| [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem | |
|
|
Autor | Wiadomość |
---|
Paulo Squillis - dragon age PBF - |
Temat: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Pon Maj 16, 2016 9:03 pm | |
| Niedaleko portu, ale wystarczająco daleko żeby nie było go czuć, znajduje się bogatsza część miasta w której mieszka klasa średnia. To właśnie tu znajduje się największy rynek na którym za dnia dokonuje się tysięcy transakcji, a nocą złodzieje i szczury żerują na resztkach w rynsztokach. To tutaj w jednym z wielu domów nieróżniących się od innych mieszka Paulo. Dom posiada dwa piętra, piwnicę i poddasze. Na parter składa się: przedsionek, pokój gościnny, jadalnia i kuchnia. Na piętrze znajdują się 4 pokoje sypialne. Poddasze to magazynek i rupieciarnia - nieużywany. Piwnica to magazyn na jedzenie i napitki. Dom posiada dwoje drzwi, od frontu i od tyłu prowadzące do kuchni. W środku domu jest czysto i jasno dzięki wielu małym, nie zasłoniętym budynkami oknom. Wystrój wnętrz jest trochę lepszy niż w zwykłym domu handlarza, a motywem przewodnim jest morze i kolory niebieski i zielony z drobnymi wstawkami czerwonego. Frontowe drzwi z jasnego drewna wyglądające na dość ciężkie dzięki sporym okuciom czekają na pierwszych gości. Nad nimi znajduje się mały herb przedstawiający statek (dla znawcy to karawela) tnący fale, a obok tabliczka z napisem "Dom Monsieur Paulo Squillisa" oświetlona pobliską lampą. W środku widać drobny ruch i światło. |
| | |
Mirshen Oatuns - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Wto Maj 17, 2016 12:12 am | |
| Gdy tylko odbyła wszelkie spotkania, a czas okazał się łaskawy uznała, że trzeba udać się na umówione wcześniej spotkanie. Smukłe dłonie przejechały delikatnie, ale stanowczo po tkaninie jej sukni. Jedwab był wspaniały w dotyku, a jego faktura była wręcz magiczna. Czarna suknia wyszyta złotą nicią, opięła się jeszcze bardziej na jej ciele. Podkreślała jej wszystkie walory, począwszy od kształtu ciała skończywszy na jej kolorze skóry. Można by określić, że odzienie to było arcydziełem. Długie rękawy, które wycięte były od wewnętrznych stron rąk. Ozdobiła je w subtelny sposób, gdyż wiedziała, że zbyt duża ilość błyskotek mogłaby odwrócić uwagę od niej samej. Miała na nadgarstka po dwie bransolety, które zostały wykonane całkowicie ze złota, a przy tym wzbogacone kryształami o barwach wręcz niespotykanych. Palce ozdobione swymi ukochanymi pierścieniami, ale też i rodowym sygnetem. Dekolt sukni był wycięty w półkole, ale nie przesadnie, a sama szyja udekorowana naszyjnikiem z turkusowym kryształem i herbem rodu, który przedstawiał krwawiącego węża, którego oplatają czarne jak sama ciemność ciernie. Strój sięgał ziemi, ale po części było widać jej nogi i niezbyt wysokie pozłacane pantofle. Na to wszystko narzuciła czarne niedźwiedzie futro, gdyż nie chciała narazić się na chłód nocy. Wyglądała zjawiskowo, ale dlaczego nie pojawiła się w zbroi? W końcu kto jak kto, ale Mirshen nie ufała gospodarzowi, ani biorącym udział w uczcie gościom. Prawda była taka, że gdyby przybyła w ubraniu przeznaczonym do walki przekazałaby im jasną informacje, iż obawia się ich, a przy tym jest słaba. Jej siła nie drzemała w uzbrojeniu, a darze magii, który płynął w jej żyłach, a nie w stalowych blachach.
Nie przybyła sama, gdyż wiecznie jej towarzyszący sługa stał tuż za nią. On natomiast preferował zupełnie inne szaty, które były ciężkie i przeznaczone do obrony swej pani. Na sobie miał zbroje, wykonaną z wysokiej jakości stali, ale tak gustowną, by nie obrazić osoby, która ich zaprosiła. Stworzona była również w taki sposób, by mógł z łatwością się poruszać, a tym bardziej usiąść. Przy pasie miał miecz półtoraręczny, a wszystko to po, by chronić Mirshen. Był jej strażnikiem, który obiecał, że ukochanej córce jego pana nic się nie stanie. Lojalność niewolnika nie znała granic, a jego oddanie wydawało się wręcz nierealne. Wszystkich da się przekupić i zmanipulować, ale nie jego. Niewolnik nie marzy o wolności, nie zastanawia się nad możliwościami. Myśli tylko o tym, jak zadowolić swojego władcę i co przyniesie następna godzina. Ci, którzy stali po stronie jej przyszłych towarzyszy byli inni, gdyż posiadali wolność i swoje własne pragnienia, a nic tak nie pomaga w ich realizacji jak pieniądze. Swą mocarną dłonią uderzył dwukrotnie w drzwi, stojąc po lewicy Mirshen. Czekali, aż zostaną zaproszeni do paszczy intryg, które zwą w Orlais rozmowami. |
| | |
Paulo Squillis - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Sro Maj 18, 2016 10:29 am | |
| Było mało czasu, a Paulo musiał być przgotowany do przyjęcia tak znamienitych gości. Grungir zajął się zebraniem zapasów z magazynów i organizacją domu, a Ślepy kupił odpowiednie świeże produkty jak chleby i owoce. Sam Paulo sprawdził wykazy i pożyczył sobie na ten wieczór kilka ingredencji. Niestety niektóre były nie dość że dobrze strzeżone to jeszcze zamknięte w kufrach, ake i z tym Paulo sobie poradził choć prawie godzinę męczył się z jedną ze skrzyń. Teraz tylko drobne przygotowania i Paulo był gotowy. Jego kompani przygotowali kusze i dostali instrukcje. Nie mineło wiele czasu gdy ktoś ciężko zapukał od frontu. Gra się rozpoczęła - pomyślał. Drzwi się lekko uchyliły, a krótkonoga postać opuściła kuszę zobaczywszy gości. - Przepraszam Panią ale to dość niebezpieczna dzielnica a Pan ma swoich adoratorów - ostatnie słowo krasnolud wymówił z przekąsem. Otworzył drzwi do końca i gestem zaprosił Mirshen i jej towarzysza do środka. W salonie siedział Ślepy trzymając luźno kuszę pod ręką. Od samych drzwi Mirshen mogła wyczuć aurę magii z domu. |
| | |
Mirshen Oatuns - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Sro Maj 18, 2016 2:23 pm | |
| Aurę magiczną, którą emanował dom poczuła w formie uderzenia. Jej podejrzliwość natychmiast wzrosła, a ostrożność kazała jej, by zapobiegła wszelkim niedogodnością. Nie mogła sobie pozwolić na niepowodzenie, a tym bardziej narażenie się. Nie ufała Paulo od początku, a gdy ten zaserwował jej jako danie główne wyczuwalną energię magiczną zrozumiała, że sama kolacja może być czymś nad wyraz niebezpiecznym. Miała swoją listę priorytetów, a życie kupca, czy też podróż akurat jego statkiem nie znajdowały się na niej. Musiała natychmiast działać, gdyż miała jeszcze ku temu okazje. Nie wiedziała co za niespodzianki szykują się dla niej, ale zdawała sobie sprawę jakie ona może przyszykować dla niego.
Stała tuż przy progu drzwi, ale dalej na zewnątrz. Uśmiechnęła się subtelnie do krasnoluda, w ten swój specyficzny sposób. Ręce miała skrzyżowane na plecach, a długie rękawy umożliwiały jej wiele rzeczy. Ukryte pod materiałem sukni dłonie zostały poranione, ale na jej twarzy nie pojawił się nawet cień bólu. Była magiem krwi, a cierpienie było częścią jej czarów. Skaleczone przez pierścień, który służył właśnie do cięcia jej dłoni, a wszystko po to, by ukrywać swe tkanie w jak największym stopniu. Dłonie pokryła posoka, a ona dalej z uśmiechem stała i wpatrywała się w krasnoluda. Jej spojrzenie złączyło się z jego, w momencie gdy zabrała głos. - Niebezpieczna? Odniosłam wrażenie, że to jedna z bogatszych. - jej głos był delikatny, ale nie słaby. Bramy umysłu otworzyły się w tym samym czasie, w końcu posiadała podzielną uwagę, a fakt, że jej nauki odbywały się w Tevinterze stawiał ją na lepszej pozycji. Nic ją tam nie ograniczało, a strach, który powstrzymuje magów przed sięgnięciem do doktryn brutalnych i potężnych nie był częścią jej osoby. Ona się nie bała, a jedynie fascynowała. Potężne wrota jej woli otwarły się z hukiem, ale tylko i wyłącznie słyszalnym dla niej. Magia krwi była dziedziną, która stała nad wszystkimi. Wygłuszenie jej, a tym bardziej wyczucie było naprawdę ciężkie. Ponoć gdy ktoś jest pod wpływem kontroli umysłu, to jego uwolnienie jest wręcz niemożliwe. Z wnętrza jej umysły wydobyło się zaklęcie, a ona szybkim i zgrabnym ruchem wyciągnęła przed siebie dłoń. Posoka już dawno spłynęła na podłogę, ale ukryta pod wieloma warstwami sukni była można by rzec, że niezauważalna. Powiadają, że najlepszą obroną jest atak, a w tym przypadku dwa ciosy, których natura była magiczna. Spowita szkarłatną cieczą dłoń, która posiadała na już na sobie pieczęć, była wymierzona w stronę niskiego z natury mężczyzny. Zaklęcie zaczęło trwać, a siła jej woli była potężna. Wszystko po to, by przejąć kontrolę nad umysłem delikwenta. Kontrola czyjeś krwi wymagała wprawy, ale Mirshen ją posiadała, chociaż brała pod uwagę, że jakimś cudem może się wymknąć z jej zaklęcia, ale podejrzewała, że szansę są nikłe. Gdyby oparł się kontroli to płyn, który obejmuje jego ciało najprawdopodobniej wzburzyłby się, a posoka w jego żyłach zadałaby mu ogromny ból. Odległość, która ich dzieliła pozwalała jej na efektywne wymierzenie czaru, a prawdopodobieństwo chybienia zmalało. Gdy tylko jej się powiedzie zacznie od rozmowy, gdyż jej obiekt czarów powinien stać się rozmowny, szczery i nad wyraz lojalny. - Co planuje twój pan Paulo Squillis wobec mojej osoby na kolacji? - pytanie musiało być precyzyjne. Jej głos rozbrzmiał, ale słowa wypowiedziała tak, by usłyszał je tylko mężczyzna. Nie chciała się zdemaskować. Nie zmieniało to faktu, że tak czy siak był on stanowczy. Niewolnik stał tak, by w razie niepowodzenia zablokować strzał z kuszy swym ciałem i zbroją. |
| | |
Altaris Howe - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Pią Maj 20, 2016 11:02 am | |
| Altaris, pomimo chwil zwątpienia i zmęczenia postanowił pojawić się na kolacji u Paula, wraz z czwórką swoich znajomych. Dopuścił do sytuacji, gdzie z całej ich piątki aż czterech było zmęczonych, było to niemalże mało rozsądne. Ale cóż, nawet na służbie przy ciężkiej pracy trzeba umieć się od czasu do czasu zabawić i świętować, nie zważając na okoliczności, które działy się wokół. Trzeba było umieć chwytać życie za nogi i bawić się, póki było można. Cieszyć się ze wszystkiego, z czego dało się cieszyć, a teraz przecież mieli powód do cieszenia się i świętowania. Zmiana władzy i hierarchii nadchodziła szerokimi krokami. Krokami szerokimi, jak jeźdźca po zbyt długiej jeździe, lub krokiem mężczyzny, który kocha innych mężczyzn.
Czarna zgraja nadeszła do domu Paula, niewyspana i zmęczona wieloma godzinami picia i zabaw od poprzedniego wieczora. Przy pasach były miecze, na plecach tarcze, a w rękawach magiczne sztuczki.
- Halo? Podobno ma się tu jeść - powiedział głos tego, który szedł z przodu. Obecnym gościom i gospodarzom tego domu dotąd nie znany. Formacja czekała, aby po prostu wejść, zjeść i pójść spać. |
| | |
Paulo Squillis - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Pon Maj 23, 2016 8:19 pm | |
| - Spoiler:
Żeby było łatwiej wrzucam rzuty parteru i piętra, piwnica jest jednym pomieszczeniem, a na poddasze wchodzi się z korytarza
Grungir oczekując na wejście gości, opuścił kuszę trzymaną w jednej ręce, drugą trzymał drzwi. Przez ułamek sekundy patrzył się otępiały na maginkę, później wybałuszył oczy, aż mu popękały krwinki. Przez chwilę się opierał, ale potężna i nie znosząca sprzeciwu moc przerwała tamę i runęła na umysł krasnoluda. W tej chwili jego jaźń stała obok i krzyczała gdy jego ciało nie reagowało. Ślepy na widok znajomych twarzy w drzwiach przestał celować z kuszy w drzwi. Widząc stojącego jak posąg towarzysza kurczowo trzymającego klamkę od drzwi, aż mu pobielały kostki na ręce oraz widząc jak z drugiej ręki mu kusza upada na podłogę, Ślepy domyślił się że coś nie gra i to bardzo. Grungirowi aż kropla krwi pociekła z nosa i łzy napłynęły do oczu, ale tego Ślepy zobaczyć nie mógł bo krasnolud stał bokiem do niego. Ślepy miał już na karku wiele burd i w sumie był już trochę za stary na wojaczkę, ale nigdy nie walczył ani nie spotkał maga i swoją wiedzę czerpał z ludowych przekazów i plotek w karczmach. Wiedział za to, że magowie są skrajnie niebezpieczni, a magowie z Tevinter są magami krwi czyli demonami. Nie wiedział czemu ta diablica przyszła do biura jego szefa, ani czemu on zaprosił ją na kolację, ale wiedział, że stało się coś złego z jego dobrym kumplem, nawet ślepy by zauważył. Ślepy był bardzo opanowany, więc wstał z kuszą luźno zwisającą w prawej ręce i powiedział: - Zawiadomię Pana że już są goście. - bał się trochę, był zły, ale głównie czuł dezorientację. Gdyby ktoś nagle wyskoczył na niego nie zawahałby się chwili tylko strzelił do niego z kuszy znając go pewnie między oczy. Gdy to powiedział nie czekał na dalszy rozwój wydarzeń tylko nie odwracając się do końca plecami poszedł do salonu gościnnego za nim przez otwarte drzwi i zniknął po chwili kierując się w prawo. Gdy Ślepy zniknął za drzwiami Grungir takim samym tonem i szeptem odpowiedział: - pan Paulo Squillis wobec twojej osoby planuje uroczystą kolację - ponieważ nacisk był zbyt wielki dokończył: - ja ze Ślepym mieliśmy mieć kusze i być przygotowanym na wszystko, pan Paulo Squillis nie wychodził z jadalni od 2 godzin - na ten moment krasnolud wyczerpał swoją wiedzę i czekał na resztę instrukcji. W tym czasie w jadalni Paulo usłyszał chrzęst drzwi wejściowych i przywitanie Grungira. Jeszcze raz wszystko sprawdził i wygodnie rozsiadł się na swoim krześle. W tym samym czasie gdy Grungir kończył swoją spowiedź, drużyna Altarisa doszła do drzwi w których stała Mirshen wraz ze swoim niewolnikiem.
Ostatnio zmieniony przez Paulo Squillis dnia Sro Maj 25, 2016 4:17 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | |
Altaris Howe - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Pon Maj 23, 2016 11:35 pm | |
| - Ejo! - zawołał radośnie jeden z towarzyszy Altarisa, który tego samego dnia powitał część tutaj zgromadzonych swoim pięknym głosem, na co kolejny dodał z przekąsem, jakby nadrabiając za tego pierwszego - Witajcie - chociaż ton jego głosu był równie ochrypły i siwy, co jego włosy.
- Dzień dobry drodzy gospodarze. Droga maginko. Drogi duży panie małomówny - zapowiedział się Altaris, stając obok całej grupki. Odziani w czarne pancerze i tego samego koloru stroje trzymali pod pachami czarne hełmy ze srebrnymi maskami. Druga ręka spoczywała na rękojeści miecza. Była ich cała piątka w sumie. Włosy były u wszystkich zaczesane, jeśli ich włosy były na tyle długie. Jeśli mieli brody, to były uporządkowane. Umyci byli wszyscy - a na pewno takie wrażenie sprawiali. Byli wyprostowani, dumni i czyści. I prawdopodobnie już trzeźwi. Jednakże, pewien mędrzec powiedział kiedyś... - Pewien mędrzec powiedział kiedyś, że alkohol jest jak Rewarnir Guerrin. W starciu z nim nie masz szans, więc musisz się albo poddać, albo wygrać sprytem. Dzisiejszy dzień czas zacząć od tego właśnie starcia, bo mam dzisiaj ochotę chyba się poddać - zażartował co do swojego pochodzenia, doskonale wiedząc, że był wieczór, a nie początek dnia. A może dla niego to był właśnie ranek po solidnym spaniu?
Piątka była gotowa do wejścia - No, prowadźcie do stołu. Panno Mirshen, jak pannie sprzyja dzisiaj humor co do tejże kolacyj? - zagaił, wysuwając w jej kierunku swój łokieć, proponując poprowadzenie jej ku stołowi. Być może wypadało, być może nie. Mało go to jednak obchodziło. Synowie bogatych rodzin często mieli w swojej naturze lekkomyślność. |
| | |
Aeryn Howe - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Sro Maj 25, 2016 3:57 pm | |
| Wszystko, co otaczało Aeryn było nowe, dlatego też dziewczę z nieukrywaną fascynacją przyglądało się barwnym ulicom Val Royeaux i jeszcze osobliwszym personom, które je wypełniały. Na moment zapomniała o gryzących ją wyrzutach sumienia, jako że jej wyjazd z Amarantu w towarzystwie Altarisa nie miał ani aprobaty ojca, ani tym bardziej matki. Kiedy zaproponował, aby towarzyszyła mu podczas wieczornej kolacji, spędziła sporo godzin na przygotowaniach, będąc wybredną jak mało kiedy. W przerwach między buszowaniem w kufrach, tańczeniu w tkaninach przed lustrem, a także próbą okiełznania bujnych, jasnych loków, wypytywała o tutejsze zwyczaje, o ciekawostki, a każda odpowiedź tylko prowokowała do kolejnych pytań. Z Altarisem - poza jego towarzyszami - zjawił się ktoś jeszcze. Ktoś, kto w oczekiwaniu, gładził materiał pudrowej, dopasowanej sukni, aż nie upomniała samą siebie. W podobnym odcieniu, jedwabne rękawiczki, które sięgały łokci, marszczyły się w okolicach palców, kiedy bezwiednie zaciskała je i na zmianę rozluźniała. Końcem końców zdecydowała się na prostotę, ponieważ poza rodowym pierścieniem, założyła tylko sznur drobnych pereł, układający się miękko na odsłoniętej skórze. Ufała, że dzisiejszego wieczoru na własnej skórze przekona się o orlezjańskich zwyczajach, a także tutejszej gościnności. Na pamięć znała długie fragmenty listów, w których Altaris rozpisywał się o specyfice Val Royeaux i do których często wracała. - Dobry wieczór. Przywitała się oszczędnie w słowach, bynajmniej nie speszona bądź co bądź licznym towarzystwem, a jej spojrzenie od razu przeskoczyło na maginię, której przyglądała się przez dłuższą chwilę z nieukrywaną - ale wciąż dyskretnie! - fascynacją. Aeryn nie spotkała nigdy osobiście kogoś, kto parał się czarami, bliskość więc kogoś takiego zdominowała na ten moment jej uwagę. |
| | |
Vashta - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Czw Maj 26, 2016 7:38 pm | |
| Kobieta zmienną jest. A już na pewno zmienna jest osoba, która w sobie nie ma ani krzty patriotyzmu, a wręcz gardzi swoim rodzinnym krajem. Vashta nie planowała pojawić się u Squillisa, ale podczas wędrówki po mieście jakoś sama trafiła w jego progi. A może to było nieco inaczej... prawdopodobnie chciała zgubić jakiś pościg związany z doprowadzaniem do końca procedury pożyczania - na zawsze - jakiegoś cennego przedmiotu. Tak czy inaczej, pojawiła się tam, gdzie nie zamierzała. A skoro już się znalazła w takim jak to miejscu, doszła do wniosku, że może jednak nagiąć swoje zasady (!) i poznać lepiej członków swojej nowej, tymczasowej drużyny. Weszła do środka w takim stanie, w jakim opuszczała biuro Squillisa, była więc jedyną kobietą w tym gronie, która nie dbała o wygląd podczas kolacji. Nic więc dziwnego, nie dbała bowiem o piękne suknie, a biżuterię preferowała w sakiewce i w dodatku wolała upłynnić ją jak najszybciej to możliwe.
Nieco niechętnie, ale została wpuszczona do środka. Zaraz po przekroczeniu progu drzwi wejściowych, szybko przeczesała dłonią włosy, żeby nieco ułożyć potargane w biegu kosmyki. Tak, trochę się nabiegała. Było też nieco krzyków za nią. Całe szczęście była szybka. W końcu pojawiła się tam, gdzie była już cała reszta, prawdopodobnie zdążyli już przejść do jadalni i usiąść przy stole. Rozpoznała wszystkich z wyjątkiem jednej osoby. Nie zawracała sobie jednak głowy blondynką, uznała że jej obecność miała jakiś cel. Albo dołączyła do wyprawy, albo po prostu mieszkała w tym domu. Możliwe, że była rodziną Squillisa, albo kimś w tym rodzaju. - Hmm... niespodzianka -w niecodzienny sposób powitała wszystkich. Jeśli była możliwość, żeby Vashta wybrała sobie miejsce do siedzenia, wybrała takie koło Mirshen. Uznała bowiem, że będzie miała o czym z nią porozmawiać. Chociażby o egzotycznym dla niej Tevinter. |
| | |
Mirshen Oatuns - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Czw Maj 26, 2016 8:19 pm | |
| - Rozumiem - rzuciła po wysłuchaniu słów swojego nowego niewolnika, który związany był z nią potężną magią krwi. Musiała jak najszybciej usunąć wszelkie dowody, a by tego dokonać wdarła się przez kolejne wrota jego umysłu, a wszystko po to by usunąć wszelkie ślady, użycia zaklęcia. Własną krew, która toczyła się po jej dłoniach wchłonęła. Ciało ludzkie jest czymś nad wyraz fascynującym, a medyczna wiedza w połączeniu z jej dziedziną magiczną, była nad wyraz użyteczna. Pory na jej ciele wciągnęły szkarłatną ciecz, która formowała się tak jakby Mirshen władała nią jak niepodzielna królowa. Ślad po posoce zniknął, a ona była czysta jak łza. Krasnolud mógł reagować teraz w pełni, a jego prawdziwa osobowość, która nie była przytłoczone przez żadne czary powróciła. Rozdarty umysł mężczyzny już nie był dla niej żadnym wyzwaniem, a teraz mogła używać go w przyszłości przy niewielkich wydatkach.
Oatuns już miała udać się do wnętrza posiadłości, ale została zaczepiona przez drużynę Howe'a. Mirshen natychmiast uśmiechnęła się na ich widok, a po słowach wstępnych, których spodziewała się po Altarisie jej subtelny uśmiech jedynie urósł. - Witam drogi Altarisie Howe. - odpowiedziała na jego przywitanie swym melodyjnym i delikatnym głosem. - Nie wyglądasz na takiego, który pragnie się poddać. Odziany w zbroje na kolacje? Kultura w tej części Thedas nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. - po czym dodała, śmiejąc się cicho i nieostentacyjnie. Naprawdę dziwiło ją to, że zamierzają jeść cokolwiek w pełnym uzbrojenie. To musi być naprawdę niewygodne! - Jestem pełna, ale nad wyraz ciekawa. To moja pierwsza podróż do Orlais, a więc mam nadzieje, że poznam odrobinę obyczaje... - przerwała na chwilę, gdyż zrozumiała, że użycie słowa tubylcy mogło obrazić Orlezjanina. Nie chciała pokazać, że uważa tych, którzy nie pochodzą z Imperium Tevinter za ledwo cywilizowane narody. - ... mieszkańców! - dodała po chwili. - Czasami wspólny język płata mi figle, wybacz panie Altarisie. - gdy tylko szlachcic zaproponował jej doprowadzenie na kolacje Mirshen zgodziła się, a ich ręce połączyło się w całość! Owinęła się jak wąż, ale subtelnie i wręcz niewyczuwalnie. - Cóż to za młoda dama w twoim towarzystwie? Przepiękna suknia, ależ mi żal, że nie posiadam jasnej skóry. - dodała po chwili uśmiechając się przyjaźnie do dziewczyny. Jej sługa nie odezwał się na słowo, w końcu nie miał jak. Pomruki i dziwne odgłosy odpadały, gdyż niewolnik bardzo dobrze wiedział, że wśród wyżej urodzonych musi być niezauważalnym cieniem. Był strażnikiem, który jedynie podążał za swą panią.
|
| | |
Paulo Squillis - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Czw Maj 26, 2016 9:14 pm | |
| Grungir otrząsnął się po czymś co mu się wydawało wiecznością w zawieszeniu, a tak naprawdę było chwilą. Zaskoczony tym, że nagle obok niego pojawiła się gromada co prawda znanych mu ludzi, ale jednak nagle się pojawiła. Ostatnie co pamiętał to przywitanie z maginką oraz jej dziwny wzrok... właściwie to nie bardzo pamiętał, a bardziej czuł. Gdy tylko skupił na chwilę swoje myśli na tym odczuciu, od razu zapomniał o czym myślał. Grungir stał tak przez minutę gdy goście wchodzili do jadalni, a później podniósł swoją kuszę, wytarł twarz i zamknął drzwi wejściowe. W jego umyśle gdzieś głęboko czaiła się prawda, na ten moment pukała delikatnie w drzwi świadomości i nieśmiały głosikiem mówiła, że coś jest nie tak.
Goście wchodząc do jadalni zauważyli jak Paulo właśnie kończył rozmowę ze Ślepym, który wyglądał na dość przejętego. W tym samym momencie w którym drzwi się otworzyły, a wzroki zebranych się spotkały, Paulo jak gdyby nic się nie stało, uśmiechnął się szeroko spod maski i gestem zaprosił wszystkich do stołu. Paulo był ubrany w cienki surdut i dość gustowne spodnie z lampasami, nie był ubrany przesadnie elegancko, ale z klasą i stylem. - Zapraszam do stołu i witam w moich skromnych progach - powiedział pokazując rękami jadalnię. Ślepy szybko wyszedł drzwiami do kuchni, zastanawiając się co ma zrobić. Ponieważ Mirshen wraz ze swoimi niewolnikiem prowadzili to Paulo pokazał jej miejsce honorowego gościa czyli naprzeciwko miejsca gospodarza ( tam gdzie stał Paulo czyli na najdalszym miejscu skierowanym w stronę drzwi z których wyszli goście) mówiąc: - Mademoiselle zapraszam naprzeciwko mnie. Gdy Altaris jako drugi szykował się do zajęcia miejsca, Paulo szybkim krokiem podszedł bliżej do niego. - Szanowny Altarisie proszę zajmij moje miejsce, gdyż nie będę ukontentowany jeżeli usiądziesz na mniej zaszczytnym miejscu, a Mademoiselle nie znam i szczerzę żałuję. Jestem Paulo Squillis miło mi poznać - zwrócił się do nie znanej mu dziewczyny wchodzącej razem z dziedzicem Howe. Sam Paulo usiadł obok niego lub obok niej zależnie , jeżeli jego towarzysze pozwolili. Gdy weszła lekko spóźniona Vashta Paulo przywitał ją skinieniem głowy i powiedział: - zapraszamy do stołu Panienkę Vashtę.
Uwadze gospodarza nie umknęła nowa twarz, która przyszła razem z Altarisem. Każdy z jego gości był ubrany na inną okazję i choć Mirshen i ta nowa dziewczyna wyglądały pięknie i były ubrane bardzo elegancko, to w połączeniu z resztą towarzystwa wyglądało to dość zabawnie. |
| | |
Altaris Howe - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Czw Maj 26, 2016 11:45 pm | |
| - Wieczór zapowiada się naprawdę przyjemny. Chodź, kruszyno - powiedział całkiem głośno, a na samym końcu dodał trochę cicho w kierunku swojej młodszej siostry, kiwając w stronę Borda, a następnie spoglądając na swój łokieć. Bord, ochroniarz Altarisa, wysunął swój łokieć, proponując go Aeryn, by poprowadzić ją dalej. Był starszy od niej i na pewno dużo bardziej zakłopotany, bo miał nietęgi wyraz twarzy, może nawet nieśmiały. Obok Vashty jakby spod ziemi wyrósł uśmiechnięty szeroko Gorin, nie mogąc powstrzymać swojego uśmiechu, również proponując Vashcie swój łokieć, nawet bez sugestii czy pozwolenia Altarisa. Gorin uniósł brwi wysoko, marszcząc czoło, a potem kilkukrotnie poruszał nimi w górę zachęcająco. Jeśli więc pozostałe damy zaakceptowały pomocne łokcie, to zostały poprowadzone. Altaris zaś, chociaż zakładał, że Mirshen powinna się zgodzić, to lekko się zdziwił ciepłotą jej zachowania - wcześniej wydawała mu się dużo bardziej chłodna i wręcz przerażająca. Teraz, czując, jak owija się wokół jego ramienia, poczuł dziwne uczucie w brzuszku, nabierając nagle powietrza w płuca, spoglądając na nią niepewnie. Przybrał jednak jedną ze swoich najlepszych min przymrużonych oczu i podniesionych kącików ust. - Każdy lubi wygrywać, ale dobre historie piszą o bohaterach, którzy długo walcząc, finalnie polegli. Na mnie jeszcze nie czas, miejmy nadzieję - wymownie spojrzał się na swoją towarzyszkę, lekko przyciągając łokieć do siebie przy wchodzeniu w zakręt w kierunku celu ich krótkiej podróży, jakby żeby zmieścić się tam w parze, ale w sumie bardziej, by poczuć bliskość kobiecego ciała. Słowa natomiast popierały to, o czym myślał - mogłaby go zabić z dziecinną wręcz łatwością. Powinien stamtąd uciekać czym prędzej, by ujść z życiem. Ale nie chciał. Coś go tam trzymało. Ryzyko było wręcz ekscytujące. Słysząc pytanie o damę, przypomniał sobie, że w sumie z winy Mirshen zapomniał o własnej siostrze. Przypomniało mu się to w tym momencie, w którym wprowadzali się wszyscy wzajemnie łokciami (o ile pozostałe dwie niewiasty łokcie zaakceptowały) do pokoju - Ośmieliłbym się stwierdzić, że tak panience wystarczająco do twarzy... Chwila, czy to niedźwiedzie futro? Ja... - w sumie był zdziwiony swoim przejętym tonem i przez chwilę walczył, żeby nie dać po sobie poznać, że prawie przegrał z napłynięciem rumieńca. Podnosząc teraz oczy na Paula wraz z tonem swojego głosu wręcz zaśpiewał swoim okrzykiem w odpowiedzi na słowa gospodarza - Paulo! Jesteś nad wyraz miły i kulturalny. Dobrze, zapamiętam ten akt etykiety. Ah, tak. Teraz mogę wszystkim przedstawić moją młodszą siostrę, Aeryn - uśmiechnął się promiennie najpierw do siostry, a potem do Mirshen, lekko jednak mrużąc oczy, odprowadzając ją do przedstawionego jej przez Paulo miejsca. Rozglądając się uważnie po pomieszczeniu, a także swoim krześle. Idący obok niego ładny Serafin - jeden z jego przybocznych, upuścił coś z łoskotem na ziemię i schylił się, by to podnieść, zaglądając pod stół. - Obdarzam Cię zaufaniem, Paulo. Mało kto może liczyć na moje prawdziwe zaufanie. Dzisiaj będziemy pić. I rozmawiać. Dużo pić. I dużo rozmawiać - zapowiedział poważnym tonem głosu, z ostrożnością siadając na krześle na przeciwko Mirshen, zachęcająco spoglądając na swoją siostrę, czyby może nie zechciała usiąść obok niego. Gorin śledził Vashtę, Bord był lekko zakłopotany, a pozostała dwójka usiadła na wolnych miejscach, jeśli takie były. Ktoś podał Altarisowi torbę, z której pod stołem wyjął lekkie, czarne pantofle - bardzo cienkie i lekkie, domowe i wyjściowe buty, które zastąpiły cięższe buty codzienne. Nikt chyba tego nie zauważył. Przeczesując dłonią wymyte już włosy po wcześniejszym pijackim tango rozejrzał się raz jeszcze z ostatnią dozą podejrzliwości. - Panienka Vashta, może by raczyła dać mi tenże komplement, by wypić ze mną, gorzałę, o ile Paulo Sukilis nam tego nie poskąpi? - zapytał wyraźnie z trudem dwornym językiem Gorin, jeden z przybocznych Altarisa. Jak na jego warunki życiowe, posługiwanie się takim kwiecistym językiem było nie lada wyczynem. - Zatem, Paulo, czym nas dzisiaj ugościsz? - zapytał wprost, zakładając nogę na nogę z delikatnym chrzęstem swojego pancerza, na którym, tak jak u Mirshen, spoczywała niedźwiedzia skóra z całą niedźwiedzią głową ze szlachetnymi kamieniami w oczach. Howe'owie chyba byli zrobieni z przepychu. Z przepychu, wina i dobrej zabawy. Zakładając nogę na nogę, spoglądając na Paula jakby niechcący dotknął końcówką swojego dopiero co założonego buta nogi siedzącej na przeciwko Mirshen. Był ciekaw, co przygotował dla nich gospodarz - jeśli mieli rozmawiać o interesach, trzeba było przejść do interesów. Nie kręcić się wokół tematu, a chwycić go za jajca i wykręcić, by zrozumieć jego sekrety. Sekrety interesu. Tak. |
| | |
Aeryn Howe - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Pią Maj 27, 2016 8:25 pm | |
| Kiedy jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Mirshen, Aeryn odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. Nie ulegało wątpliwości, że chętnie zasypałaby maginię pytaniami, aczkolwiek nie wypadało już, teraz, w progu. Wieczór był długi, prawda? Jeszcze nadarzy się okazja, aby Oatuns sprecyzowała niewiadome. Ignorując zakłopotanie Borda, objęła smukłymi palcami zaoferowane jej ramie, tym samy traktując biednego, nie wiedzącego gdzie oczy podziać chłopaka jak równy sobie. Prawdopodobnie obawiał się, że cokolwiek by nie zrobił, od razu popełni jakiś nietakt, tym samym narażając się na gniew Altarisa, dlatego i Bordowi posłała promienny uśmiech. Przecież Aeryn nie gryzła. Musiała przyznać, że gospodarz dołożył wszelkich starań, aby przyjąć ich z honorami. Idąc, prowadzona przez zbrojnego, jej spojrzenie uciekało na wystrój jadalni, na zastawiony stół, w końcu na samego Squillisa, przy czym ten wydał się jej... młody? Aeryn musiała przyznać przed samą sobą, że spodziewała się ujrzeć kupca o wiele starszego, bardziej zbliżonego wiekiem do Altarisa, przy czym tylko utwierdziła się w przekonaniu, że zbyt stereotypowo pochodziła do profesji kupca i wcale nie musiał on być od razu okrągłym mężczyzną z wąsem, od których roiło się w dzielnicy kupieckiej Amarantu. - Aeryn Howe. Przyjemność po mojej stronie, Panie Squillis. Odparła, wymieniając te drobne i niewymuszone uprzejmości z gospodarzem, nawet, jeśli były one zbędne, bo w chwilę później Altaris dokonał oficjalnej prezentacji jej skromnej osoby. Aeryn dygnęła dworsko, lekko zadzierając głowę, co by móc spojrzeć na towarzyszy przy stole. - Jestem niezwykle podekscytowana możliwością spędzenia pierwszego wieczoru w Orlais w tak miłym towarzystwie. Kąciki jej ust drgnęły, a uśmiech tylko rozjaśnił już i tak czystobłękitne oczy dziewczęcia. Zajęła zaproponowane jej miejsce, mając prawdopodobnie po swej prawicy brata, z kolei po lewicy Paula. Mężczyźni rozmawiali o interesach, z kolei Aeryn lekko przekrzywiła głowę ku lewemu ramieniu, kiedy jej wzrok skupił się na Mirshen. - Proszę mi wybaczyć tę śmiałość, lecz nie pochodzi Pani ani z Orlais, ani z Fereldenu, prawda? Ciekawość wygrała i musiała spytać, kiedy miała pewność, że nie wejdzie nikomu w słowo. |
| | |
Paulo Squillis - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Sob Maj 28, 2016 2:40 pm | |
| - Spoiler:
Proponowany układ siedzenia przy stole.
Gdy wszyscy zaczęli siadać Paulo klasnął dwa razy, a dwie elfki wyszły z kuchni i położyły na stole ciepłe dania. Pieczona gęś, nadziewana kaczka oraz noga cielęca leżały i pachniały zachęcającą. Do tego podano ciepły chleb i zawiesiste ciemne sosy. Kolację uzupełniało Royal du Chatoeu, które tak smakowało Altarisowi oraz orzeźwiające lekko słodkie białe wino. Pod stołem oprócz dywanu i czyichś nóg nic nie było. - Przechodząc od razu do sedna. Chcę w lżejszej i znacznie przyjemniejszej atmosferze porozmawiać o naszej wyprawie. Tak aby każdy mógł powiedzieć nurtujące go pytania. Dla przykładu chciałbym nie płynąć bezpośrednio do Denerim czy Amarantu, a po drodze odwiedzić kilka największych miast. Nie przedłuży to znacząco naszej podróży, a zawsze lepiej będzie zasnąć na stałym lądzie. - Paulo odpowiedział Altarisowi. |
| | |
Vashta - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem Sob Maj 28, 2016 8:07 pm | |
| Vashta zauważyła. Zauważyła. Zauważyła jak Altaris zmienia ciężkie buciory na przyjemniutkie w dotyku kapcioszki. Pewnie dlatego, że się spóźniła i weszła do sali w momencie, gdy reszta już siedziała. Niemalże parsknęła śmiechem, ale powstrzymała się, za to na jej twarzy zagościł uśmieszek. Ah ci bogacze, co za idioci - tak jej przeszło przez myśl. Nie kwestionowała wygody bamboszków, ale sama sytuacja i wielki dziedzic Amarantu zmieniający chyłkiem obuwie... Vashta doszła do wniosku, że jednak warto było przyjść, skoro już początek jest taki rozrywkowy.
Jako, że się spóźniła, nie miała jak zrobić użytku z łokcia Gorina. Nie odprowadził jej do stołu. Za to mógł odstąpić jej miejsce obok Mirshen, jeśli by je akurat zajmował. Dziewczyna nie była znawcą w materii kolacji. Nie znała się na urządzaniu przyjęć. W zasadzie nawet kolacja zazwyczaj była jej obca, jeśli nie była w stanie niczego sobie zorganizować. Ale nawet takiego laika i, za przeproszeniem, wsiowego głupka, uderzyło to w jaki sposób wszyscy zajęli miejsca. Paulo siedział w pobliżu świty Altarisa, a Altaris, ona i Mirsh zajmowali drugą część stołu, tworząc tak jakby dwa obce obozy. Stół był dosyć długi, więc naturalnym było to, że siedzący na samym końcu SUKILIS mógł być słabo słyszalny przy tej lepszej części blatu.
Vashta siedziała więc między Mirshen a Gorinem, naprzeciwko miała Altarisa, na którego spoglądała teraz z uśmieszkiem, który znaczył mniej więcej tyle co: "ja wiem. wiem o twoich miękkich pantofelkach na zmęczone nóżki. wiem". - Panienka Vashta raczy... ale mów do mnie po ludzku, a nie jak jakiś fircyk... -...w zdobionych pantofelkach. No nie dokończyła tego na głos, ale mogła. Nadal może.- Tylko pamiętaj, Gorin. Vashta, a nie panienka Vashta. Nie świruj mi tu. Gorin się starał. Ona miała na to zupełnie wywalone. W sensie nie na samo staranie i próby dotarcia do niej. Vashta miała głęboko w rzyci gładkie rozmówki, przepiękne słówka i wszystko, co kojarzyło się jej z dobrze sytuowanymi ludźmi. I kij z tym, że usiadła przy stole z mnóstwem ludzi, którymi w normalnych warunkach by radośnie pogardzała. - A jak długo ma trwać cała podróż? -spytała od niechcenia, oglądając przy tym przyniesione na stół dania. "Ciekawe ile z tego wyrzucają. Co za marnotrawstwo, tyle tego. Tym można się przez prawie miesiąc żywić... Nienawidzę takich ludzi" - takie tam myśli podczas kolacji. |
| | |
Sponsored content - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem | |
| |
| | |
| [Prywatna|Dom Paulo S.] Kolacja z arszenikiem | |
|