[Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień
Autor
Wiadomość
Mirshen Oatuns
- dragon age PBF -
Temat: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień Pią Maj 13, 2016 1:14 pm
Każde wspaniałe miasto posiada swoją skazę, która mówi prawdę. Cesarstwo posiadało okropną ranę na swym ciele, a wszystko to było spowodowane ich idiotyczną polityką. Niewolnictwo, które było zabronione odrobinę ją bawiło. Mirshen nie rozumiała tylko jednego, gdy oni krytykowali odczłowieczenie mas w Tevinterze, a sami na swym podwórku stworzyli taki obrzydliwy twór. Thedas zniszczyło wszystko co tylko mogło, a na zgliszczach tworzyło na pozór przepiękne konstrukcje. Oatuns nie rozumiała po prostu idei istnienia obcowisk, gdyż jak zakładał plan miały pomóc w asymilacji dwóch odrębnych kultur, a tak naprawdę w zniszczeniu tej elfiej.
Dwójka Tevinterczyków wkroczyła do obcowiska, odgrodzonej murem części większego miasta. Znajdowały się tutaj głównie rudery, ściśnięte mocno, niekiedy tak bardzo, że dosłownie zachodziły na siebie. Była to przypadkowa zbieranina lepianek i zniszczonych budynków oraz brudnych kramów i sznurów prania ciągnących się wzdłuż uliczek. Rolę ulic pełniły tutaj błotniste dróżki między ruderami, wydeptane nierówno, z oczkami brudnych kałuż i wszechobecnym odorem ekskrementów. Jedynym miejscem, które miało tutaj barwy inne niż szarość i brud, był plac, gdzie rósł dobrze utrzymany dąb. Miał wielką koronę, a żywe, zielone liście tworzyły baldachim chroniący ziemię przed nadmierną wilgocią. Zbudowano tu drewniane podwyższenie ozdobione błękitnymi girlandami. Miejsce uroczystości, jak domyśliła się Mirshen, która posiadała pewną wiedzę na temat samych elfów i ich kultury, choć podest był teraz zakurzony i opustoszały. Usiadła na jednej z ławeczek, a stojący obok niej towarzysz, którego budowa onieśmielała elfy, obserwował każde kto zbliżył się w stronę swej pani. Nie był już ubrany jak zwykły sługa, a teraz po uprzednim odwiedzeniu dzielnicy handlowej dzierżył miecz półtoraręczny, a na swym cielsku nosił już nie szaty, a potężną stalową zbroje. Hełm trzymał w dłoni, gdyż nawet pod drzewem czuć było promienie słońca. Kobieta siedziała i pisała coś w swej księdze, którą zabrała ze sobą, by prowadzić dokładne notatki. Co jakiś czas podnosiła wzrok i spoglądała na vhenadahl - drzewo ludu.
Äo
- dragon age PBF -
Temat: Re: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień Sob Maj 14, 2016 2:13 pm
Istnienie obcowisk na terenie całego Thedas to kwestia, która co jakiś czas znika, by potem ponownie pojawić się na ustach wielu Dalijczyków prowadzących nomadyczny tryb życia, ale także i tych, którzy zdecydowali się żyć w miejskich gettach. Nie we wszystkich miastach istnieją przepisy zakazujące integracji ludzi i elfów. Nie zmienia to jednak faktu, że w większości przypadków długouchy, który zdecydowałby się żyć w ludzkiej dzielnicy, naraziłby się na niepotrzebne szykany, a być może nawet i fizyczną przemoc. Nie istnieje również jeden jedyny mechanizm funkcjonowania obcowisk, bo pomimo tego, że znacznie więcej łączy je, niż dzieli, to wciąż pozostają od siebie niezależne i podlegają miejscowym wpływom oraz prawu.
Enklawa elfów w Val Royeaux wyróżniała się na tle innych między innymi liczbą istnień, które żyły w jej obrębie. Właśnie do tego miejsca przybył zmęczony długą podróżą Äo. Od jego wątpliwie owocnej przygody na Jałowych Mokradłach minęło już sporo czasu. Mag otrzymał informację od szpiegów Kolektywu o kilku Tevinterczykach, którzy przekroczyli niedawno granicę Orlais. Nie byli posłami Imperium, ani nie pracowali dla obcego wywiadu. Możliwości pozostało więc niewiele. Kolektyw zaryzykował i postanowił wysłać swoich agentów w celu odnalezienia i nawiązaniu kontaktu z wędrowcami. Jednym z tych wysłanników był właśnie jasnowłosy mężczyzna.
Äo przekraczał właśnie linię demarkacyjną, wyznaczającą początek terenu obcowiska. Dotarłszy do stolicy Orlais, zostawił swojego wiernego wierzchowca w jednej z lokalnych stajni, po czym rozpoczął poszukiwania Mirshen. Brakowało mu szczegółowych danych dotyczących ludzi, których planował odnaleźć. Nie wiedział, czy Tevinterczycy rozdzielili się gdzieś po drodze, ani ilu jest ich dokładnie. Punktem zaczepienia była właśnie panna Oatuns – maginka z wyjątkowo znanego, imperialnego rodu. Pracownik kolektywu, korzystając z pomocy miejscowego półświatka, ustalił wreszcie w jakich miejscach kobieta ostatnio przebywała i dzięki temu zawęził swój krąg poszukiwań.
Koniec końców, będąc solidnie znużony brakiem snu, natknął się na kogoś, kto pasował do rysopisu Mirshen. W jej towarzystwie stał rosły, czarnoskóry mężczyzna. Äo założył, że został najęty do ochrony, zapomniawszy całkowicie o niewolniczej polityce Tevinteru. Zbliżył się do ich dwójki, nie zdejmując kaptura nachodzącego mu na oczy. Wyciągnął w międzyczasie bukłak z wodą i upił z niego kilka łyków.
— Panna Oatuns? — zapytał, znalazłszy się tuż pod olbrzymim dębem. Nie ujawniał póki co własnego oblicza, bo nie miał stuprocentowej pewności co do tożsamości niewiasty, a jednym z założeń Kolektywu, które przyświecały mu w pracy, była skrytość.
Mirshen Oatuns
- dragon age PBF -
Temat: Re: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień Nie Maj 15, 2016 11:10 pm
Skupiona na swym dzienniku Tevinterka nie oderwała się od rzeczywistości, gdyż kluczem do kontroli była podzielna uwaga. Mirshen co jakiś czas zerkała na przechodniów, którzy ją mijali, a wszystko dlatego, że nie ufała nikomu. Zakładała, że poza Imperium jest tak wiele niebezpieczeństw i osób, które mogą czyhać na jej życie. Nie mogła pozwolić sobie na głupie decyzje, a tym bardziej brak odpowiedzialności. Ciążyła na niej misja tak istotna, że jej śmierć byłaby ogromną skazą, która powstałaby na zacnym organizmie jej rodu. Splamienie honoru Oatuns nie wchodziło w grę, a fakt, że obserwowały ją nie tylko zadziwione miejskie elfy, ale też i wszystkowidzące oczy Magistrów odrobinę ją motywował. Chciała wykazać, że jest godna bycia maginką, a tym bardziej taką, która pochodzi z Tevinteru. Nie ma lepiej wyszkolonych i bardziej władczych magów, niż z jej narodu, a ona musiała udowodnić już nie tylko swym rodakom swą siłę, ale też i innymi. Jak na razie bardzo dobrze jej szło.
Ekspercki ruch dłonią kreślił co nowe słowa, a prędkość z którą to robiła była zdumiewająca. Musiała kontaktować się ze swym ojcem, gdyż nie chciała go bardziej zasmucać. Wbrew pozorom i Magistrowie posiadali serca, a jeden z najpotężniejszych magów obdarzył swą miłością właśnie Mirshen. Była jego oczkiem w głowie, a jej decyzja wpłynęła na niego bardzo mocno. Wiedział, że pragnie dokonywać wielkich czynów, a jej fascynacja magią i wszystkich co z nią związane była ogromna. Nie mógł jej ograniczać, gdyż sam nie cierpiał gdy ktoś tak robił, ale dalej smutek, który go opanował był potężny i przytłaczający, a ona doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Właśnie takie więzi krwi wzmacniały rodziny i rody, a doskonałym przykładem były elfy, które nie tylko żyły w gettach, ale też i w swych klanach. Ich relacja była zdumiewająca, a fakt, że starali się utrzymać swoje dziedzictwo pocieszający. Mirshen była zdania, że wychodzi im to nieudolnie, ale wiedziała czym to jest spowodowane. Ograniczeniami, które wyniszczają nie tylko elfy, ale też i magów, którzy nie urodzili się w Tevinterze. Było jej ich odrobinę żal, ale tylko w niewielkim stopniu, gdyż nie mogła pozwalać sobie na tak skrajne i niepotrzebne uczucia.
Proces twórczy został zakłócony, a maginka poczuła, że zbliżył się ktoś posiadający energię magiczną. Nie sądziła, że doświadczy tego po raz kolejny, ale równie dobrze mógł być to jakiś mag z Kręgu. Delikwent pojawił się na horyzoncie, a ciemnoskóra kobieta na razie postanowiła poczekać na jego ruch, który jak się okazało był wymierzony w jej stronę. Pojawił się obok jej towarzysza, który natychmiast zareagował. Niewolnik odruchowo złapał za rękojeść miecza, a Mirshen jedynie się uśmiechnęła. - Nie trzeba mój drogi. - zaczęła, a jej spokojny i melodyjny głos rozbrzmiał. Sługa, który przez cały czas w chronił swej pani od razu posłuchał jej słów. Był lojalny i bezgranicznie oddany, ale nawet na sekundę nie spuszczał wzroku z zakapturzonego mężczyzny. - Zgadł pan, ale fascynujące jest to, że każdy kogo spotkam zakłada, że nie jestem mężatką. W Orlais wychodzi się, aż tak późno za mąż? - zaśmiała się w ten swój specyficzny sposób, który nie był ani zbyt ostentacyjny, ani też specjalnie głośny. Oczywiście nie ufała mu, gdyż równie dobrze mógł być krukiem. Słyszała, że ta organizacja ma w swych szeregach i magów, którym zleca się zabójstwa dosyć trudne, a Mirshen łatwym przeciwnikiem ze względu na swe zdolności nie była. - Z kim mam przyjemność? - wolała się upewnić, w końcu zbyt pochopne decyzje mogły zaprowadzić ją w pole. Idiotyczne by było natychmiastowe atakowanie, a w sytuacje, w której była używanie jakiejkolwiek magii mogłoby być kłopotliwe, a tym bardziej tej, która jest jej domeną.
Äo
- dragon age PBF -
Temat: Re: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień Pią Maj 20, 2016 2:24 pm
Trzeba przyznać, że podejście Mirshen do zażywania relaksu w elfim obcowisku było całkiem zdroworozsądkowe. Zaufanie w Thedas to towar naprawdę deficytowy i zdecydowanej większości ludzi oraz nieludzi zwyczajnie na niego nie stać – rzeczywista majętność nie miała w tym wypadku żadnego znaczenia. Maginka z Tevinteru na szczęście była tego wszystkiego świadoma. Szybko i sprawnie wykryła w tłumie kogoś z ponadprzeciętną energią nadnaturalną, co wskazuje jedynie na to, że jej zmysł magiczny jest wyjątkowo wyostrzony. Äo nie spodziewał się, że tak prędko zostanie rozpoznany. Liczył na to, iż natłok elfów w tym miejscu nieco dłużej zapewni mu anonimowość, przynajmniej pod względem parania się magią.
Tak czy siak, jasnowłosy zbliżył się do kobiety i zatrzymał dopiero wtedy, gdy wyczuł zaniepokojenie u opancerzonego wojownika, który jej towarzyszył. Niewolnik machinalnie sięgnął po miecz i prawdopodobnie tylko głos jego pani go uspokoił. Äo zatrzymał się natychmiast. Nadal był rozluźniony i nie przyjął bojowej postawy, bo instynkt podpowiadał mu, że wcale nie ma takiej potrzeby. Podniósł jedynie ręce na wysokość klatki piersiowej, pokazując, że nie ma złych zamiarów.
— Niekoniecznie późno. To po prostu moja intuicja. — Mag bezwiednie odwzajemnił uśmiech, po części z grzeczności. Nie mógł się przecież przyznać, że z raportu szpiegów Kolektywu doskonale wiedział o jej stanie cywilnym. Mirshen nie musiała się jednak obawiać – wiedza Äo na jej temat dotyczyła tylko podstawowych informacji i wyczerpywała się w zawrotnym tempie. — Nazywam się Rhys. Należę do pewnej organizacji zrzeszającej szczególnie uzdolnione jednostki. Polecono mi skontaktować się z panną w celu nawiązania korzystnej dla obu stron współpracy. O ile oczywiście byłaby panna taką współpracą zainteresowana — odpowiedział na pytanie bez większych emocji. Miał przy tym nadzieję, że jego rozmówczyni domyśli się o jakim zrzeszeniu przed chwilą mówił.
Ostrożność Mirshen była godna podziwu. Jeżeli nawet Äo udało się ją wytropić, to z powodzeniem mogłyby tego dokonać inne osoby, a ich hipotetyczne "zamysły" z pewnością nie pokrywałyby się z inicjatywą kolektywu. Jasnowłosy mag zdjął z głowy kaptur i przeczesał ręką roztrzepane włosy, buntowniczo opadające mu na oczy, biorąc głębszy oddech. Jeżeli tylko niewolnik mu na to pozwolił, a dama z Tevinteru nie powiększyła pomiędzy nimi dystansu, mężczyzna zbliżył się do niej znacząco i wyciągnął dłoń, by oficjalnie powitać przyszłość rodu Oatuns i raz jeszcze potwierdzić swoje czyste intencje.
— Proszę mi wybaczyć, ale nigdy nie darzyłem przesadną estymą zbędnych konwenansów i nie do końca wiem, jak powinienem pannę tytułować — oświadczył, nie kryjąc lekkiego zakłopotania.
Dumat
- dragon age PBF -
Temat: Re: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień Wto Cze 21, 2016 5:01 pm
SESJA ZAMROŻONA
Sesja zostaje zamrożona na życzenie gracza.
Sponsored content
- dragon age PBF -
Temat: Re: [Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień
[Otwarta|Obcowisko] Dziesięć tysięcy prawie wolnych istnień