Zew Morza
Uczestnicy: Cortez
Czas na odpis: Nieograniczony
Kapitan otworzył oczy. Zwisał nad jego głową pozłacany żyrandol, a umieszczone w nim zgaszone świece stopiły się niemal w całości. Leżący na ogromnym łożu - wyścielonym czerwoną pościelą, z zestawem miękkich poduszek, które znalazły się teraz na podłodze - mężczyzna uświadomił sobie straszliwą prawdę.
Był on skacowany tak okropnie, że przypominał raczej skatowanego psa, niżeli człowieka.
Dwie nagie kobiety, przytulone do pirackiej piersi, smacznie spały. Jedna z nich opierała zgrabną nóżkę na podbrzuszu marynarza, z całą pewnością jego lędźwie ciężko pracowało wczorajszej nocy. Długowłose blondynki wyglądały zupełnie niewinnie, gdy spały, ale Cortez mógł ze trwogą stwierdzić, że skoro urocze istotki wciąż dzieliły z nim łoże, to skutecznie opróżniły one zawartość sakiewki.
Jego ubrania rozrzucono po całej izbie, natomiast niepełny zestaw noży spoczywał na stole. Dwa ostrza penetrowały drewnianą ścianę. Za cholerę nie zdołał sobie przypomnieć, czy popisywał się przed kurwami swymi zręcznymi paluszkami. Instynkt podpowiedział mu, że nie skończyło się wyłącznie na popisywaniu...
Wczoraj przypłynął wraz z załogą do portu. Tydzień temu zrabowali statek handlowy, który płynął pod banderą miasta-państwa Hercynii. Trzy dni kapitan poświęcił na skontaktowaniu się z odpowiednim kupcem, który po długich negocjacjach zakupił skradzione dobre za połowę ich ceny rynkowej. Skurwiel był uparty, jednakże Cortez i tak sporo zyskał, a lepiej zaufanego kupca nie wkurwiać.
Po wypłaceniu doli członkom załogi, kapitan poprowadził ich do znamienitego burdelu. Tam srebrem zapłacił za chwile zbawienia w ramionach kurtyzan.
Zaś teraz nastał poranek, życie powracało na stare tory. Cortez przeczuwał, że musiał upewnić się, w jakim stanie zastanie dziś swą dzielną załogę.