokutor nie miał pojęcia jak odpowiedź na jego pytanie. Przez pewien czas Alchemik rozważał to jako sprytną zagrywkę lecz koniec końców rozmówca był zbyt przekonujący w swym zmieszaniu. Dla Alchemika oznaczało to, iż Mefistos ani nie miał pojęcia o magii ducha, co było całkiem naturalne, ale również nie zgłębił czaroznastwa które było drugim źródłem z którego mógł posiadać pewne informacje – a taka dyletancja z zakresu teorii magii była wyjątkowo dziwna, wszak Alchemik uważał, że nie poruszył trudne zganienia. I jak tu miał wytłumaczyć zaklinacza z jego niewiedzy? Samemu widział innej opcji jak to, że Mefistos musiał się skupić na zupełnie innych gałęziach gdyż wiedział, że jest on raczej zdolnym człekiem. I wtedy  Potrimpusowi zaświtała myśl. Może to nawet nie magia krwi, ale po prostu on interesował się tak silnie demonologią i pustką iż zrodziło to niezdrowe podejrzenia? Oczywiście zawsze pozostawały inne magie czy umiejętności. Lecz mimo wszystko zastana odpowiedź była w pewien sposón dla Alchemika skandaliczna.
Wysłuchał wywodu o typie magii. I to właśnie wtedy pojawiło się to dumne spojrzenie. W głębi duszy Alchemika przemawiał głos. Pewnego wyrzutu. Nie tylko o niekonsekwencji rozmówcy (co było niepokojące, lepszy stabilny pyszałek niżeli co chwilę popadający w skrajności) ale i… sadyzmowi. Mefistos, mistrz entropii traktował jako naturalne sztukę koszmarów, ułudy i paranoi. Magię która z samej swej destruktywnej natury najsilniej mąciła zmysły gdyż każde słowo mocy było wypisane kwasem na psychice celu. Wydało się, że zaklinacz traktuje to jako rzecz naturalną. Alchemik akceptował okrucieństwo, zabijanie, ból ale zawsze musiał za tym stać cel, dobro wyższe. Tutaj w słowach pobrzmiewał ból bezcelowy. Bezcelowe okrucieństwo, brutalność i… zabawa z niej. Duma.
A potem minęło niecała sekunda, spojrzenie zniknęło. Alchemik uśmiechnął się. Przejechali w milczeniu kilka sekund.
-Dziękuje za wyczerpującą odpowiedź, zaklinaczu. Pozwolę sobie odpowiedzieć po kolei, bo widzicie, to nie kwestia tego kto wyżej, kto niżej stoi w hierarchii. Rangi w kręgu są pokrewne ze stopniami gildii rzemieślniczych. To tytuł waszego kunsztu, waszych zdolności i poświęconej pracy. To po prostu wyraz szacunku i podziwu
Zakończył łagodną pauzą. Teraz wypadałoby się odnieść do własnej katorgi. Niebywałe, minęło jednak trochę lat od niej, Alchemik zdążył w tym czasie brać udział wszak w polowaniach, a mimo to do tej pory plotki wracały. Było to dość kłopotliwe, szczególnie gdy jego własna osoba była zasadniczo negatywnie nastawiona do tej próby. Byłby przekonany, że gdyby co miesiąc urządzać ponowną katorgę wszystkim magom to góra po dwóch, może trzech latach w kręgu nie byłoby magów. Po prostu katorga, mimo iż de facto przyciągała demony (z samej swej natury, nie każda wizyta w pustce tym się musiała kończyć) była rzeczą losową. Są różne demony, różne pokusy. Raz trafisz na demona gniewu, a innym razem na starego demona pychy. Nie była to tajemnica lecz mimo wszystko wolał ego otwarcie przy templariuszach nie argumentować.
-Proszę bardzo, nie kpijcie sobie ze mnie zaklinaczu, z tym geniuszem… Co zaś świata. Jesteśmy teraz na nim. I jak się podoba? Można łatwo odnieść rany, jesteś ciągle na służbie. Nie nazwałbym tego pełnią świayaą. Tylko czy to źle? W kręgu mamy dostęp do wiedzy, nawet niemagicznej, za którą wielu wieśniaków zapłaciłoby duszą. Jak myślicie Mefistosie, ilu z nich chciałoby zostać na przykład cyrulikami? Ilu z nich wyrwałoby to z nędzy? Nawet za cenę wolności.

W opuszczonych zabudowaniach Alchemik się lekko zasępił przyglądając się zabudowaniom. Towarzyszył mu dziwny dreszcz gdy patrzył na pozbawione życia… miejsce. Tak nagle. To było nienaturalne, miejsce nie „umarło” powoli lub gwałtownie. Zdawało się być w pewnym półżyciu. Upiorne skojarzenia miał dziś mag.
Wypowiedzi Viktora wysłuchał z pełną uwagą. Mag nie miał zamiaru negować jego słów, proponować własnego rozwiązania (chociaż miał kilka) lub proponować modyfikacji których znowu miał w głowie sporą liczbę. Nawet nie chodziło o to, że nie pokazywał się z wiedzą. Po prostu, w jego ocenie metoda Viktora była dobra (i zła) jak każda inna. O modyfikacjach zaklinacz zapewne myślał, tylko nie rozgadywał się, co było naturalne. Alchemik wiedział, że spory magów potrafią być w istocie nieskończone. Gdyby się zagalopowali, to zgodnie z przyzwyczajeniami z kręgu, straciliby godziny na jałowej dyspucie dochodząc być może do wniosku, że być może coś jest lepszego, ale… niespecjalnie. Gdy obiektywna prawda nie była na wyciągnięcie ręki, Potrimpus w takich warunkach przekładał szybkość działania. Chociaż samemu wysunąłby inną metodologię, ta też mogła być. Od tak, po prostu.
-Zgadzam się na waszą propozycje zaklęcia, Viktorze. Nie ma co dysputować po próżnicy nad wyższością bifurkacji antymagicznej nad bifurkacją entropijną – zacytował jeden z bardziej znanych sporów czarowników.
-Zaklinaczu, pozwolę sobie nie zgodzić sę co do twierdzenia o mocy. Apostatów jest kilkoro, najpewniej. To nie są zdolności pojedynczego maga. Ponadto obaj wiemy, iż istnieje droga która potrafi dać pojedynczemu magowi nie tylko nieosiągalną normalnie precyzje zaklęć ale również ogarnięcie sił, inna rzecz skąd weźmie on paliwo. Jest to droga rytualna. Biorąc pod uwagę magię krwi i jej konotacje… Spodziewałbym się rytuału. Czegoś cholernie paskudnego. Wezwanie demona jest typowe, ale i tworzenie artefaktów i… o to drugie módlmy się. Jeśli ludzi porwano to zarówno oni, jak być może templariusze mogą żyć, a przynajmniej ta część której nie zlikwidowano podczas walki. Przygotowani jako ofiary. Jest to tylko dalece idący wniosek lecz… sądzę, że poprawny. Śmiałbym proponować w nocy dwuosobowe warty, templariusza i maga.
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySob Kwi 23, 2016 5:52 pm

Mefistos, gdy tylko dostał zezwolenie na wejście do pomieszczenie, przekroczył próg drzwi. Drzewo zaskrzypiało pod ciężarem trzewików mężczyzny. Templariusz pozwolił im popisać się swoimi umiejętnościami w zakresie "tropienia" jakkolwiek można by to było nazwać. Czarodziej podszedł do truchła jednego ze zwierząt, przykucnął. Dotknął zwłok i delikatnie poplamił swoje palce pozostałością krwi z ciała zwierzęcia. Może i były wypompowane, ale z pewnością jakieś resztki zostały. Przyglądał się kropli jak zaczarowany. W milczeniu.
Magowie krwi - pomyślał. Robią sobie zapasy. Jednakże... krew zwierząt? Dlaczego zostawili tutaj truchła? Dlaczego ich nie spalili? Dlaczego w ogóle nie spalili śladów za sobą. Dlaczego nie mogę pozbyć się tej euforii, gdy patrzę na krew...
Po chwili myślenia wstał. Wytarł krew o szaty i przytaknął na pomysł Viktora.
Sam z kolei, jako, że był dość obeznany zarówno w klątwach jak i magii krwi, szukał czegoś co mogłoby go nakierować na trop. Pozostałości po klątwie, może zwierzęta rozłożone były w sposób typowy dla rytuałów magów? Szukał czegoś co mogłoby go nakierować na specyfikę owych apostatów. Wszak sam nim specjalizował się w tej dziedzinie, stąd zdecydowanie lepiej znał specyfikę zakazanej magi.
Na wszelki wypadek postanowił sprawdzić czy może tutaj czarować. Nie wykonał zaklęcia, ale zwyczajnie skupił swoją energię. Chciał zwyczajnie sprawdzić czy aby na pewno nie znajdują się na obszarze, gdzie nie mogę używać magi.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPon Kwi 25, 2016 5:00 pm

MISTRZ GRY


Mefistos badał wnętrze budynku, sprawdzając czy uda mu się wyczuć cokolwiek. I po dłuższej chwili mógł dojść do dwóch wniosków. Że truchła nie pachną zbyt przyjemnie, oraz nawet jeżeli był tutaj przeprowadzany jakiś rytuał z użyciem magii krwi, to działo się to na tyle dawno, że nie pozostało nic co mogłoby dać jakikolwiek większy ślad. Czuć było magię, a raczej jej resztki, które na nic się magowi nie przydadzą w tym, ani w żadnym następnym momencie.

Na zewnątrz templariusze dalej dyskutowali na temat tego miejsca. A raczej dyskutowaliby, gdyby nie fakt, że magowie zaczęli urządzać sobie debatę na magiczne tematy, co wprawiło w lekkie osłupienie stojących przy nich templariuszy. W szczególności sir Falathnir wydawał się być poruszony tym faktem. Zrobił parę kroków w kierunku Alchemika, stając przy nim tak blisko, jak tylko się dało, słuchając tego, o czym mówi.
- On tak na serio? - zapytał swoich towarzyszy, a gdy ci wzruszyli ramionami, przeniósł wzrok na maga. - Czy ty jesteś poważny? Znajdujesz się w terenie, a nie w sali lekcyjnej w Wieży Kręgu. Musimy działać szybko, a nie urządzać sobie wykłady na temat bari...
Przerwał mu świst strzały, która przeleciała tuż obok jego twarzy. Templariusz zerwał się natychmiast i najzwyczajniej w świecie szarpnął maga, by ten ustawił się za nim.
- Tarcze! - krzyknął i zasłonił siebie oraz Alchemika dokładnie na moment przed kolejnymi dwoma strzałami, które wbiły się w trzymaną przez niego tarczę.
- Pomiędzy drzewami - rzucił kapral zasłaniając się tarczą. - Widzę przynajmniej siedmioro. Ale.. coś jest nie tak.
Zamrugał kilkukrotnie, upewniając się czy dobrze widzi. Agresorzy byli daleko, pochowani między drzewami, ale mimo wszystko wydawało mu się, ze nie są to istoty żywe.
- Do środka! - polecił porucznik i upewniając się, że magowie są osłaniani, zaczął stopniowo wycofywać się w kierunku tartaku.
- Na pewno? Możemy wykurzyć ich z lasu magią, tak jak na bagnach.
- To nie są magowie - zawyrokował porucznik. - Mogą być pod ich wpływem i działać wbrew woli. Do środka.

Zanim jednak zdecydowali się wejść do wewnątrz, każdy z nich, przez ułamek sekundy mógł zauważyć pewną postać. Mogłaby ujść ich uwadze gdyby nie fakt, że jej sylwetka nie była ludzka i dodatkowo wyglądało na to, że cała płonęła.
- Czy to... - zaczął templariusz Falathnir.
- Stwórco..

Istota zniknęła im z oczu. Ostrzał dalej trwał.

Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPon Kwi 25, 2016 5:48 pm

Tak jak Viktor może użył kilku słów za dużo, tak Alchemik kompletnie się pogubił. On sam przynajmniej starał się mówić względnie prostym językiem, żeby Templariusze rozumieli co miał zamiar zrobić, czego nie można było powiedzieć o młodszym rangą magu. Dodatkowo, potok słów Potrimpusa wydawał się nieco nietrafiony, gdyż jego generalny wniosek był podobny , albo miały tu miejsce jakieś rytuały albo już mieli do czynienia z plugawcami. W sumie, oba te scenariusze na raz też miały pewne prawdopodobieństwo, ale to był już skrajnie czarny scenariusz o którym niedoświadczony w akcji polowej umysł Nevarryjczyka wolał nie myśleć, nawet, jeśli się przewinął w pewnej chwili przez jego tok myślenia.
Jakby nie było, nie dało się ani oficjalnie opierniczyć Alchemika  jak na przełożonego przystało, nie tylko z faktu, że zakonne puszki zrobiły to najpierw ale bardziej z faktu, że nagle znaleźli się pod ostrzałem. Widząc sposób w jaki Falathnir zasłonił sobą obiekt ich konsternacji sprzed chwili, Entropista postanowił się ratować w podobny sposób, mając zamiar schować się za innym z rycerzy, co było bez wątpienia szybsze niż próba splecenia zaklęcia składającego się z bariery na tyle skupionej by blokować fizyczne pociski.
- Pozwolenie na użycie kostura błyskawic?! - Krzyknie do porucznika podczas ich odwrotu. Łowca magów powinien wiedzieć, że pojedyncze porażenie tak względnie nie dużym ładunkiem nie było z reguły śmiertelne a mogło skutecznie obezwładnić na kilka chwil. Plus, impulsy z kostura mógł wysyłać nie spowalniając odwrotu, czego mogłoby wymagać rzucanie bardziej skomplikowanych zaklęć. Jeśli takie pozwolenie dostanie, postara się zapewnić nieco ognia zaporowego przy pomocy swojej broni, używając rycerza za którym się chował jako bunkra.

Czy wspomógł odwrót odpowiadając elektrycznymi pociskami na strzały czy nie, na pewno nie przegapił oplecionej płomieniem sylwetki, co do której miał pewne podejrzenia, acz te musiały zaczekać, aż nie trzeba się będzie martwić o strzały. Kiedy znajdą się w chacie, Viktor postara się jak najszybciej zabrać głos.
- Czyli demony. Jeśli ten faktycznie lubuje się w ogniu, nie zostawałbym za długo w tartaku. - Zaakcentował ostatnie słowo, żeby do wszystkich na pewno dotarła implikacja, że byli dość wrażliwi na podpalenia. - Potrimpus, staraj się pilnować czy nie czujesz jakichś koncentracji magii ognia. Demon nie zaatakował od razu, więc raczej jest z tych mądrzejszych. - Starał się mówić krótko i zwięźle, przekazując to, co jego wiedza o demonach pozwalała mu zauważyć. W końcu byli tu nie tylko jako dodatkowa siła ognia, ale i w ramach dzielenia się fachową opinią ponad to pod jakim kątem nachylać tarczę, żeby kula ognia się odbiła. W rękach rycerzyków za to zostawiał decyzję co poradzić na wciąż bliżej nieokreślone siły, które ich atakowały. Lepiej, żeby ze strony magów nie padały propozycje utopienia w płomieniach potencjalnie niewinnych ludzi, którzy byli pod wpływem cudzych zaklęć.
Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptyPon Kwi 25, 2016 8:54 pm

Alchemik uśmiechnąłby się w głębi swej duszy podczas reakcji templariusza – wszak wykonał dobrą robotę, pokazał niekompetencje obawiając się, że na tle ostatnich wyczynów Mefistosa mógł wypadł zbyt dobrze (razem z Viktorem). Uśmiechnąłby się w duchu gdyby nie to, iż jego umysł i ducha  zaprzątała myśl o nagłym ataku i ledwo unikniętej strzale. Gdyby nie musieli kryć się. Gdyby nie otulona płomieniami postać.
Myśli alchemika krążyły szybko. Ogień. Demon. Demon ognia… lecz czy na pewno? Strzała-myśl wątpliwości. Jeśli jest sprytny, może tylko udaje gniew. Tak czy owak mag uznał, że bezpośrednia magia ognia nie będzie dobrym rozwiązaniem. Nawet pomijając straty ludzkie z którymi też należało się liczyć ze względów społecznych – w sumieniu Alchemika były dopuszczalne. Przepłoszenie strzelców ogniem (nawet opętani bądź fanatycy mają instynkt samozachowawczy) w takich warunkach było nierozsądne. Jeśli nawet to nie demon gniewu… to to coś może władać płomieniami. Mag zasępił się podczas odwrotu.
Gdy pierwsza fala adrenaliny zelżała, Potrimpus postanowił zrobić coś sensownego. Nie było czasu  na pytanie się każdorazowo o zgodę, trzeba było działać. Spojrzał na ostrzeliwujących ich ludzi (czy na pewno ludzi?) i skupił swą wolę. Swą moc.
Faza pierwsza. Jedno uderzenie serca. Mag wyciąga przed siebie dłoń, kreśli palcami znak jednym, płynnym ruchem. Czuje ciepło w żyłach, tętnicami krąży płomień, gorące powietrze wypełnia płuca. Członki ciała wibrują w rytm energii. Wyobraża sobie płomień, płomień pod niebiosa. Zgodnie z prawidłami, lekko rusza ustami. Mantra czwarta, wariant nieciągły jakby powiedzieli uczeni mędrcy. Alchemik też tak powiedziałby lecz teraz ważniejsze było wykonanie. Czuł w ustach pieczenie.
Płomienie duszy rozpaliły się.
Faza druga. Żarna duszy mielą ogień. Faza zewnętrzna. Alchemik dotyka dłonią jednego ze swych talizmanów. Jest on zimny jak potrafi być zimny popiół z ogniska. Pamiętał, zawierał tam fragment mocy związany z zagarniętym płomieniem. Myślał tedy o umarłym słońcu. W umyśle maga ogień goni płomienie, płomienie pożerają żar, żar umiera a do nieba niesie się już nie kolumna ognia. Kolumna dymu. Mag sprawdza poprawność fragmentu zaklęcia stworzonego naprędce. Wszystko gra.
Faza trzecia, serce uderza po raz drugi. Suchość w ustach, uczucie ciepła zastępuje specyficzny chłód. Jak popioły wypalonego ognista, jak ciepły wiatr ostatniej letniej nocy. Kilka iskier nadmiaru energii skrzy się spod palców maga gdy wykonuje trzeci gest. Wokół pachnie palonym świerkiem i Alchemik czuje palone drzewo. Zawsze kojarzyło się mu z czymś zakończonym gdy jako dziecko czuł palony świerk mebli swego domu podczas tej upiornej, zimowej nocy.
Faza czwarta, finalizacja. Niechaj się stanie. Mijają dokładne cztery sekundy. Splot energii splecionej z emocji, wiedza napędzająca tryby mocy. Wszystko dzieje się naraz. Elegancko, minimum energii, całkowita kontrola. Spokojne sprzenie.
Podobno bez dymu nie ma ognia, a ognia bez dymu. Magia była sztuką niemożliwego. Oczekiwanie czy między nimi a strzelcami powstanie ściana czarnego, smolistego dymu. Ja dobrze skomponowana sonata, ulatująca do nieba, ścisła. Jak ostrze miecza. Nie rozpływająca się na boki. Gdyby tak było, Alchemik przerwałby zaklęcie. Nie mógł pozwolić aby dym ruszył w ich stronę. To byłaby śmierć. Ściana dymu miała być z definicji stacjonarna.
-Stań się – szepnął niesłyszalnie.
Zdawał sobie sprawę, że może to przesłonić obraz kmieci. Jednakże uważał, iż walka z nimi i jednocześnie demonem była zbyt ryzykowna. Szczególnie gdyby nie mieli dobrej możliwości opuszczenia drewnianych zabudowań.
Oczekiwanie.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 27, 2016 11:33 am

MISTRZ GRY


Ostrzał trwał, cały czas z takim samym natężeniem. Mimo to templariusze uformowali zgrany szyk i coś na wzór muru z tacz, dlatego też byli względnie bezpieczni i mogli wycofać się do środka budynku.
- Wstrzymaj się z czarami Viktorze - rzucił porucznik w kierunku maga. - Nie wiemy jak zareaguje demon na magię. Póki co jest spokojny ale kto wie... Co jest?! - Krzyknął, gdyż przed nimi zaczęły pojawiać się niewielkie płomienie i kłęby dymu.
- Kto czaruje do cholery?! - ryknął kapral patrząc jak dym gęstnieje coraz bardziej. - Kurwa niczego nie widzę - rzucił i tuż przed jego głową śmignęła strzała. - Kurwa mac!
Templariusz Falathnir stał najbliżej Alchemika i to on pierwszy zauważył, że mag rzuca zaklęcie. Dlatego też w pierwszym odruchu wymierzył magowi solidny cios łokciem wolnej ręki i niemalże wepchnął go do środka tartaku, tym samym odsłaniając nieco swoje plecy, co zaowocowało tym, że jedna ze strzał trafiła go w łopatkę.
- Ach! - krzyknął z bólu i ze złości i wpadł do środka budynku zaraz za magiem. Tuż po nich wkroczył Viktor a następnie pozostali templariusze, którzy natychmiast zaryglowali drzwi.
- Pierdolony mag! - Krzyknął Falathnir próbując sięgnąć strzały.
- Czekaj, nie ruszaj się, zaraz ją wyciągniemy - rzucił kapral, piorunując przy tym wzrokiem Alchemika. - Nie wbiła się głęboko, nic ci nie będzie.
Gdy Sir Daron sprawnym ruchem wyciągnął strzałę, templariusz Falathnir niemalże rzucił się na Alchemika, wysysając mu energię magiczną.
- Ty kretynie! - Krzyknął w jego kierunku, zaciskając okutą żelazem dłoń w pięść. - Nie miałeś pozwolenia na czarowanie!
- Falathnir - rzekł spokojnie porucznik. Zupełnie tak, jakby nie zamierzał powstrzymywać templariusza, a zwrócił mu uwagę tylko dlatego, że było to wymagane ze względu na jego stanowisko. - Daron, Viktor znajdźcie Mefistosa i poszukajcie drugiego wyjścia z tego budynku. Nie możemy tu zostać.
- Tak jest. Chodź - karpal skinął na Vikotra, by ten ruszył za nim wgłąb tartaku.
Falathnir dalej złorzeczył na drugiego maga, jednakże porucznik Rhode w końcu wszedł mu w słowo i nieco przytemperował jego zachowanie.
- Potrimpusie Eosforos - zaczął spokojnym tonem porucznik. - Użyłeś magii bez mojego przyzwolenia, co zakończyło się zranieniem jednego z moich podopiecznych. Gdy ta misja się skończy wystosuję odpowiedni raport na temat twojego zachowania i dopilnuję, abyś już nigdy nie opuścił Wieży Kręgu. Jeżeli jeszcze raz użyjesz jakiejkolwiek magii bez mojego przyzwolenia, zabiję cię. Jeżeli spróbujesz uciec lub jeszcze raz narazisz na niebezpieczeństwo któregokolwiek z nas, zabiję cię. Jeśli pstrykniesz palcami i zobaczę chociażby jedną iskrę, zabiję cię.
- Nic nie widzę przez tę mglę - rzucił templariusz, wyglądając ukradkiem przez okno. - Ale przynajmniej w nas nie strzelają. Zaraz... chwila... Poruczniku!
- Co się stało? - zapytał sir Rhode, raz jeszcze spoglądając na maga, by potem znaleźć się przy templariuszu. - Cholera! Szybko, musimy się stąd ulotnić.
Chociaż mgła pozostawała gęsta, nie dało się nie zauważyć narastającej czerwieni i pomarańczy, które odpowiadały za płomienie okalające sylwetkę demona. Najwyraźniej został rozjuszony przez użycie magii i zdecydował się wejść do gry. W dłoniach zaczęły tworzyć się niewielkie kłębowiska płomieni.

Konsekwencje akcji:
Alchemik, obolała klatka po ciosie templariusza. Stracił także 10% swojej energii magicznej, która została mu zabrana przez sir Falathnira.
Kapral Daron oraz Viktor szukają drugiego wyjścia. W kwestii gracza pozostaje to czy uda się je znaleźć i jakiego rodzaju będzie to droga ucieczki.
Mefistos pozostaje tam, gdzie był bez żadnych kar ani bonusów.
Możecie przyjąć, że tartak jest dość spory, przez co macie dużą swobodę działania.
Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 27, 2016 2:15 pm

Mimo całej sytuacji, Alchemik był spokojny. Był to nienaturalny spokój ludzi którym tak naprawdę nie zależy na niczym ponad przetrwaniem. Odczekał czas aż dowódca powie to co powiedzieć chciał. Schylił się i zebrał z podłogi tartaku garść rzeczy w nim powszechnej – suchych wiórów nadających się na idealną podpałkę. Przesypał je z dłoni na ziemię. Jeszcze chwilę milczał. Mówił spokojnie.
- Ten tartak i okolica to jebany stos. Zmierza ku niemu przeklęty, płonący – silnie zaakcentował słowo „płonący” - demon. To jest pułapka. Właśnie straciliśmy szansę aby pod zasłoną ją ominąć bez gradu strzał. Teraz… myślcie waść.
Odszedł parę kroków. Po szoku adrenaliny kołaczące się serce uspokoiło się. Odwrócił się na chwile do templariusza. Chyba chciał coś dodać. Lecz powstrzymał się. Rzekł już dość, a porucznika w ostateczności za dość chyżo myślącego osobnika. Lekko rozmasował obolałą klatkę piersiową. Wiedząc, że jakiekolwiek gwałtowniejsze zachowanie z jego strony może się dlań źle skończyć, Alchemik pozostał przy dowódcy. Założył dłonie na klatce piersiowej. Przyglądał się wydarzeniom. Myślał, układał plany, opcje, możliwości ucieczki, również potencjalne zaklęcia. Oczekiwał rozwoju wypadków.
Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 EmptySro Kwi 27, 2016 6:20 pm

Gdyby był na to czas, Viktor zasłoniłby dłonią twarz i dałoby się z jego strony usłyszeć donośne westchnięcie. Kogo oni z nim wysłali, na cycki Andrasty. Jeden podejrzany o magię krwi a drugi idiota potrafiący tylko używać dużych słów a kiedy przyszło co do czego, narażał wszystkich. Nie, żeby templariusze też nie przesadzali, pierdolenie o rozjuszeniu demona magią było idiotyczne, istota tego typu i tak wyczułaby ich magię, czy jej otwarcie używali czy nie a nawet jeśli, po ich szatach było oczywistym kim byli i bez nadnaturalnych zmysłów. Problem jednak w tym, że mimo wszystko rycerzyki miały rację a Alchemik złamał ustalone zasady bez powodu w dodatku może i odcinając łucznikom widoczność, ale to działało w obie strony, teraz nie wiedzieli co się dzieje ze strzelcami.
Bezsensowne bzdety Alchemika, będące dosłownie powtórką tego co sam mówił, Viktor najzwyczajniej w świecie olał a zniknięcia Mefistosa nie było co komentować, pewnie czmychnął, co w świetle okoliczności wcale nie było takie głupie z jego strony. Nie było co płakać nad rozlanym mlekiem i trzeba było się ratować, ale zanim poszedł za rozkazem zagłębienia się do wnętrza budynku, musiał coś dodać od siebie po tym, jak porucznik przedstawił najniższemu rangą magowi jak się sprawy mają.
- Nie usłyszycie ode mnie protestów, jeśli trzeba będzie kogoś zabić za głupotę. - Oświadczył, podobnym tonem co sam porucznik, i mimo, że pozornie mówił do Templariusza, prawdziwy adresat tych słów był oczywisty. Jeśli ich nadpobudliwy piromanta myślał, że ma co liczyć na bycie krytym czy jakoś chronionym z jego strony, to poważnie się mylił.

Po przedstawieniu swojej opinii, Nevarryjczyk ruszył za Daronem. Może i mieli rozglądać się za Mefistosem, ale po tym jak z tyłu usłyszał, że demon się zbliża, bardziej skupił się na szukaniu tylnego wyjścia. Oczywiście, wszystkie drzwi i większe okna byłyby pierwszymi opcjami, tartak jakotaki powinien mieć też jakąś większą bramę na dostawy surowca, która może nie prowadziła na demona. Ostatecznie, znalezienie widocznie słabszego kawałka ściany też mogło być, acz w takim przypadku będzie musiał prosić o pozwolenie na użycie magii. W planie na wypadek wyważania ścian miał prostą sztuczkę magii duchowej. Mentalne zebranie pewnej ilości duchowej energii do momentu w którym jej skupienie pozwalało na projekcję uderzającą energią kinetyczną i wyzwolenie jej w stronę słabego punktu drewnianej konstrukcji. Mag bardzo polegający na książkowych formach zaklęć nazwałby to uderzeniem umysłu, tylko nakierowanym w konkretną stronę zamiast wszędzie dookoła. Oczywiście, dodając konieczność pytania o pozwolenie do faktu, że jego pomysł ryzykował zawaleniem budynku, czekałby na resztę, by wszyscy mogli szybko wybiec.
Na wypadek demonicznego ataku natomiast, zawsze mógł się posiłkować tymi strzępkami magii ognia które miał okazję liznąć, starając się przynajmniej odpychać od siebie nadmiar energii termicznej płomieni, które zapewne kierowane wolą demona rozprzestrzeniałyby się wyjątkowo szybko.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down

[Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next

Similar topics

-
» [Prywatna I Między Redcliffe a Zaziemiem] "Udręczeni magowie"
» [Prywatna|Redcliffe] Tropienie zwierzyny
» [Prywatna|Zamek Redcliffe] Powiew codzienności
» [Prywatna|Zamek Redcliffe] Więzy krwi
» [Prywatna - retrospekcja|Dzicz Arbor] Kiedy drzewa szepczą miłe słówka.
Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Dragon Age » ROZGRYWKA FABULARNA » FERELDEN » Redcliffe-