| [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch | |
|
|
Autor | Wiadomość |
---|
Dumat - dragon age PBF - |
Temat: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Maj 25, 2016 7:49 pm | |
|
Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch
Uczestnicy: Magowie Kręgu Czas na odpis: 24-48h
- Twierdza Kinloch, Duży hol -
W Wieży Kręgu źle się dzieje. Zdanie to krążyło wśród magów przez ostatnie dni bez ustanku. Powtarzane przez wszystkich jak mantra, zwiastowało zmiany, które to niekoniecznie były tymi dobrymi. Wszystko to za sprawą jednego dokumentu. Kilka kartek, zapisanych starannym, chociaż twardym pismem, było odpowiedzialnych za to, że komendant templariuszy Maxius Tolh wpadł w złość, która powoli zamieniała się w furię. Ciągła nieobecność komtura Eric'a sprawiała tylko, że komendant czuł się całkowicie bezkarny i wprowadzał swoje rządy z coraz większą stanowczością i zuchwałością. Nie wróżyło to niczego dobrego, i chociaż wśród templariuszy także znalazły jednostki, które nie do końca popierały działania Tolh'a to jednak nikt jawnie mu się nie sprzeciwił. Część dlatego, że zbyt cenili sobie swoją posady i nie chcieli ich stracić lub też sprawić, by służba w Kinloch była dla nich uciążliwa. Drudzy zaś zupełnie nie interesowali się losem magów i póki nie musieli na nich polować lub ustawiać do porządku, mogło się z nimi dziać cokolwiek.
Nie było tajemnicą, że Pierwszy Zaklinacz Alden oraz komendant Tolh wielce się posprzeczali, gdy templariusze i Viktor Vantu wrócili z wyprawy. Właśnie, sam Viktor, bez Portimpusa oraz Mefistosa. I to właśnie wywołało wielki gniew komendanta. O ile w przypadku Alchemika sprawa nie była do końca oczywista, tak ucieczka Mefistosa nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Co więcej, Pierwszy Zaklinacz sam go polecił i dawał zapewnienia o jego lojalności. Tymczasem mag zbiegł. Mag, który oskarżany już raz był o praktykowanie magii krwi. Poza tym chodziły głosy, że Pierwszy Zaklinacz Alden czuł nić sympatii do Mefistosa i poniekąd umożliwił mu ucieczkę z Kręgu. Co by nie było, nieoficjalna wersja jest taka, że ostatecznie komendant Tolh wystosował list do Orlais, gdzie zakwestionował pozycję Pierwszego Zaklinacza. Tak samo zresztą jak komtura Eric'a.
Tego dnia templariusze mieli za zadanie zgromadzić wszystkich magów w holu głównym, gdzie usłyszą nowe obwieszczenia dotyczące ostatnich wydarzeń, jak i zamian w funkcjonowaniu kręgu. Wszyscy, niezależnie od rangi, byli wezwani. Templariusze nadzorowali całość wyjątkowo surowo i w dużym gronie, jakby obawiali się reakcji magów po tym, jak usłyszą nowe wytyczne spisane ręką komendanta.
Zalecenia Mistrza Gry - zapoznanie się ze spisem NPC dotyczącym magów w Kręgu, aby uniknąć niedomówień i pytań "kto to jest?" - jeżeli nie udzieliłem o tym informacji, nie obowiązuje was kolejka a także limit postów pomiędzy moimi odpisami. Co za tym idzie, jeżeli chcecie podyskutować między sobą, czekając na mój lub kogoś post, możecie to zrobić.
|
|
| | |
Viktor Vantu - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Maj 25, 2016 8:12 pm | |
| Viktor nie miał wątpliwości, że jego obecność będzie w tłumie zebrania przykuwać sporo uwagi, przynajmniej na drugim miejscu po krzykach i oskarżeniach Tolha. W końcu był jedynym co pozostało z felernej wyprawy, która przelała czarę goryczy pod czarną czupryną ich obecnej głównej antymagicznej puszki. Mimo to, nie mógł się nie zgadzać z pewnymi rzeczami, które słyszało się od strony tych, którzy popierali templariuszy. Mefistos był skrajnie debilnym wyborem i Pierwszemu należało się naprostowanie za tą decyzję, ale rozciąganie tych sankcji na całą resztę kręgu nie miało sensu. Jego obecność tu była dowodem, że odpowiednio kompetentne osoby mogły współpracować z Templariuszami w polowaniu na apostatów i demony. Jeśli ktoś będzie chciał się otwarcie kłócić z czymkolwiek, co Tolh miał ogłosić, niewątpliwie nie ominie go bycie wciągniętym w tą kłótnię, na co musiał być mentalnie przygotowany. Do holu wszedł wyprostowany, pewnym krokiem z kosturem w zdrowej ręce, acz widocznie unikał ruszania tą którą niemalże stracił na rzecz wideł. Jeśli jego obecność miała przykuwać uwagę, mógł tego użyć, by po cichu przekazać to, co miał do powiedzenia na ten temat. Odpowiednie osoby mogły co prawda wrócić ranne, ale wracały i były gotowe do kontynuacji tego, co ta wyprawa zaczęła, to miał oznaczać jego pewny krok i podniesiona głowa. Byłem tam, powstrzymałem demona, przeżyłem, wróciłem, wszystko to dobrowolnie. Inni też tak mogą. Dotąd unikał polityki, ale jeśli mieli próbować jakoś wchodzić w paradę tym nikłym przejawom wolności, które im pozostały, nie można było stać z boku, zwłaszcza, kiedy siłą rzeczy był automatycznie na ustach magów w związku z sytuacją, która popchnęła Tolha do tych decyzji.
|
| | |
Delilah - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Maj 25, 2016 10:50 pm | |
| Z dzisiejszym dniem od samego rana coś było nie tak. Odkąd wstała ze swojego łóżka czuła nieprzyjemne mrowienie w karku, jakby stale ktoś ją obserwował. Poranna polewka była bardziej brejowata i pozbawiona smaku niż zwykle. Przy śniadaniu musiała rozdzielać dwójkę młodych adeptów, którzy skoczyli na siebie z pięściami. Potem musiała uspokajać innego maga, który wrzeszczał na wyciszonego prowadzącego bibliotekę, bo nie mógł znaleźć jakiegoś zakurzonego tomiska. Templariusze też byli nie w sosie, często spotykała patrolowe „dwójki” cicho rozmawiające ze sobą. Rycerze przerywali natychmiast gdy ją zauważali i popatrywali spode łba. Cóż, templariusze nigdy nie należeli do najbardziej uprzejmych ludzie na świecie, ale takie zachowanie było nietypowe nawet jak dla nich.
Wszystko wyjaśniło się po południu, kiedy prowadziła w bibliotece mały wykład dla młodszych adeptów dotyczący roli skupienia w uprawianiu magii. W połowie weszła para templariuszy, grzecznie, ale stanowczo prosząc by udała się z nimi. Chciała najpierw odprowadzić adeptów do ich dormitoriów, lecz jeden z rycerzy powiedział, że sam się tym zajmie, bo jej obecność wymagana jest gdzie indziej. Zmierzając z drugim templariuszem w stronę holu głównego wieży, próbowała coś z niego wyciągnąć, ale mężczyzna zbył pytania stwierdzeniem, że chodzi o obwieszczenie komendanta Tohla w sprawie ostatnich wydarzeń.
Ach, ostatnich wydarzeń. Delilah poczuła nieprzyjemny uścisk w brzuchu. Nie było tajemnicą, że z ostatniej pogoni za apostatami nie wróciło dwóch magów. Podobno jeden z nich, Mefistos, dał nogę, a drugi, zwany Alchemikiem, zaginął. Co w praktyce oznaczało, że jeśli nie został obwołany apostatą, to prawdopodobnie zginął w walce. Wrócił jednie Nevarrczyk, Viktor Vantu. Zaklinaczka nie znała żadnego z nich za dobrze, raczej unikając nabzdyczonych spotkań konfraterni. O Mefistosie krążyły jednak niezbyt przyjemne plotki; podobno parał się magią krwi, a tyłek kryła mu bliska znajomość z Pierwszym Zaklinaczem. Alchemik nigdy nie wyróżniał się z tłumu. Vantu zaś dał się poznać jako stonowany, ale ambitny naukowiec.
Na dodatek był jeszcze komendant Tohl. Komendant, który lubi przesłuchiwać magów i nie stronił od przemocy. Komendant, któremu nie w smak były bardziej ludzkie metody van Holefietzera. Komendant, który bardzo chciałby zostać Komturem w Twierdzy Kinloch. Niestety, nic nie wskazywało na to, by Tohl dorobił się jakiejś znaczącej konkurencji w wyścigu do stanowiska. Gdyby tylko zaistniała jakaś nadzieja na powrót van Holefietzera i powstrzymanie komendanta…
Gdy wraz z pobrzękującym zbroją templariuszem dodarła do holu, jej oczom okazał się spory tłum. Wyglądało na to, że stalowi zgromadzili tu chyba każdego, kto przeszedł Katorgę i sami również przybyli licznie. Delilah podparła jeden z filarów oczekując na dalszy rozwój wydarzeń. Cieszyła się, że zabrała ze sobą Wiłę, która teraz przykryta połą płaszcza dodawała jej otuchy swoim ciężarem. Zawsze czuła się pewniej mając to żelastwo przy sobie, nawet jeśli ostatnio nosiła ją bardziej z przyzwyczajenia, niż dla realnej obrony.
Cokolwiek szykował dla nich Tohl, nie mogło to być nic dobrego. |
| | |
Jukka - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Maj 25, 2016 11:03 pm | |
| Miała koszmary. Budziła się po kilka, kilkanaście razy, bojąc się... właściwie samej nie wiedząc czego. Ich kontekst umykał jej, prześlizgiwał się pomiędzy palcami jak mgła, zostawiając po sobie tylko strach. Smakował on gorzko, jak żółć. Niepokój mijał dopiero nad ranem, za dnia czając się tylko gdzieś na skraju świadomości, niewyraźny. Nawet, momentami, całkiem nieważny. Nasilał się znowu, gdy zrywał ją z łóżka pierwszy koszmar. I tak niemal co noc.
Po piątej takiej nocy zrzuciła to po prostu na karb zamknięcia. Twierdza Kinloch tylko z zewnątrz wydawała się ogromna, wręcz przygniatająca swoją wielkością. W środku, z całym tym zbiorowiskiem templariuszy, magów, zaklinaczy i - a jakże - wszelkiej magicznej dzieciarni przypominała bardziej zatłoczone do granic możliwości targowisko. Dodając do tego wąskie, ale wysokie korytarze i raczej nie za duże pomieszczenia wszystko to z czasem było coraz bardziej klaustrofobiczne. Ostatnie burze w niczym nie pomogły. Tylko pogłębiły jej dyskomfort. To, że nie mogła po prostu wyjść czy chociaż otworzyć okna by poczuć ten dreszcz i krople uderzające z impetem o skórę doprowadzał ją do szału. Minęło zaledwie... ile? Tydzień? Dwa tygodnie, miesiąc, od kiedy ją zamknęli? Patrząc na tych wszystkich spokojnych ludzi czuła się przy nich jak wściekły pies miotający się w kółko po klatce. A teraz jeszcze to.
Białowłosa elfka i Templariusz stali obok siebie, oparci plecami o ścianę niemal w bliźniaczych pozach. Oboje lekko pochylali głowę, założyli ręce na piersi. Tylko, że o ile wysoki mężczyzna wyglądał na dość zrelaksowanego i spokojnego o tyle dziewczyna sprawiała wrażenie, jakby chciała się komuś rzucić do gardła. Obserwowała otoczenie nerwowo zza białej, poplątanej burzy, zdawała się napinać jeszcze bardziej za każdym razem, gdy ktoś przechodził bliżej obok niej. Czuła to, czuła przez skórę, w samych kościach. Cokolwiek mają do powiedzenia, będzie źle. W tej sali, na korytarzach narastało coś, jakieś napięcie. Powrót tylko jednego maga z tamtej wyprawy, gdy poszło trzech było nie niefortunne. Było podejrzane. Z własnego doświadczenia wiedziała, że Czarnemu wystarczy sama przesłanka. Dowody? Po co? Dzięki Stwórcy, nie spotkała go od czasu przesłuchania.
- Uspokój się - blondyn wyprostował się, gdy mijał ich jakiś templariusz. Po widocznych oznaczeniach można było stwierdzić, że wyższej rangi. - zachowujesz się podejrzanie. Jak ktoś się zorientuje, to wyrzucą nas oboje na zbity pysk. Phillipe Renard był, oprócz obolałych żeber, całej konstelacji siniaków i rozcięcia na czole (zaszytego) jedynym widocznym efektem pokątnego początku. Wysoki, niezbyt postawny templariusz pojawił się w jej życiu jeszcze tamtego samego dnia i egzystował w nim nadal, strzegąc jej przed własną głupotą, jak twierdził. Może i nie pałali do siebie miłością, ale przynajmniej nie była to też nienawiść. Chyba, że znowu orżnął ją w kapryśny los trzy razy z rzędu. Ale była tu - dzięki niemu - i miała się dowiedzieć wszystkiego z pierwszej ręki. Bo Renard miał to bezwzględnie usłyszeć. Miał też opory, by zostawić ją samopas gdziekolwiek, choćby na minutę. Nie mogła powiedzieć, że nie zasłużyła na tą podejrzliwość.
Elfka prychnęła cicho pod nosem, jednak również się wyprostowała nieco i zmusiła do opuszczenia spiętych ramion. Zastrzygła lekko uszami, słysząc lekkie zamieszanie od strony wejścia i zerknęła w tamtą stronę. Zmierzyła go uważnym spojrzeniem, po czym szybko wróciła do obserwacji wszystkiego innego. Nie znała go, ale wnioskując po zamieszaniu - i opatrzonym ramieniu - musiał być tym, który wrócił. Prezentował się, mimo rany... godnie. To musiała mu przyznać, potrafił trzymać fason. Chociaż z egoistycznego punktu widzenia powrót tutaj był oznaką szaleństwa. Z drugiej strony mu zazdrościła. Bardzo. |
| | |
Dumat - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sob Maj 28, 2016 9:25 am | |
|
Gdy wszyscy magowie pojawili się w sali, a templariusze upewnili się, że każdy jest na swoim miejscu i w razie potrzeby zdołają zapanować nad sytuacją, dwójka z nich o randze porucznika oraz kaprala, stanęła na prowizorycznie przygotowanym do tego podwyższeniu, by każdy mógł ich zobaczyć i byli w miarę dobrze słyszalni przez wszystkich. - Jak zapewne wszyscy wiecie ostatnie wydarzenia nie były dla Kręgu zbyt dobre - templariusz rangi porucznika zaczął swoją przemowę spokojnym tonem, wręcz przyjaznym. - Polowanie na apostatów, które nie zakończyło się zbyt pomyślnie. Katorgi, które nie zostały ukończone z sukcesem. Dwóch na sześciu magów skończyło ją pomyślnie. To najgorszy wynik od lat. Dlatego też aby uniknąć podobnych sytuacji, komendant Tolh wystosował odpowiednie pismo, które teraz przeczytam, jasno określające nowe zasady, jakie zaczną panować w Kręgu od dnia dzisiejszego.
- Jak to nowe zasady? - Zaklinaczka Orso zabrała głos, przerywając templariuszowi. - Nie dość już nas uciskacie? To teraz jeszcze nowe zasady bo Czarny Komtur nie radzi sobie z sytuacją? - Ziro nie denerwuj się - Marius Correl rzucił w jej stronę ze spokojem. - Daj im dokończyć, nie buntuj się dla czystej zasady buntu, skoro jeszcze nie dowiedzieliśmy się co skrywa się pod nazwą "zasad". Może wcale nie będzie źle i nie odczujemy tego w żaden szczególny sposób. - Nie łudź się.. - Prychnęła Zaklinaczka i oboje ucichli.
Templariusze poczekali jeszcze chwilę, coby każdy kto chce się odezwać, miał taką możliwość a potem zaczęli kontynuować. Kapral podał porucznikowi pergamin, na którym zapisane zostały wszystkie polecenia komendanta, a ten przeleciał w nim pobieżnie wzrokiem a następnie ściągnął nieco brwi, przybierając bardziej strapiony wyraz twarzy. Zaraz jednak przywrócił się do porządku i zabrał się za czytanie. - Od dnia dzisiejszego każdy mag ma obowiązek raz w tygodniu zjawić się u wyznaczonego do tego zadania templariusza i złożyć mu wyczerpujący raport ze wszystkich swoich działań. Pierwsza przerwa, którą musiał zrobić, bo hałas od strony magów zdecydowanie by go zagłuszył. To tylko pierwszy punkt, a oni już wyrażali sobie niezadowolenie. - Ponadto, od dnia dzisiejszego zabrania się gromadzenia w grupy większe niż trzy osoby, w celu prowadzenia rozmów czy praktykowania magii, tyczy się to również spotkań konfraterni. - Nie no to już jakaś kpina! - Nie wytrzymał jeden z zaklinaczy. - Co dalej? Może w ogóle zabronicie nam uczyć magii? Templarskie ścierwo... - Coś ty powiedział?! - Wyrwało się kapralowi i ten wydał ręką rozkaz, by dwójka templariuszy stojąca najbliżej, zgarnęła maga. Inni jednak stanęli za nim murem i zaczęła się drobna przepychanka.
A to nawet nie połowa tego, co porucznik miał im do przekazania.
|
|
| | |
Viktor Vantu - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sob Maj 28, 2016 12:32 pm | |
| Viktor naprawdę nie chciał się angażować bardziej niż automatycznie był zaangażowany przez udział w polowaniu. Miał nadzieję, że jego niewerbalny przekaz wystarczy w ramach jego zaangażowania w sytuację, ale kiedy zaczęły się przepychanki, ktoś musiał zareagować, zanim dojdzie do jeszcze gorszego zamieszania. Nie, żeby złość magów nie była uzasadniona. Zasady, które próbował wprowadzić Tolh były conajmniej głupie i absolutnie nieproporcjonalne, ale Viktor nie chciał reagować, póki ogłoszenia się nie skończą. Stał cicho, nie nawołując do buntu ani nie przytakując Templariuszom, do końca trzymając się nadziei, że coś z tego będzie. Że spróbują ich jakoś udobruchać jakimiś dobrymi wieściami. Nadzieja matką głupich.
Pierwsze starcie sprawiło, że w głowie Zaklinacza cała sytuacja zaczęła układać się jak puzzle. Nadmiernie drażliwy Templariusz, który za jedną obelgę kazał zgarniać maga, za którym naturalnie stanęła cała reszta, tworząc starcie, które raczej samo z siebie się dobrze nie skończy. Nawet jeśli teraz zaprowadzi się jakiś porządek, iskra zapłonęła. Ostatnim fragmentem układanki była nieobecność Tolha. Krył się. Jeśli coś pójdzie nie tak, mógł zwalić winę na przesadną reakcję któregoś z podwładnych i nadal posługiwać się zamieszkami magów, jako argumentem dla swoich pomysłów. Trzeba było to zatrzymać, natychmiast.
Podchodząc do zamieszania, a nawet pokuszając się o próbę wejścia między obie grupy, jeśli żadna nadmiernie agresywnie jeszcze nie wymachiwała bronią w stronę drugiej, krzyknie, posiłkując się też uderzaniem kosturem o ziemię w ramach zwracania uwagi.
- Przestańcie! Dokładnie o to chodzi Tolhowi! Sam tu nie przyszedł, by w razie potrzeby móc zwalić winę na podwładnych a buntowanie się tylko leje wodę na jego młyn! - Te słowa kierował do pozostałych magów i dało się w nich poczuć złość. Nie tylko wobec Templariuszy, ale i wobec swoich pobratymców, którzy powinni wiedzieć lepiej. Jeśli przykuje uwagę pozostałych, zanim ktoś mógł mu zarzucić bratanie się z Templariuszami, zwróci się do nich nieco bardziej stonowanym, acz nadal z lekko wyczuwalną irytacją pomieszaną ze stanowczością tonem. - Wysłuchamy reszty, a potem domagamy się opinii Pierwszego i rozmowy z Komendantem. Będziemy rozmawiać jak na inteligentnych ludzi przystało. - Dla kogokolwiek o jakimś doświadczeniu retorycznym nie było wątpliwości, że drugie zdanie było tylko w połowie ofertą pokojowego rozwiązania, ale i reprymendą wobec pozostałych magów. Krąg może i był złotą klatką, ale był też miejscem edukacji i rozwoju intelektualnego, reprezentujący go powinni być mądrzejsi niż bezmyślnie rzucać się do walki, póki były inne możliwości, albo przynajmniej nikła szansa na nie.
Chcąc nie chcąc, jeśli jego próba się powiedzie, stanie się twarzą magów w tym konflikcie. Nie można było nadal stronić od polityki Kręgu, kiedy ta waliła im się na głowy i niestety na jego głowę spadła konieczność załagodzenia sytuacji. Jedno trzeba było przyznać Tolhowi. Pod jego pokręconą czupryną krył się umysł potrafiący bardzo dobrze grać ludźmi.
Ostatnio zmieniony przez Viktor Vantu dnia Sob Maj 28, 2016 4:33 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Delilah - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sob Maj 28, 2016 3:46 pm | |
| W przeciwieństwie do większości mieszkańców Twierdzy, którzy trafili do Kregu w bardzo młodym wieku, Delilah miała okazję poznać nieco życia po za wieżą. Tam, na zewnętrz, nikt się z nikim nie cackał i podskoczenie niewłaściwej osobie kończyło się najczęściej solidnym obiciem gęby i ogołoceniem sakiewki, w gorszych przypadkach kawałem żelastwa wbitym w bebechy. Jeśli chciało się coś załatwić, trzeba było wiedzieć jak rozmawiać i z kim rozmawiać. Magiczni nie mieli gdzie się tego nauczyć. Owszem, prowadzili rozgrywki między sobą, jeden kopał dołki pod drugim, ale to było zamknięte towarzystwo, w którym, po za śmiesznością i brakiem znaczenia, nic nikomu tak naprawdę nie groziło. Problem pojawiał się, gdy trzeba było dogadać się z kimś spoza konfraterni. Templariusze cierpieli na podobną przypadłość. Zakon w swoim genialnym pomyśle zamknął obie te niedostosowane społecznie grupy, tworząc Kręgi. Co działo się, kiedy dwie frakcje nie potrafiły usiąść do stołu i przy kufelku piwka ubić interesu? Właśnie to.
Pachołek komendanta ogłasza coś, w czym nie ma ani krzty sensu. Nie podoba ci się to ani trochę. Co robisz? Idziesz do Pierwszego z protestem? Zwołujesz kolegium Zaklinaczy? Organizujesz konspirację? Starasz się załatwić sprawę z komendantem, w imię zasady, że porachunki załatwia się z panem, a nie sługą? Nie, krzyczysz i wzywasz trzęsącego gaciami pachołka, będąc otoczonym przez mrowie jego koleżków. Na gorące cycki Andrasty, ależ głupi ci magowie…
Gdy zaczęła się przepychanka zauważyła, że milczący dotąd Nevarrczyk stara się uspokoić i rozdzielić walczących, na tyle na ile pozwalała jego obecna kondycja. Przynajmniej jedna osoba wykazywała jeszcze jakieś oznaki zdrowego rozsądku. Postanowiła pomóc mu w opanowaniu sytuacji, w nieco bardziej typowy dla siebie sposób.
- Dosyć, psie krwie, dość! – zagrzmiała ruszając w kierunku magów szarpiących się z templariuszami. Łatwiej było odciągać magicznych, bo nie nosili żelaznych ubranek, toteż bardziej skupiła się na nich. Odciągała ich kolejno do tyłu, za siebie, starając się utworzyć linię czystego pola między magicznymi, a garnkami. Bez skrupułów wykorzystywała przewagę we wzroście i sile, jeśli taką miała. Nie cackała się, używając pięści i łokci, jeśli ktoś miał coś przeciwko i nadal rwał się do lania żelaznych w gębę. – Do tyłu, cofnąć się natychmiast! – mówiła głośno, ostro i krótko. Wiedziała, że kiedy krew w człowieku wrze, krótkie komendy działają lepiej niż złożone elaboraty na temat jedności i wzajemnego szacunku. - Wszyscy do tyłu, bo nogi z dup wam powyrywam! Słyszeliście, co powiedział Vantu. Potem będziemy zastanawiać się komu należy się wpierdol. Do tyłu, psie syny! |
| | |
Jukka - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sob Maj 28, 2016 5:18 pm | |
| Twarz elfki nie zmieniła się na te rewelację nawet minimalnie. Słuchała, stojąc spięta pod ścianą i obserwowała. Powoli, twarz po twarzy patrzyła po zebranych ludziach, segregując ich na swój własny sposób. Starała się wychwycić tych, którzy będą podżegać, pociągać tłum, tych, którzy postarają się uspokoić. Na prowodyrów i na owczy tłum, który posłucha każdego chwytliwego hasła, jakie zostanie rzucone w ich kierunku. Stwórco, ile razy już widziała podobne sytuacje?
Ludzie byli wszędzie tacy sami. Niezależnie od urodzenia, od uzdolnień, czasem nawet od intelektu. Wystarczy zamknąć dostateczną ilość ludzi na wystarczająco małej przestrzeni, po czym wybrać kilku, którzy mają władzę nad resztą. Czasem nawet nie trzeba było rzucać w to alchemicznej bomby. Z magami i templariuszami istniał jednak problem skali. W najgorszym wypadku wszystko może pierdolnąć gorzej niż wtedy, w Ostwick.
Dziewczyna przycisnęła plecy do ściany i odsunęła się w bok, z dala od skaczącej sobie wzajemnie do gardeł grupki. Nie należała do nich, ani jednych, ani drugich. Była zupełnie obca, przynajmniej ona tak to odbierała. Miesiąc pobytu tutaj nie zmieniał stanu rzeczy aż tak bardzo. To dawało jej przewagę świeżego spojrzenia. I robiło z niej też jedną w pierwszych osób do odstrzału.
-Phillipe. Znasz kolejne punkty, czy nie? Ma szansę to pierdolnąć? - zapytała bardzo cicho, patrząc, jak tamten zaklinacz-ocalały z misji - Vantu? - i Lorentz starają się rozdzielić obie strony. Coś... coś jej się nie zgadzało. Już nie chodziło o to, że Czarny ma jakiś plan, czy o tą pożal się Stwórco misję. Coś się nie zgadzało w tym obrazku, jakby to miała być iluzja. Za prosto to szło, czy jak? Czy może eskalacja była jednak za wolna? I kto strzeże strażników?
W głowie elfki walczyła wręcz chorobliwa, zimna ciekawość ze strachem, nakazującym opuścić tą salę, piętro, najlepiej wieżę w ogóle. |
| | |
Dumat - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Nie Maj 29, 2016 10:06 pm | |
|
Jukka
Templariusz spoglądał na całą scenę wyjątkowo spokojnie. Niemal tak, jakby przepychanka magów z jego braćmi nie robiła na nim większego wrażenia. Być może tak było. Być może widział ich już tyle, że zwyczajnie nie czuł obowiązku by jakkolwiek reagować na podobne zachowanie. I tak wiadomo jak to mogło się skończyć, więc póki to nie była ostateczność, stał na swoim miejscu. Poza tym miał inne wytyczne i póki jego elfka nic nie odstawiała, nie musiał się zbytnio wysilać. Zostając jeszcze przy elfce, to gdy ta zaczęła się odzywać, templariusz ściągnął nieco brwi. - Wyrażaj się - mruknął z lekkim niezadowoleniem i odkleił Jukkę tak, by stanęła przed nim. - Nie wiem co zawiera ten papier. To dla mnie taka sama nowość jak dla reszty. Spójrz na minę porucznika, spójrz na innych templariuszy, oni też nic nie wiedzą.
Ostatnie pytanie zdecydował się przemilczeć.
Delilah i Viktor
Szybka reakcja dwójki magów była poprawna, część z magów się uspokoiła, to samo po stronie templariuszy, chociaż widać było, że nie do końca podoba im się fakt, że do porządku przywoływali ich magowie. - Viktor Vantu - odezwał się ten sam zaklinacz, który był prowodyrem całej szarpaniny. - Jak zawsze mądry, jak zawsze nieomylny. Głos rozsądku Kręgu Maginów. Powiedz mi, gdzie jest Pierwszy Zaklinacz Alden? Widziałeś go gdzieś tutaj? Gdzie jest Alden?! Ostatnie pytanie wykrzyczał w kierunku porucznika templariuszy. On sam nieco nerwowym spojrzeniem zerknął na swoich podwładnych i wziął głęboki oddech, by opanować emocję. - Pierwszy Zaklinacz Alden został wezwany przez komendanta Tolha na rozmowę. - Odparł w końcu na tyle pewnie, na ile był w stanie. - Na rozmowę tak? A może na rytuał wyciszenia?! A może już leży gdzieś martwy w lochach! - Jak śmiesz magu! Znaj swoje miejsce! - Krzyknął jeden z templariuszy. - Jak śmie? Wszyscy słyszeli ich kłótnie i groźby w kierunku Pierwszego Zaklinacza! Wiemy, że Czarny komtur wysłał list do Boskiej! - Cisza! - Porucznik zdecydowanie odzyskał pewność siebie i dodatkowo wrosła w nim złość. - Każdy mag, który się odezwie zostanie wyprowadzony przez templariuszy i pozbawiony magicznej energii, cisza na Stwórcę! Poskutkowało. Przynajmniej na razie. - Teraz będę czytał dalszą część poleceń komendanta - oznajmił i spojrzał na kartę, a potem westchnął głęboko. Następnie powiedział coś do kaprala stojącego obok, a ten niepewnie skinął głową i zszedł z podwyższenia, by przekazać wieści innym templariuszom. Po paru chwilach część z nich zniknęła. - Wszyscy magowie obecni na zebraniu w wielkim holu, mają obowiązek pozostania w tym miejscu, dopóki nie skończy się rewizja wszystkich komnat w celu sprawdzenia, czy ktoś nie praktykuje zakazanej magii czy też nie zajmuje się przemytem lyrium, cisza!~ Ostatnie słowa musiał wykrzyczeć, gdyż oburzenie u magów wzniosło się na kolejny poziom. Templariusze jednak nie mieli w planach dłużej cackać się z magami, zwłaszcza, że ich szeregi zostały uszczuplone. Część z nich chwyciła za rękojeści ostrzy i spojrzała wyczekująco na porucznika. Ten z kolei zerknął na ostatnią część pergaminu i z nieco niemrawą miną skinął głową przytakująco. Najwyraźniej to co było tam zapisane jest na tyle nieciekawe, że templariusze będą zmuszeni kontrolować tłum przy pomocy ostrzy. - Zaklinaczka Zira Orso, Zaklinacz Venro Agaris, Zaklinacz Agano Aratasi, Zaklinaczka Eida Norre, Magini Nimee Asani, Mag Melchisidek, Adeptka Hanna Loting, Adeptka Jukka Cepheus - zaczął po dłuższej chwili milczenia, a magowie spojrzeli na niego z zaciekawieniem. - Wyczytane osoby po zebraniu zostaną eskortowane przez templariuszy do sali katorgi, gdzie zostaną poddani rytuałowi wyciszenia.
Magowie wpadli w szał.
Jukka
Gdy porucznik templariuszy skończył czytać słowa komendanta Tolha na temat nowych porządków w Kręgu Maginów, Phillipe nie powiedział nic. Nie westchnął, nie cofnął się o krok od elfki, nie wyciągnął miecza w jej stronę. Jego jedynym gestem, było objęcie jej ramieniem i zaciśnięcie dłoni na jej ramieniu.
|
|
| | |
Jukka - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Pon Maj 30, 2016 9:48 am | |
| I patrzyła. Patrzyła na nietęgą minę porucznika, na niepewnych pozostałych templariuszy, wręcz obawiających się tłumu, który odpowiednio rozjuszony mógł ich rozerwać na części nawet się nie pocąc. Patrzyła na magów, napiętych i wściekłych, jak wilki, które były gotowe odgryźć własne łapy. Jak ktoś, kogo poczucie zagrożenia było tak duże, że przestało mieć znaczenie. Teraz wchodziła w grę desperacja i strach. Co gorsze, obustronna. Spróbowała znowu się cofnąć, przytłoczona emocjami, jakimi emanowało zbiorowisko unisono. Wszystko w tych ludziach narastało, wraz z odczytywaniem kolejnych zarządzeń Czarnego. Strach, wściekłość, desperacja. Strach,wściekłość,desperacja, strachwściekłoś.... Proszę, nie...
Ryk się podniósł i opadł znowu, jak fala sztormu. Templariusz kontynuował. Jego oddech chybotał się, jakby z trudem dostawał się do płuc. Jukka zamknęła oczy, zacisnęła mocno powieki. Błagam... Niech to będzie tylko kolejny zły sen... proszę
Gdy tylko rozległo się jej imię, zaczęła dygotać. Trzęsła się, jakby w gorączce, palce rozpaczliwie zaciskając na połach za dużej, nieforemnej szaty. Nie musiał czytać dalej, by oblał ją lodowaty strach i zacisnął się na jej żołądku, oddech uwiązł gdzieś w płucach. Nogi się pod nią ugięły, nie pozwalając jednak osunąć się na ziemię. Zemdleć. Zapomnieć. Nie mieć świadomości, co chcą jej zrobić. Co zrobią. Nie czekać, nie myśleć... Nie, nie nie nie!
Wściekłość tłumu, jego zwierzęcy ryk opływał ją, będąc zupełnie gdzieś obok - nieważny. Małostkowy. Kompletnie zbędny, bo nic nie wnoszący. Wyraz bezsilności, jak u psów na łańcuchu. Wszystko docierało do niej jak przez mgłę. Wszystko, całe otoczenie, przysłaniała mącąca rozbiegane myśli panika. Wyraźnie czuła tylko nierówny łomot serca, ramię Phillipe'a i jego zaciskające się palce, własne, ściśnięte gardło, metaliczny posmak krwi, sączącej się z przegryzionego w nerwach policzka. ... z Ciebie twój strach. Twoja złość. Twój smutek. Zostaje tylko spokój i wola.
Powoli przestała się trząść. Powietrze z sykiem opuściło jej płuca w długim oddechu. -Przepraszam, Phillipe. |
| | |
Viktor Vantu - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Pon Maj 30, 2016 2:44 pm | |
| Miło było wiedzieć, że było się na tyle rozpoznawalnym, by ktoś mógł z głowy w takim zamieszaniu wypominać mu nieomylność, ale w tej chwili Nevarryjczyk cieszył się głównie z faktu, że udało mu się zatrzymać eskalację konfliktu i nikt go nie próbował o nic oskarżać. Niewątpliwie przyczyniała się do tego też nieoczekiwana sojuszniczka w postaci Delilah, która dopełniała jego działania nie szczędząc słów i gróźb, których bardziej stonowana osobowość nie pozwalała mu wykrzykiwać na prawo i lewo. Grunt, że nie był w tym sam, nieoczekiwane wsparcie już podwoiło jego szanse, co wystarczło.. na razie. Prócz kilku wymienionych gróźb i okrzyków, nikt nie wydawał się chętny do gryzienia, tylko warcząc jeden na drugiego. Przynajmniej porucznik w końcu znalazł na tyle jaj by przekrzyczeć magów i dokończyć swoje ogłoszenia, póki jeszcze Entropista miał jakieś parcie na pozostałych, powstrzymując ich od ekstremów. Nie mogło już chyba być gorzej, niż praktyczny stan wojenny.. prawda?
Viktora najzwyczajniej w świecie zatkało, kiedy Templariusz dokończył. Otaczające go krzyki gdzieś tam sobie były, omijając go, zamkniętego w swojej własnej metaforycznej bańce, w której desperacko próbował wyciągnąć jakiś sens z tej listy. Nawet sam fakt, że była mowa o wyciszaniu nie był tak istotny jak sama lista magów, którzy mieli mu zostać poddani, bo nie miała ona krzty sensu. Zira, Melchisidek i Jukka były jedynymi osobami, co do których Tolh mógł mieć jakiekolwiek zastrzeżenia, ale gdyby chciał wyeliminować wszystkich potencjalnie groźnych magów, albo tych z przeszłością poza kręgiem, gdzie był Larys, gdzie była Delilah? Dalej, kilka losowych nazwisk, których właściciele umykali Zaklinaczowi, co też nie miało sensu, bo po co eliminować ludzi nie angażujących się w nic na tyle, by ich konkretniej pamiętać. Potem niewinna, przypominająca mu poniekąd Mihni adeptka Loting, której nie musiał szukać wzrokiem, by wiedzieć, że najpewniej skuliła się w mieszance strachu i rozpaczy. Na koniec, wisienka na torcie, absolutna bzdura, czyli Nimee Asani. Kobieta, która jakby Tolh kazał jej zrobić sobie dobrze, jeszcze chodziłaby zadowolona, że uszczęśliwiła sługę Stwórcy. Lista uderzała zarówno w potencjalnych rewolucjonistów, jak i w zwykłych mniej lub bardziej politycznie zaangażowanych osób, w znaną sojuszniczkę nauk Zakonu a nawet w Stwórcy ducha winną adeptkę, której Viktor nigdy nie widział, jako zagrożenie.
Tolh chciał wojny, nie było innego wytłumaczenia. Ale dlaczego? Bycie komendantem kręgu, który pod jego pieczą się rozpadł nie wygra mu żadnych sojuszników a może być wręcz końcem "kariery". Chciał się wybić stłumieniem buntu, którego pierwszą decyzją byłby szturm na jego komnaty? Też kretyński pomysł z racji ryzyka, w jakim się stawiał. Cała sytuacja była zbyt skomplikowana na owoc samej nienawiści wobec magów, więc to raczej też odpadało. Jakieś naciski z zewnątrz? Viktor nie wiedział za dużo o sytuacji geopolitycznej, prócz tego, że napięcia między Fereldeńskimi buntownikami i Orlais rosły, ale może ktoś próbował zdestabilizować ten obszar kraju? Niestety, Zaklinacz nie wiedział dość o polityce i sztuce wojny, by próbować tego dociekać, ale sama w sobie destabilizacja była jedynym wytłumaczeniem z jakąś krztą sensu. Pytanie czy stał za tym Zakon czy czyjeś prywatne interesy, bo jeśli Zakon, to już przegrali.
Jakby nie było, jedyna szansa na zatrzymanie tej kaskady była teraz w rozmowie z Tolhem. Viktor, po rozejrzeniu się po Templariuszach, szukając tych, z którymi był na polowaniu, kierując kostur głowicą do ziemi, by nie wzięto tego za próbę ataku, miał zamiar wyjść przed linię magów. Praktycznie oficjalnie brał już na siebie brzemię bycia ich głosem w tej sytuacji, mając nadzieję, że Delilah powstrzyma resztę przez uznaniem tego, jako zachęty do ataku. - CISZA! - Krzyknie zarówno do jednych jak i drugich. Pewnie nie podziała, ale może przynajmniej przykuje uwagę Porucznika, do którego kierował następne słowa. - Widzisz co się dzieje, nawet, jeśli nas spacyfikujecie, ktoś zacznie pytać jak doszło do tej sytuacji i jak myślisz, którego z was obwinią? Jeśli nie chcesz być dowódcą odpowiedzialnym za pierwsze od wielu lat rozruchy w Kinloch, poślesz kogoś po Tolha. Natychmiast. - Nie krzyczał (na tyle na ile się dało, żeby być słyszalnym), ale włożył w te słowa tyle stanowczości, ile się dało, ostatnie słowo wypowiadając niczym dowódca armii do podwładnego. Tolh wyciągnął ciężką artylerię, nie można było dłużej udawać, że da się ją zatrzymać palisadą złożoną ze słów i dobrych chęci. Groźba rozruchów i tak nie była nawet tak ekstremalna jakby mogła, bo nikt patrzący na tą sytuację nie mógł oczekiwać, że magowie przystaną na wyciszanie. |
| | |
Delilah - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Pon Maj 30, 2016 7:49 pm | |
| Kiedy tłuszcza się trochę uspokoiła i ochłonęła na tyle, by dało się cokolwiek słyszeć, przebiła się przez tłum by stanąć nieco za Viktorem. Skinęła mu lekko głową na znak poparcia, a potem ponownie skierowała wzrok tam, gdzie wszyscy, oczekując na odpowiedź templariusza. Jakkolwiek wrzaskliwie, mag-podżegacz miał rację. Gdzie do cholery był Pierwszy? Powinien stać tu z nimi, wyjaśnić o co chodzi, skąd tak nagłe zaostrzenie zasad. I gdzie był Tohl? Jeśli planował wywołać bunt magów, to dlaczego odmówił sobie przyjemności skrócenia kilku o głowę? Bał się? Niezbyt to do niego podobne.
Na pewno bał się porucznik, któremu coraz trudniej przychodziło czytanie kolejnych punktów z pergaminu. Kiedy część puszek oddaliła się by zrobić im burdel w komnatach, atmosfera znowu zaczęła się zagęszczać. Kiedy templariusze chwycili za rękojeści mieczy, z trudem powstrzymała się by odruchowo nie zrobić tego samego. Porucznik zaczął odczytywać listę nazwisk i czekający na wymienionych wyrok.
To nie miało sensu. To nie miało najmniejszego sensu. To nie tak powinno działać.
Gdy skończył, wrzawa rozgorzała na nowo, ale tym razem nie starała się jej powstrzymywać. Nieprzyjemny uścisk, który czuła w żołądku zmienił się w lodowatą kulę. Tak nie dokonywano wyciszeń. Nie wolno było „obdarzać” słońcem zakonu maga, który przeszedł Katorgę, chyba, że dokonał czegoś strasznego. A cóż takiego uczyniła mała Loting? Albo gorąco wierząca w Stwórcę Asani? A ta białowłosa elfka, Jukka? Skoro była groźna, to czemu nie wyciszyli jej od razu, kiedy trafiła do Twierdzy? Teraz, nagle komuś zmieniło się zdanie? Rozumiała na liście obecność pyskatej Ziry, czy Melchisideka, który utrzymywał, że obecność w Kręgu jest plamą na jego honorze. Ale reszta?
Franca, zaraza, mór i trąd! Opowieści i plotki mówiły, że takie rzeczy działy się w Katowni. Wyglądało na to, że przeznaczenie w końcu ją dopadło, tylko trochę później. Rozejrzała się nieprzytomnie po holu, instynktownie szukając drogi ucieczki. To, że nie było jej teraz na liście, nie znaczyło, że nie pojawi się na niej później.
Otrzeźwił ją głos Nevarrczyka, wybijający się ponad jazgot tłumu. Zamierzał chyba przyjąć na siebie rolę negocjatora, bo domagał się spotkania z Tohlem. Nie sądziła by to coś dało, komendant nie był osobą, z którą dało się dyskutować. Magowie mieli się podporządkować i już. Niepokoiła ją natomiast nieobecność Pierwszego Zaklinacza, w końcu to on wyznaczał osoby które miały zostać wyciszone. Lista powinna zostać ogłoszona przez niego, nie przez pachołki Tohla. Alden na pewno nie zgodziłby się na wyciszenie maga za nic. A już na pewno nie po katordze.
- Magowie, maginki! – zahuczała, odwracając się w stronę tłumu magicznych. – Nie przelewajmy pochopnie naszej krwi! Nie dajmy się sprowokować, każda przemoc to woda na młyn Czarnego! Oni też wiedzą… – wskazała palcem na templariuszy - …że coś jest nie tak. Bo nie tego uczyła ich Andrasta, nie takie prawa ustanowiła Boska! – teraz odwróciła się w stronę rycerzy i wskazała na porucznika, zwracając się jednak do ogółu zgromadzonych rycerzy – Wiecie, że nie możecie bez powodu wyciszyć maga po Katordze, sami łamiecie ustanowione przez was prawa! Czy to nakazuje Wam honor?! Taka jest wasza sprawiedliwość?! Czyje prawo jest dla was ważniejsze, stanowione przez Tohla czy Zakon?! – zagrzmiała. Miała nadzieję, że uda jej się wzbudzić wątpliwość przynajmniej, u niektórych z rycerzy. Kto wie, może któryś z nich znajdzie w sobie na tyle odwagi, żeby stanąć w obronie ich praw? Pomysł był szalony, ale sytuacja była również balansowała na granicy zupełnego szaleństwa. - Mamy prawo przynajmniej do wyjaśnień. Mamy prawo usłyszeć co ma do powiedzenia komendant Tohl! – uniosła w górę rękę z zaciśniętą pięścią. Czuła jak adrenalina uderza jej do głowy. Teraz mogło stać się już naprawdę wszystko. |
| | |
Jukka - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Pon Maj 30, 2016 10:57 pm | |
| W tym momencie Jukka dołączyła do nich. Spojrzała w oczy porucznika z zimnym, pozornie łagodnym spokojem. Wciąż czuła żelazistą, lepką krew na języku, panika szalała gdzieś w otchłani jej umysłu, odległa i nierealna. Tak jakby wcześniejsze, paraliżujące ją przerażenie w ogóle nie istniało.
Klocki dopasowały się do siebie. Teoria, wcześniej absurdalna, nadal pozostała krucha, jak misterna rzeźba z cukru. Jedno słowo mogło ją rozbić w pył. Jukka chciała, by ktoś ją rozbił.
Po co komu Zira Orso? Utalentowana, porywcza. Melchisindek? O jego katordze krążyły legendy wręcz. Loting? Niesamowity umysł, talent zamknięty w nieśmiałej duszy, ale rokujący dobrze. Asani - ponadprzeciętna, zdyscyplinowana. Reszty nie znała, ale też nie potrzebowała tego, by stwierdzić, że będą podobni do tamtych. Z tego co wiedziała, rytuału wyciszenia nie przeprowadza się grupowo. Po co zbierać dobrze rokujących magów w jednym miejscu? W Sali, w której adept podchodzi do Katorgi? I po co, do ciężkiej zarazy, ona na tej liście?! Najgorsze, że podejrzewała odpowiedź.
Stanowczo, lecz delikatnie zdjęła z ramienia rękę Renarda. Nie odezwała się do niego słowem, siląc się jedynie na krzywy, gorzki uśmiech, który wykrzywiał zaciśnięte niemal do białości wargi. Zrobiła przed siebie krok, potem drugi. Trzeci. Stanęła obok Lorentz i Vantu, modląc się w duchu. Chuda, elfia twarz była teraz pobladła, podkreślając powoli gojące się sińce.
- Poruczniku. Z tego co wiem, rytuału wyciszenia nie przeprowadza się w tłumie, a tak to, z tego co Pan przeczytał, wynika. Skoro i tak ma być tak tyle osób, czemu nie pozwolić na obecność świadków, zaufanych, innych magów? To byłby z pewnością niesamowity wręcz straszak, wie Pan, bacik. A do tego umylibyście ręce, że wszystko jest zgodnie z prawem. Prawem Nas wszystkich. - W nerwach zbyt często zaczynała mówić tak, jak jej ojciec i zawsze ją to frustrowało. Nienawidziła tego zimnego, protekcjonalnego, a jednocześnie dziwnie miękkiego tonu. Za bardzo przypominało to kata, pochylającego się nad ofiarą.
- Proszę... Czy mogę choć zobaczyć ten rozkaz? Skoro i tak mam zostać wyciszona, to chyba drobiazg, Panie Poruczniku... Chcę tylko wiedzieć, czy jest tam napisane, że wszyscy wyżej wymienieni mają zjawić się jednocześnie. I czy mają być tylko przez was, Poruczniku, doprowadzeni. Proszę - powtórzyła, nie pozwalając mężczyźnie odwrócić wzroku. - ostatnie życzenie skazańca, Panie.
Postawiła wszystko na kartę własnej paranoi. Nie była mówcą, nie potrafiła pociągać tłumu przemowami. Jeśli to nie przekona templariusza, albo nikt się za nią nie wstawi, to pozostawała jej jedna droga. W żadnym razie nie prowadziła na szczyt wieży, w objęcia Czarnego. |
| | |
Dumat - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Cze 01, 2016 1:41 pm | |
|
Na ostatnie słowa templariusza magowie zareagowali gniewnie i nie ma się temu co dziwić, w końcu stracili właśnie resztki prywatności, a część z nich miała zostać poddana rytuałowi wyciszenia. Niektórzy z nich przetrawiali tę informację w ciszy, jak Zira Orso. Inni - tu przykładem może być adeptka Loting - przycupnęli gdzieś w kącie nie mogąc odnaleźć się w nowej sytuacji. Viktor szukał swoich dawnych towarzyszy, jednakże nigdzie ich nie było. Zupełnie jakby nie przejmowali się tym, co dzieje się w kręgu.
Porucznik z początku był w stanie nawet zgodzić się z szorstkimi słowami Viktora i posłać po komendanta Tolha, chociaż ton, w jakim mag się do niego odezwał pozostawiał wiele do życzenia. Niestety zgoda szybko zamieniła się w odmowę a następnie złość, gdy kolejno głos zabrały maginki. Oni mają prawo? Ostatnie życzenia skazańców? Czy te kobiety myślą, że to jest jakaś gra? Jakaś zabawa? Już miał się odezwać, ale ponownie uprzedził go kapral, który to pojawił się znów przy jego boku. - Magowie to plaga i bluźnierstwo, niegodne by stąpać po tej ziemi. Jedyne prawo jakie posiadacie to zachowanie milczenia. Porucznik gestem ręki pokazał mu, że wystarczy już tych słów i samemu zabrał głos. - Musisz być Jukka, tak? - zapytał elfkę, która odezwała się jako ostatnia. - Adeptka, która ma czelność oskarżać mnie o kłamstwo. Ty chcesz weryfikować moje słowa? Ty, która niedawno zostałaś zaciągnięta do Kinloch po ataku na templariuszy? Powinnaś być zadowolona, że nie oddzieli ci głowy od tułowia przy pierwszej okazji. - Starczy. Głos, który przerwał porucznikowi był wszystkim doskonale znany. Nie musiał nawet starać się przekrzykiwać magów, gdyż wystarczyło, że stanął obok templariusza i wszyscy stopniowo ucichli. Komendant Tolh. - Jukka Cepheus - odezwał się jakby od niechcenia w stronę elfki. - Ostatnim razem gdy rozmawialiśmy byłaś znacznie mniej rozgadana. Nieco sennym wzrokiem przeleciał przez twarze magów, patrząc na nich, jakby oceniał to całe zbiorowisko. - Stawiam sprawę jasno. Jeżeli znów podniesiecie głos, templariusze wyciszą to pomieszczenie i zrobi się nieprzyjemnie. Jeżeli zaczniecie się szarpać, również wyciszą to pomieszczenie i to oni zaczną szarpać was. A możecie być pewni, że zdążą to zrobić zanim ktokolwiek z was rzuci jakiekolwiek zaklęcie. Magów przeznaczonych do wyciszenia odprowadzić do sali katorgi w tej chwili. Phillipe, zajmij się Jukką, jeżeli będzie się stawiać, pozbaw jej energii magicznej. Tolh spojrzał jeszcze na kilka twarzy i ściągnął nieco brwi. - Vantu, Lorentz i Ratton, do mnie. Pójdziecie z nami. Trójka naczelnych krzykaczy została wezwana. Viktor Vantu, który to starał się być głosem rozsądku, Delilah Lorentz, żądająca praw i wymachująca pięściami oraz Ratton, który to odezwał się jako pierwszy i rzucał w templariuszy oszczerstwami. Czego chciał od nich Tolh? Wkrótce mieli się dowiedzieć. Trójka templariuszy przedarła się przez tłum magów, który to po słowach komendanta nieco przycichł. Stracili właśnie trójkę obrońców, Zira Orso została zabrana do wyciszenia, a Pierwszy Zaklinacz gdzieś zniknął. Nie mając przywódców, magowie nie wiedzieli co dalej robić.
Phillipe znów stanął przy młodej elfce, dotykając jej ramienia. Był gotowy wykonać polecenie Tolha co do joty, jeżeli wyniknie taka potrzeba. - Chodź mała, czas na nas. W jego głosie wyraźnie było słychać obawę, może odrobinę niechęci oraz bezsilności. Niemniej rozkaz to rozkaz, musi go wykonać. Był w końcu templariuszem.
|
|
| | |
Viktor Vantu - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch Sro Cze 01, 2016 4:01 pm | |
| Brak znajomych twarzy wśród Templariuszy tylko popychał Zaklinacza dalej w swoją teorię, jako by cała sytuacja była dokładnie przygotowaną sceną, na której wszyscy grali jak Tolh zagrał. Viktor siłą rzeczy był stroną w tym konflikcie nawet zanim wystąpił do przodu z reszty magicznej tłuszczy i eliminacja osób, które mogły z nim sympatyzować z zamieszania miało sens. Pewnie odesłał ich do pilnowania przystani, albo w ogóle poza wyspę, żeby się nie wtrącali i nie szerzyli zamętu w swoich szeregach, mówiąc o tym, że zdarzali się kompetentni w walce z demonami magowie.
Pomysł z teologiczną dyskusją może i nie byłby taki zły, gdyby nie fakt, że Viktor w tym samym czasie próbował zupełnie odwrotnego podejścia, czyli apelowania do zdrowego rozsądku. Małe rozumki templariuszy nie radziły sobie ze zbyt wieloma bodźcami na raz i naturalnie reagowały agresją, kiedy rzeczy przestawały się układać jak jakby chcieli. Jakby tego było mało, niedawno przytargana do kręgu apostatka zdecydowała, że dobrym pomysłem było wyjść na pierwszą linię, zamiast skulić się wraz z resztą skazanych gdzieś w kącie. Jej próba dostania się na pierwszy plan podkopywała wszystko co Viktor chciał osiągnąć, mając zamiar kreować stanowczą i zaufaną względnie przez obie strony opozycję. Nie mógł jednak nagle zacząć się też z niż kłócić i ją wyganiać, żeby nie stracić kontroli nad sytuacją.
Ratunek nadszedł z najmniej oczekiwanej strony, gdyż widocznie zamieszanie docierało do kwater czołowej antymagicznej puszki i dotarło do niego, że trzeba coś zrobić. Całe zamieszanie uciszył Tolh we własnej osobie, oczywiście przy pomocy gróźb a jakżeby inaczej. Czy to była część jego planu w jakiś sposób? Doprowadzić do zamieszania i zaprowadzić porządek w tak.. dosadny sposób? Może.
Kolejnym zaskoczeniem był fakt, że czołowa puszka chciała z nimi rozmawiać, a przynajmniej ich gdzieś zabrać. Jeśli pójdą sami, pomiędzy jego kosturem a szablą Delilah mogli by teoretycznie sobie pozwolić na wiele ale tak jak uratowałoby to ten dzień wprowadzając zamieszanie, miało by zapewne o wiele większe reperkusje później. Odciągnięcie ich od reszty też mogło być mu na rękę, w końcu pozostali nie zabłysnęli zdolnościami organizacji w kryzysowej sytuacji i poniekąd idąc z nim zostawali resztę na pastwę Zakonu. Pytanie jednak czy mieli wybór? To było to, czego się domagali i jeśli ktoś wiedział gdzie był Pierwszy to był to właśnie Tolh, nie mogli się wycofać. Pójść z nim i negocjować w imieniu tych, którzy tego wieczora będą w stanie się uśmiechać albo nadal się kłócić, doprowadzając do starcia, które w tej chwili by przegrali. Sekret skutecznej walki z Templariuszami był taki sam jak walki z dobrym magiem ducha, a jako właśnie taki, Viktor wiedział, że bez elementu zaskoczenia, nikt nie da rady utkać żadnego zaklęcia a jedna szabla Delilah nie robiła za dużej różnicy.
Biorąc pod uwagę jak mało wiedzieli na temat tego, po co Tolh chce ich stąd zabrać, wybór nie był łatwy, ale ktoś musiał się z nim zmierzyć i podjąć decyzję bo nie zanosiło się, by Templariusze byli skłonni do kolejnych ustępstw. Im szybciej dojdzie do jakiejś rozmowy, tym większe szanse, że przynajmniej kogoś z listy da się uratować. Ponad to, widząc absolutną bezczynność magów, kiedy Tolh czekał na decyzję, Viktor coraz bardziej chciał po prostu dowiedzieć się gdzie jest Alden i najzwyczajniej w świecie, jak chłop chłopu dać mu w mordę po pierwsze za Mefistosa a po drugie za siedzenie cicho. Coś mu podpowiadało, że nikt by mu w tym nie przeszkodził, ani z jednej ani z drugiej strony konfliktu. Intelektualista czy nie, nie był ponad czysto samczą przyjemność z dania komuś, kto na to zasługiwał po mordzie.
- Pójdziemy. - Jedno słowo. Tyle wystarczyło. To słowo prawdopodobnie zdecydowało o tym jak ten dzień będzie zapisany na kartach historii. Przypieczętował właśnie los przynajmniej kilku pierwszych nazwisk z listy w zamian za szansę na to, że nie szli na jakaś egzekucję po cichu i że Tolh będzie skłonny do rozmowy. W tej chwili było pewne tylko jedno, jutro wszyscy będą go nazywać albo katem, albo wybawicielem.
|
| | |
Sponsored content - dragon age PBF - |
Temat: Re: [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch | |
| |
| | |
| [Otwarta|Wieża Kręgu] Czarne chmury nad Twierdzą Kinloch | |
|