| [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... | |
|
Autor | Wiadomość |
---|
Rosaline - dragon age PBF - |
Temat: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Sro Maj 25, 2016 11:13 pm | |
| W porcie stała pewna gospoda, Pod Syrenim Ogonem, mająca już za sobą lata świetności, gdzie piwo było gorsze od szczyn, strach było spać na tamtejszych łóżkach, a ludzie co i rusz wszczynali bijatyki z doprawdy błahych powodów. Mnóstwo osób zapija się tam do upadłego, próbując zatopić w obrzydłym alkoholu swoje smutki – marynarze, dokerzy, przyjezdni i tak dalej – w każdym razie do karczma do najczystszych i ogólnie do najporządniejszych nie należała. A skoro nie należała, to oczywiście pełno w niej było szumowin, przemytników czy innego wcale legalnego towarzystwa, które szukało tam łatwego zarobku. Wewnątrz knajpy była średnia sala z rozklekotanymi krzesłami i stołami, przy których bawili się ludzie i nieludzie. Przy szynkwasie stał mało przyjemny dla oka karczmarz, uroczy jegomość, który handlował czasem informacją i naprawdę, ale to naprawdę potrafił zarządzać tym przybytkiem. Tak potrafił, że gospoda była zewsząd rozklekotana, a i tak zarabiał na swoich szczynach. Piwie znaczy się. Dalej były schody na pierwsze i jedyne piętro, gdzie było kilka pokoi, a w nich równie rozklekotane, zawszone łóżka. Dach oczywiście przeciekał w słotą pogodę. Taka była portowa karczma, ale mimo duchoty i stęchlizny, dużo osób ją odwiedzało. Może było tam tanio, może znajomi byli stałymi bywalcami... Powodów może być setki. *** Rosaline zawitała do Denerim w nastroju przerażenia i serca wyskakującego z piersi. Zewsząd wedle jej majaków nadchodzili templariusze w przebraniu, ich szpiedzy obserwowali każdy jej najmniejszy ruch, a każda przekupka, każdy przechodzień wytykał ją i szeptał, aby natychmiast donieść o niej Zakonowi. Czysta paranoja ogarnęła kobietę. Gdyby nie desperacja, nie pchałaby się w miasto, gdzie prawdopodobieństwo, że ktoś ją zauważy, że zrozumie, iż jest apostatką, jest niemal stuprocentowe. Ale to desperacja zaprowadziła ją do doków, do tamtejszej dziury, zwanej przez niektórych tawerną, karczmą... Tam pragnęła znaleźć kogoś, kto mógłby ją przewieźć jak najdalej stąd, najlepiej do Tevinteru. Być może tam zazna spokoju. Do gospody dotarła o zachodzie słońca, gdy był największy tłok. Wcześniej zdążyła podsłuchać, że być może miała szczęście, bo oto kapitan Navan, mający w swym posiadaniu oczywiście statek, niedługo wypływa w morze. Podobno przesiadywał w karczmie, więc to tam Rosaline się udała, mając najszczersze nadzieje na korzystny układ z marynarzem. A teraz siedziała w najciemniejszym kącie, ukrywając swą twarz i nasłuchując pijackich wrzasków, czekając na kapitana, który miał się ponoć pojawić po zachodzie słońca. Czuła, jak w tym czasie pot zalewa jej oblicze. Chociaż mało prawdopodobnym było, że ktoś z Zakonu tutaj zawita, cały czas serce biło jak oszalałe, a myśli były naprawdę pesymistyczne. Chciała już odbyć tą przeklętą rozmowę i pójść w cholerę, zależnie od jej przebiegu. Najlepiej gdzieś, gdzie nie ma ludzi. W ogóle. |
| | |
Affra - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Czw Maj 26, 2016 6:22 am | |
| Po swych ostatnich poszukiwaniach podziemnego skarbu jakim jest lyrium, rudowłosa ruszyła w stronę Denerim, aby odpocząć nieco i zregenerować swe siły pośród cywilizacji. Krasnoludka nigdy nie była jakoś specjalnie powiązana z tym miastem, ba mało tego - nawet go nie lubiła, jednak Denerim było najbliższym większym miastem a dla Affry każdy krok się liczył. Przez ostatni rok kobieta przyzwyczaiła się już do życia w lesie i pałaszowaniu głównie jakiś korzonków, niczym te całe błąkające się po lasach elfy, jednak tęskniła już za porządnie przyprawionym kawałkiem mięcha oraz piwem. Dziś planowała przypomnieć sobie smak tego drugiego. Niedługo po dotarciu do miasta, krasnoludka trafiła Pod Syrenim Ogonem - paskudne miejsce, ale tanie a to dla naszej marzącej o bogactwie byłej służki było niezwykle ważne. Swoją drogą, zaczęły ją nawet bawić nietypowe spojrzenia jakimi obdarzali ją miejscowymi - doprawdy, prawie jakby zobaczyli latającą kozę. Mniejsza, odpierając kufel paskudne piwa spod samej nieco za dużej lady, Affra zaczęła rozglądać się za miejscem do siedzenia. Po tak długiej samotności w dziczy z całą pewnością przydała by jej się jakieś towarzystwo jednak zdawała sobie sprawę, iż nie wyglądała jak idealne towarzystwo. Jej ciuchy były brudne od błota i nieco poszarpane a ona sama pachniała ziemią i potem. Zdecydowanie przydała by jej się kąpiel i jakaś szpachla by zdrapać z siebie syf po podróży, niemniej jednak była to sprawa na inny moment. Nie potrafiąc znaleźć miejsca, odszukała wzrokiem w miarę wyludniałe miejsce w ciemnym kącie tej pożal się stwórco - tak mówili powierzchniowy na tego swojego bożka? - miejscu. Uznając, iż przesiadująca tam dziewoja nie będzie miała odwagi jej wyprosić, przysiadał się do nieznajomej rzucając swoje bibeloty na podłogę obok siebie. - Witaj. Rzuciła analizując maginię i biorąc pierwszy łyk piwska, poczym odrazu zgubiła gdzieś uśmiech... - Pfu... co za szczyny. Wymamrotała. |
| | |
Ehvmer de Chevin - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Czw Maj 26, 2016 5:16 pm | |
| Okręt w końcu dobił do portu. W sumie to nawet nie był okręt, tylko po prostu zwyczajna rybacka łajba, jakich od cholery ostatnio panoszy się na morzach i oceanach tego przeklętego świata. Mężczyzna szybko zeskoczył z pokładu i jego stopy dotknęły suchego lądu, jakbym były deski doków. W sumie to nie można tego było nazwać suchym lądem, bowiem wszechobecna wilgoć idealnie zaprzeczała sensowności użycia tego słowa. Jednak grunt ten był stabilny, a grunt to stabilny grunt, więc było dobrze. Facet tylko splunął w kierunku morza, a jego ślina plusnęła jakieś 20 centymetrów od prawej burty tegoż okrętu. Nie chciał bynajmniej zniwelować efektów ostatniej suszy. W sumie nie pamiętał, żeby w ogóle ostatnimi czasy miała miejsce jakaś susza. Chciał po prostu okazać swoją pogardę dla kapitana, który go "dostarczył" do Denerim. W sumie nie musiał być mu wdzięczny. Nie dostarczał go bowiem za darmo. Ehvmer, bo tak się zwał ów mężczyzna, odpłacał mu się podczas drogi swoimi umiejętnościami i w zamian nieodpłatnie mógł dostać się do swojego miejsca destynacji. W sumie nie wiadomo czemu akurat wybrał to miasto. Może był to po prostu przypadek. Pierwszy lepszy okręt i wiadomo jak to się skończyło. No, dobra. Ehvmer nie uważał tego czegoś za okręt. Kapitana nie uważał za kapitana. Prawdziwy kapitan jest wilkiem morskim! Taki był jego stary kapitan, który umarł tragiczną śmiercią. A ten dzisiejszy się tylko podszywał pod kapitana z prawdziwego zdarzenia. Parszywy szczur lądowy. To tak jakby pudla wrzucić do oceanu. Zwierze po pewnym czasie nauczyłoby się utrzymywać na powierzchni, ale jego szczęki i umiejętności pływackie nijak się mają w obliczu tak potężnego stworzenia jakim jest orka czy kraken! Na Stwórcę! Nie ma nawet porównania. Oczywiście Ehvmer nigdy by nie wezwał imienia Stwórcy, ale to już inna historia. Poprawił tylko swoją broń, która wisiała mu u pasa i udał się w stronę gospody Pod Syrenim Ogonem. Kiedyś słyszał o tym parszywym przybytku. W sumie zastanawiał się nad tą nazwą. Syreny były niezwykle pięknymi kobietami. Więc z jednej strony taka rudera nie powinna się tytułować i reklamować pod szyldem syren, bo to niesłychana zniewaga i profanacja prawdziwego piękna. Jednak z drugiej strony, cóż takiego może być pod ogonem? Co syrena ma pod ogonem? Pewnie pod ogonem ma dupę! Bo jakoś srać musi, nie? Chyba nie trzyma tego wszystkiego w sobie, bo by eksplodowała i wywaliła z siebie wszystkie te ohydne ekskrementy. Cuchnąca sprawa. I to w sumie by się nawet zgadzało. Dupiata i gówniana speluna pod syrenim ogonem. Co by nie mówić o tym czymś, tam własnie wilk morski skierował swoje kroki. Wybór tej budy też pewnie był przypadkowy. A może wybrał ją dlatego, że było najbliżej? A może po prostu był ciekawy? Ciężko było się tego dowiedzieć, bowiem nawet sam Ehvmer nie znał odpowiedzi na to pytanie. Wszedł więc do pomieszczenia i kroki swe od razu skierował do szynkwasu. - Skryba Krakena! - zawołał barman, ewentualnie barmanka. Niby wyglądał jak jak kobieta, bo miał cycki i był niesamowicie gruby. Chociaż może dlatego miał cycki, bo był gruby. Grubi faceci też czasem miewają cycki i to cycki większe niż niejedna piękna i szczupła kobieta. Ehvmera to coś nie kręciło. To coś miało wąsa i krótkie włosy i potężne bary. Co to do cholery było? Jakiś stwór mityczny? W każdym bądź razie powitał wilka morskiego z należytym szacunkiem, używając jego pseudonimu. To znaczy, że wiedział z kim ma do czynienia - Życzysz sobie może rumu?I nagle okazało się, że w tym przybytku można dostać rum. Być może był on przeznaczony tylko dla specjalnych gości? A może dla tych, którzy go wcześniej zamówili? A może to był po prostu jednorazowy prezent dla Ehvmera? Tak dużo pytań. Tak mało odpowiedzi. Ehvmer skinął głową, a karczmarz, załóżmy, że to facet, udał się na zaplecze i po chwili przyniósł butelkę prawdziwego pirackiego rumu i wręczył go mężczyźnie. - Dzięki ... - ten odpowiedział, odwracając się. Popatrzył po zgromadzonych pytającym wzrokiem. Tak jakby chciał zapytać "Mam powiedzieć 'Dzięki, proszę Pana' czy 'Dzięki, o Pani'?". Oczywiście nikt tego pytania nie zrozumiał. Ehvmer nie był telepatą. Odwrócił się na powrót w stronę karczmarza i dokończył: - ... wasza miłość! - uśmiechnął się przy tym szeroko, zadowolony, że idealnie wybrnął z sytuacji. "Wasza miłość" to zwrot używany w stosunku do królów czy cesarzy, zarówno mężczyzn jak i kobiet piastujących te stanowiska. W sumie mógł też powiedzieć "dobry człowieku" i na jedno by wyszło. Klepnął barmana z całej siły w ramię, ale tak po przyjacielsku i następnie odwrócił się na powrót w stronę publiczności. Przyszła pora, by znaleźć sobie towarzystwo. Jedna butelka na jednego człowieka to stanowczo za dużo. Zwłaszcza jedna butelka "tego". Miał szczęście i znalazł gdzieś w pobliżu niezajęty stolik. Szybko więc wskoczył na niego, wznosząc butelkę wysoko ponad głowę, chcąc być doskonale widocznym. - No dobra, szczury lądowe! - wrzasnął, radośnie. Nie przejmował się w ogóle faktem, że prawdopodobnie siedzą tutaj ludzie związani z morzem. Chociaż dla niego i tak były to "szczury lądowe". Zero szacunku - Kto z was pragnie napić się ze MNĄ - zaakcentował słowo "mną", tak jakby był jakąś wielką osobą i picie z nim było dla ludzi zaszczytem - Mam tutaj coś milion razy lepszego niż wasze cholerne szczyny, do kroćset!Następnie odkręcił to coś i upił łyk. Nie płacił za to i to było widać. Dostał porządny rum za przysługę, a może był to po prostu prezent? Nie obawiał się też otrucia, bo po co ktoś miałby jego otruć? To przecież niedorzeczne. |
| | |
Rosaline - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Sob Maj 28, 2016 4:05 pm | |
| Zdecydowanie za dużo ludzi, pomyślała Ros, obserwując całe to towarzystwo. Dużo ludzi równało się większe prawdopodobieństwo, że ktoś zorientuje się, kim dziewczyna jest. A przede wszystkim jest paranoiczką przewrażliwioną na punkcie obserwowania jej przez innych. Nawet pomimo faktu, iż siedziała w takim miejscu, które porządni ludzie i nieludzie omijają z daleka. A propos ludzi i nieludzi. Siedząc w najdalszym, najciemniejszym kącie z dala od społeczności, Rosaline miała nadzieję zostać samotną. A tu proszę, niska, brudna dziewczyna, zdaje się krasnoludzica, dosiadła się do niej jak gdyby nigdy nic, rzucając obok swoje graty. W pierwszej chwili Ros spojrzała na nią z niemałym zaskoczeniem, dziwiąc się, że ta w ogóle odważyła się tutaj przysiąść, podczas gdy ona sama emanowała taką wrogością, że aż dziw brał, iż nie atakuje on innych fizycznie. Bo rudowłosa dziewczyna na maginię nie wyglądała, ot co, ubrana jak przeciętny wędrowiec. Tylko jej nastawienie było tak skrajne, że odpychała z odległości kilku metrów. Dlatego też krasnoludzica zdołała usiąść i zakosztować tych szczyn, które stały nietknięte przed Rosaline. Dopiero po chwili się otrząsnęła i zdołała wywarczeć: - To nie jest...- a potem do karczmy wkroczył ten marynarz i wzrok Ros powędrował za nim. Zastanawiała się, czy to nie aby ten Navan. W każdym razie był krzykliwy i protekcjonalny. Bardzo. W sumie... pasował jej na kapitana. Chciała do niego podejść, ale zwróciłaby tylko na siebie niepotrzebnie uwagę. Jak już się uspokoi i gdzieś usiądzie, to z nim pogada. Tymczasem została ta dziewczyna, która tak bardzo bezceremonialnie się do niej przysiadła. Rosaline nie lubiła ludzi. Nieludzi też, dlatego spojrzała na nią z wrogością i tylko wrogością. - Zapraszałam cię tutaj? - warknęła i z powrotem zaczęła obserwować tego człowieka, jakby to brudne dziewczę nie istniało już dla niej. Ona sama niespecjalnie była dobrym kompanem do rozmów. |
| | |
Affra - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Nie Maj 29, 2016 10:50 am | |
| "Groźne" nastawienie nieznanej kobiety, niezbyt wzruszyło rudowłosą - po tylu latach spędzonych wśród intryg na Orzamarskim dworze, istnieje mało rzeczy, które mógłby przerazić a już szczególnie nie taka chudzinka. Czując się niemal jak w domu, krasnoludka rozsiadła się wygodniej przyglądając przy tym swej nowej zimnej "przyjaciółce", ta najwyraźniej już chciała coś powiedzieć, jednak świeżo przybyły krzykacz zwrócił jej uwagę. Zresztą nie tylko niej, bo i sama Affra zdążyła się nim zainteresować. Po jego mowie, można było wywnioskować, że był jakimś żeglarzem? Rybakiem? Coś z tych rzeczy, których Panna Amminadav nie rozróżniała - kto by się przejmował morzem?! Tam przecież nie ma lyrium, chyba... Niemniej jednak jego propozycja darmowego(oby) wypicia czegoś innego od okolicznych szczyn była niezwykle kusząca, dlatego też bez zbędnych ceregieli wydarła się na całe pomieszczenia. - Ej! Tutaj Rybeńko, tutaj~! Co prawda nie miała pewności, iż posiadacz rumu zwróci na nią uwagę, ale kto wie, może obecność jej nowej "przyjaciółki" nieco szanse powiększy, wszak jest w miarę przyjemna dla oka. A właśnie, propo warczącej kobitki, ta wreszcie się odezwała. - Oh, wybacz. Nigdzie nie widzę aby gdzieś tu był twój podpis. A teraz zrób nieco miejsca i się ładnie prezentuj - może rum przyjdzie~! Odparła dość wrednie, ale cóż... nic złego na myśli nie miała, słowo! |
| | |
Ehvmer de Chevin - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Nie Maj 29, 2016 7:27 pm | |
| Mężczyzna nie widział, by ktokolwiek się zgłasza, więc zeskoczył tylko ze stołu i już miał udać się gdzieś i dosiąść się do pierwszego lepszego stolika i uprzykrzać życie pierwszej lepszej osobie, aż w końcu z odległego końca sali, chociaż w cale może nie był taki odległy, ale na pewno najciemniejszy, ktoś krzyknął. Marynarz rozpoznał słowa i już wiedział, że znalazł się ochotnik, który raczy z nim wypić kroplę tego przedniego trunku. Poczłapał więc w tamtą stronę, lekko się już chwiejąc i usiadł na przeciw Affry, tj. tej brudnej kobiety krasnoluda, która teraz wydawała mu się najpiękniejszą kobietą na ziemi. Wpatrywał się w nią, zupełnie pomijając siedzącą obok czarodziejkę. Oczywiście nie wiedział, że była czarodziejką, ale gdyby nie alkohol pewnie by oczarowała go swoim niesamowitym wyglądem. Mógłby nawet zatopić w niej swój miecz, ale w tej chwili liczyła się tylko brzydka krasnoludzica. Chociaż kto wie? Może w rzeczywistości nie była taka zła. - Co jest, księżniczko? - zwrócił się oczywiście do tej, która go zawołała - Zechcesz się ze mną napić? Mówił jeszcze normalnie, ale widać było, że niezbyt już kontaktuje. Miał chyba słabą głowę. Ale to przecież niemożliwe. Wilki morskie bowiem rodzą się z silną głową i mają taką do samego końca. Prawdopodobnie był to jeszcze widok bardziej dziwny niż widok kobiety krasnoluda w tej karczmie. Ehvmer upił jeszcze jeden łuk trunku z gwinta, a następnie butelkę postawił na stole. Niech kosztuje kto chce. Oczywiście rum ten to były jeszcze gorsze szczyny niż to piwo, ale za to wchodził sto razy szybciej i już po jednym obrzydliwym łyku następne smakowały jak najlepszy miód i babcine ciasteczka domowej roboty. Ciasteczka z jakimś uzależniającym cholerstwem. To była bowiem swoista inicjacja. Prawie jak Rytuał Katorgi. Albo go przejdziesz albo zostaniesz zabity. Albo weźmiesz łyk pirackiego rumu i go wyrzygasz i kolejny raz spróbujesz dopiero za 100 lat albo weźmiesz łyk pirackiego rumu i jakoś zaciśniesz zęby, tak, żeby wymiociny nie wypadły na podłogę, a potem je przełkniesz i zdasz ten niesamowicie trudny egzamin. Alkohol wejdzie sekundę później i przyssiesz się do butelki na długie godziny niczym tania portowa kurwa do fiuta bogatego szlachcica i będziesz wyłudzać kolejne mililitry przez długie godziny jak wspomniana dziwka wyłudza pieniądze swojego klienta. Tego trunku nie można było pić szybko, bo zwyczajnie żołądek by się zbuntował i powiedział mózgowi, że pora umierać. No, ale ciekawe jak sobie z tym poradzą towarzyszki Ehvmera, z których tylko jedną widział. Do tego tą brzydszą. |
| | |
Rosaline - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... Pon Cze 27, 2016 7:46 pm | |
| Arogancja krasnoludzkiej damy nieco zbiła z tropu Ros, aby po chwili ją rozzłościć. Czy ona śmiała ją zlekceważyć? Nie dość, że brudna, zabłocona i śmierdząca dosiadła się do niej, rozsiadła, aby pewnie zaraz wywalić swój wancioch na wierzch i bekać, smrodząc i tak już zasmrodzone powietrze tymi szczynami, to jeszcze wołała tego marynarza do stolika, choć to akurat było nieco na rękę czarodziejce. Nie musiała zbytnio przemęczać swej tak skrajnie aspołecznej duszy, podchodząc do tego pijaka i próbując się z nim dogadać. To on podchodził do nich, chyba lekko pijany. Kto widział, aby żeglarz po kilku łykach rumu był aż tak podchmielony? Cóż, może nie powinien nazywać siebie żeglarzem w takim razie. W kolejnym razie domniemany kapitan zbawczego statku Rosaline podszedł do stolika, przyprawiając młodą kobietę o mały zawał, bynajmniej wywołany jego urodą. Był to bowiem zawał ze strachu przed kolejnym obcym człowiekiem. Z lekkim lękiem wymalowanym na twarzy Rosie spoglądała na marynarza, obserwując uważnie każdy jego ruch. Ten zaś zdawał się przejmować tylko tą krasnoludzicą. Chyba naprawdę musi być pijany, skoro tak intensywnie się w nią wgapia... w końcu Rosaline otworzyła usta, i chyląc się przez stół szarpnęła rękawem Skryby Krakena, zwracając zapewne tym jego uwagę. - Jak ci na imię? - spytała szorstko, aczkolwiek z pewną nadzieją w swoich intensywnie zielonych oczach. Miodowy warkocz zwisał swobodnie z jej lewego ramienia, zaś pojedyncze kosmyki włosów opadały na twarz okrytą grubą warstwą zmęczenia, które głównie rysowało się pod jej oczami ciemnym kolorem. |
| | |
Sponsored content - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... | |
| |
| | |
| [Prywatna|Doki] W poszukiwaniu... | |
|