Dragon Age

Share
















[Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyCzw Kwi 14, 2016 6:57 pm

MISTRZ GRY


Kiedy gwiazdy będą w porządku

Uczestnicy: Magowie Kręgu Czas na odpis: 24h


- Redcliffe, Twierdza Kinloch -

Komendant Maxius Tolh niemalże kipiał ze złości. Chodził nerwowo po swojej komnacie, sapiąc i prychając, jakby lada chwila miał wybuchnąć potężną salwą gniewu. Co jakiś czas rozmasowywał sobie skronie palcami i brał głębokie wdechy, nieskutecznie próbując się nieco wyciszyć.
Raport, który otrzymał chwilę temu był winny całemu zamieszaniu, jakie wokół siebie tworzył komendant. Coś, co w założeniu miało być prostym przechwyceniem apostaty, okazało się całkowitą katastrofą, która w konsekwencji doprowadziła do śmierci czterech templariuszy. Czterech. Komtur Eric przyjął te wiadomości ciężko, jednak Maxius stwierdził, że jest w stanie zapanować nad sytuacją. Zanim komtur opuścił Twierdzę Kinloch, by odpowiedzieć na wezwanie z Val Royaux, otrzymał zapewnienie, że jak wróci do Wieży Magów, problem apostaty zostanie zażegnany. I co się stało? Stracili kolejnych templariuszy. Całkowita klęska i kompromitacja.
Rozległo się pukanie do drzwi, które wybiło komendanta z gniewnej zadumy nad tym, co powinien w tej sytuacji uczynić.
- Czego?! - Ryknął, gdyż wyraźnie nie miał nastroju by z kimkolwiek rozmawiać.
- Pierwszy Zaklinacz Alden - spokojny i nieporównywalnie bardziej opanowany głos maga tylko zirytował templariusza. - Pragnę porozmawiać o czymś istotnym.
- Wejść.
Maxius wziął najgłębszy z dotychczasowych wdechów i wytężył się do granic możliwości, aby opanować złość, która w nim buzowała. Mag w tym czasie przekroczył próg komnaty i ukłonił się lekko z szacunkiem.
- Doszły mnie słuchy o niepowodzeniu waszej ostatniej misji - zaczął Pierwszy Zaklinacz, robiąc przy tym jeszcze parę niewielkich kroków naprzód, w stronę komendanta. - Myślę że...
- To nie powinno cię interesować, Pierwszy Zaklinaczu. Twoim zmartwieniem nie są templariusze.
- Myślę - zaczął raz jeszcze, tym razem jego ton był o wiele bardziej ostry. - Myślę, że jestem w stanie pomóc w tej kwestii.
Maxius Tolh zrobił nieco zdziwioną minę, jednak zaraz na powrót ściągnął brwi.
- W jaki sposób.
- Wyślemy magów.
- Wykluczone!
- Jeżeli mogę..
- Nie! Nie ma takiej możliwości! - Komendant omal nie uderzył pięścią w biurko. - Nie możemy poradzić sobie z apostatą, a ty chcesz abym pozwolił wyjść z wieży jeszcze innym magom? Niedorzeczność.
Pierwszy Zaklinacz czekał w ciszy ze stoickim wręcz spokojem i zabrał głos, gdy uznał, że komendant skończył swoją przemowę.
- Jeżeli mogę. Straciliście już dość templariuszy. Poza tym nie wiemy, czy jest to jeden mag, czy może już więcej. Nie macie tylu ludzi, by kontynuować... polowanie.
Maxius Tolh doskonale zdawał sobie z tego sprawę, jednakże gdy Pierwszy Zaklinacz o tym wspomniał, ogarnęła go kolejna fala negatywnych emocji. Nie miał tylu ludzi, by wysłać następną drużynę na łowy. Mógł wysłać dwóch, albo trzech. W przeciwnym wypadku w Wieży zostanie zbyt mało templariuszy, by kontrolować wszystkich magów. A na to nie mógł pozwolić.
Opadł na fotel i znów zaczął masować skronie.
- Czasem, aby zwalczyć ogień, trzeba użyć ognia - rzekł mag i zrobił kolejny krok w kierunku komendanta. - Trzech magów i trzech templariuszy. Poradzą sobie z tym zadaniem, a wy nie będziecie musieli obawiać się o kolejne straty w ludziach.
Trzech? Tolh spojrzał na maga z niedowierzaniem. Chciał wysłać trzech magów? Na Andrastę, przecież to jakaś kpina. Drwił z niego w biały dzień, prosto w oczy.
A jednak Tolh wiedział, że już przegrał i sprawa została przypieczętowana. Pierwszy Zaklinacz zdawał sobie sprawę, że komendant chce wywiązać się z danego słowa i nie pozwoli aby komtur wrócił i dowiedział się, że apostaci dalej sprawiają problemy i co więcej zabili większość templariuszy obecnych pod komendą Maxiusa. Zdecydowanie źle by to na niego rzutowało i nie mógł sobie na to pozwolić. Ale trzech magów? Alden dobrze to rozegrał. Dokładnie wyliczył na ile może sobie pozwolić Tolh przy szykowaniu kolejnej grupy.
- Trzech, nie więcej - komendant westchnął, poddając się w końcu. - Zawiadom ich, niech się tutaj stawią.
- Już to zrobiłem.
Przez czas, w którym czekali na magów wybranych do tego zadania, komendant Maxius Tolh zastanawiał się jaką grę prowadzi Pierwszy Zaklinacz. Nie mógł uwierzyć w to, że zwyczajnie chce pomóc. Ośmieszenie templariuszy? Jego samego? Pokazanie zakonowi i światu, że templariusze potrzebują pomocy magów, bo sami nie dają sobie rady? A może zwyczajnie chciał pokazać, że magowie są pomocni, że nie wszyscy są źli i spaczeni. Cokolwiek to było, Alden wygrał tę rundę, ale bitwa cały czas trwała.

Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyCzw Kwi 14, 2016 7:51 pm

Viktor był perfekcyjnym wyborem do polowania na apostatów poza wieżą. Daleko mu było do ekstremistycznych poglądów i był znany z zainteresowania naukową karierą w kręgu, więc nie był kimś, kogo możnaby posądzić o próby ucieczki. Mimo to, nie mógł nic poradzić na pewne przekorne zadowolenie, jakie czuł z wyręczenia antymagicznych puszek z roboty, którą powinni byli robić, ale nie był kimś, kto by dawał się ponieść takim emocjom. Ponad świetne predyspozycje charakteru, jego zdolności magiczne też były absolutnie idealne. Za pomocą magii ducha mógł śledzić i chronić przed użyciem energii z Pustki a magia entropii tak jak mogła zapewnić nieprzyjemną śmierć na milion sposobów, mogła też kogoś po prostu skutecznie obezwładnić a uciekinierów wypadało przesłuchać, jeśli będzie taka opcja.
W sumie jedyną wadą o jaką można było go posądzić, był brak zdolności jazdy konnej, bez której się niewątpliwie nie obejdzie, ale jak już ktoś mu pomoże wdrapać się na konia, utrzymanie równowagi nie było skrajnie trudne, póki nie robiło się nic bardzo wyczynowego.
Nevarryjczyk nie miał zamiaru pozwolić na siebie czekać zbyt długo. Kiedy został przywołany, zabrał z komnat dziennik Mihni, na skrajnie mało prawdopodobny wypadek, gdyby ich polowanie zaprowadziłoby ich do Denerim, bądź jakiegoś miejsca w których schronili się uchodźcy ze stolicy, w którym mógłby być ktoś z jej rodziny. Mając tą jedyną formalność za sobą z kosturem w dłoni i dumnie noszonymi szatami skierował się w miejsce, w którym był oczekiwany.
Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyCzw Kwi 14, 2016 8:03 pm

Alchemik  przyjął informacje o wyjściu za mury z nieukrywanym entuzjazmem. Mogłoby się to zdawać rzeczą normalną, wielu magów cieszy się na myśl o wyjściu zza murów twierdzy. Szczególnie maga mającego pewne doświadczenie bojowe więc, przynajmniej w teorii, nie muszącego lękać się o swój debiut. Jednakże przyczyna dobrego samopoczucia maga tkwi zupełnie gdzie indziej.
Nie ufał nikomu, a tym bardziej bardzo kochającym magów templariuszom, miłującym ich aż do białej kości. Od dawna opracowywał i testował techniki magii ducha związane z zapobieganiem, odpieraniem skutków oraz działaniem mimo wpływu technik templariuszy związanych z absorbowaniem przez templariuszy many oraz usuwaniem magii. Od czasu badań nie miał sposobności przetestować zaklęcia. Oczywiście nie mogło być to nic wielkiego, ale sprawne utrzymanie niewidocznego zaklęcia na obszarze aktywnie „wyciszanym” byłoby sukcesem. Oczywiście liczył, iż natrafi na młodych templariuszy, a tedy to upośledzi testy. Zalety obserwacji w walce zarówno templariuszy jak i zaklęć magów traktował jako dodatkową korzyść. Cóż, kiedyś określił sam siebie jako paranoika, a ich cieszą takie kwestie.
Przed udaniem się na spotkanie spędził kilka chwil nad niesamowitym kunsztem tajemnym w którego skutki były niezbędne do życia każdemu magowi – zrobił trochę kanapek na drogę. Nie tylko nie lubił na głodniak wędrować ale też nauczył się, iż wspólny, podarowany posiłek po prostu zbliża ludzi nawet jeśli tym drugim człowiekiem jest templariusz.
Wchodząc na spotkanie przywitał się ze wszystkimi zgromadzonymi lekkim skłonem kierowanym głównie do swego przełożonego – Pierwszego Zaklinacza. Była to mimowolna, odruchowa decyzja mimo iż być może byłoby lepiej okazać więcej atencji innym. Co istotne, jak zwykle nie miał na sobie oficjalnych szat.
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyCzw Kwi 14, 2016 10:55 pm

Mefistos doszukiwał się podstępu w jego obecności podczas zbliżającej się misji. Magowie z pewnością podpuszczają go, by ten udowodnił, że plotki na jego temat to szczera prawda. Nie zamierzał jednak dać się zdradzić tak błahemu podstępowi. Oczywiście, przyjął ofertę. Nie miał wyboru, nie chciał wzbudzać podejrzeć. Nie często zdarzało się, że mag mógł ot tak żyć wolno w świecie. Poza tym, wysłanie magów na zewnątrz musiało być ostatecznością - nie robi się tego z byle kaprysu. Musiało stać się coś, z czym Templariusze nie mogli sobie poradzić. Apostata? Mag krwi? Cóż to by była za ironia.
Mefistos wszedł pewnie do sali, gdzie czekali już na niego zarówno Pierwszy Zaklinacz, komendant templariuszy, Viktor Vantutu i... inny mag. Chyba nie był zaklinaczem, a przynajmniej ze stanu wiedzy Mefistosa na to by wyszło.
Czarodziej spojrzał na komendanta i nie omieszkał podnieść kącika ust. To był ruch mimowolny - nigdy nie pałał sympatią do templariuszy. Następnie swoje spojrzenie przeniósł na Pierwszego Zaklinacza.
- Mefistos Stturov, Zaklinacz, Mistrz entropii - chyba tyle z danych formalnych. Właściwie cóż mogło kogokolwiek więcej interesować. - Melduje się - uśmiechnął się do grupy. W gruncie rzeczy jednym jawił się jako pogodny, drugim zgoła inaczej. Był towarzyskim magiem, dlatego nie umknęły jego uwadze grobowe miny, które przypisany były do twarzy wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu.
- Co macie takie grobowe miny, panowie? - oczywiście. Nawet jeżeli wyjaśniono by mu na czym polega zadanie, on i tak by zgniótł raport po przeczytaniu kilku słów, konkretów. Nie miał wiele czasu, ma dwadzieścia siedem lat. Życie jest za krótkie by czytać rzeczy mało istotne.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyPią Kwi 15, 2016 4:15 pm

MISTRZ GRY


W komnacie pojawiali się kolejni magowie i za każdym razem, gdy próg przekraczał jeden z nich, komendant Tolh zastanawiał się czy podejmuje słuszną decyzję. Przecież to magowie, ci sami, na których polują. I teraz ma ich wypuszczać z Wieży? Tak po prostu, bo przyszedł Pierwszy Zaklinacz i mu tak powiedział? Nie, tak tego nie przełknie. To nie Pierwszy Zaklinacz mu tak powiedział, to on sam uznał, że takie rozwiązanie będzie najlepsze, bo dzięki pomocy magów nie musiał narażać na niebezpieczeństwo więcej swoich ludzi. A po magach nikt nie będzie płakał, nawet lepiej jakby nie wrócili. Tak, zdecydowanie lepiej.
Gdy do komnaty wszedł ostatni z nich i zabrał głos, Maxius Tolh zaszczycił go wyjątkowo gniewnym spojrzeniem.
- Milcz magu - niemalże wycedził przez zęby. - Odzywasz się tylko za moim pozwoleniem.
- Mogę? Komendancie Tolh - Pierwszy Zaklinacz zabrał głos, przeczuwając, że Maxius będzie chciał jeszcze coś dodać i dodatkowo sponiewierać słownie maga. - Zostaliście pobieżnie poinformowani o tym, dlaczego was tutaj wezwano. Sprawa maluje się w następujących barwach: w Redcliffe zagnieździli się apostaci. Wyjątkowo agresywni i niebezpieczni. Templariusze posłali już dwa oddziały, by ich poskromić, jednakże okazali się zbyt silni i najpewniej zbyt dobrze zorganizowani. Dlatego też zaproponowałem pomoc ze strony magów Kregu, na co komendant Maxius przystanął pod kilkoma warunkami.
Pierwszy Zaklinacz Alden skierował swój wzrok w stronę templariusza i uśmiechnął się delikatnie. Maxius początkowo milczał, jednakże szybko wyłapał o co chodzi i odchrząknął lekko.
- Każdy z was będzie podlegał jednemu z templariuszy. Łącznie wyruszy was sześcioro. Macie absolutny zakaz używania magii w przypadku innym, niż unieszkodliwienie apostatów. Templariusze otrzymają zgodę na odebranie wam energii magicznej, jeżeli złamiecie ten zakaz. Jeżeli ktokolwiek z was oddali się zbytnio od templariuszy, spróbuje uciec, zadziała na szkodę grupy przechwytującej, będzie uznany za apostatę i skazany na śmierć z wyrokiem natychmiastowym. Nie zależenie od rangi, podlegacie bezpośrednio pod rozkazy templariusza z rangą kapitana.
Maxius poczekał jeszcze chwilę, a potem wypuścił powietrze z płuc przez usta i zerknął w stronę Pierwszego Zaklinacza. Ten zaś skinął mu lekko głową i odwrócił się do swoich podopiecznych.
- Jeżeli ktokolwiek z was ma jakieś istotne pytanie dotyczące zadania, niech mówi teraz. To samo tyczy się, jeżeli chce wyrazić chęć rezygnacji z zadania, które zostało mu powierzone. Później... - zawahał się przez moment, jakby szukał odpowiednich słów. - Później to już nie będzie możliwe i zostaniecie przekazani pod bezpośrednie rozkazy templariuszy i przystąpicie do realizacji celów misji. Pragnę osobiście nadmienić, że jest to sprawa, którą trzeba załatwić szybko i sprawnie, dlatego więc jeżeli nie jesteście pewni swoich umiejętności lub cokolwiek innego przeszkadza wam w podjęciu się tego zadania, mówcie teraz.

Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyPią Kwi 15, 2016 4:52 pm

Towarzystwo Viktor miał ciekawe, nie ma co. Potrimpus miał sens z podobnych przyczyn co on sam, ale Mefistos był nieco .. kontrowersyjnym wyborem. Pewnie była to dla niego poniekąd jakaś próba, albo próba udobruchania Komendanta ze strony Pierwszego, dając jakaś gwarancję, że oboje ryzykowali wizerunkiem. Przynajmniej oboje byli względnie kompetentni a "Alchemik", o ile Nevarryjczyk dobrze pamiętał, miał kiedyś coś wspólnego z magią Mocy, gdyby ich Zakonna eskorta wpadła na jakieś dziwne pomysły. On sam nigdy nie widział konieczności praktykowania tej sztuki, ale jego ogólna magiczna wiedza podpowiadała, że czysto kinetyczne ataki tej szkoły magii mogły sprawnie omijać wszelkie odporności, jeśli ich odpowiednio użyć.
Nadmiernie entuzjastyczne powitanie ze strony ich podejrzanego osobnika było nieco.. nie na miejscu, zwłaszcza z jego strony, ale nie wypadało całkowicie go zignorować, od czego Viktor się uchronił prostym skinieniem głowy w jego stronę. Nie było sensu się rozgadywać, kiedy zanosiło się, że Pierwszy i Komendant chcieli im dać potrzebne informacje, o czym ten drugi nie omieszkał na swój typowy sposób przypomnieć.
Z grubsza olewając wybuch Tolha, Viktor wsłuchał się w opis sytuacji. Ciężko było nie wywrócić oczu, kiedy musieli słuchać recytowania wszystkich gróźb i ograniczeń, zwłaszcza, że gdyby chcieli, trzech magów zmiotłoby trzech Templariuszy, gdyby mieli pierwszy ruch. Jakoś udało mu się na szczęście zachować neutralny wyraz twarzy, absorbując zaskakująco małą ilość informacji. Pewnie nie chcieli im za dużo opowiadać o tym jak działają apostaci, ale jedno konkretne pytanie aż samo cisnęło się na język.
- Czy wiemy jakie są ich specjalności? Łatwiej tkać przeciwzaklęcia i śledzić użycie magii, kiedy wiemy czego oczekiwać. - Zapytał, neutralnym tonem, jakby prosił kogoś o podanie czegoś z drugiej strony stołu. - Poza tym, nie miałem okazji próbować jazdy konno, więc jeśli tak widzimy perspektywę transportu, myślę, że wypada uprzedzić. - Dodał, nie kręcąc się ani nie okazując zakłopotania z racji tej małej niedogodności, w końcu czego można oczekiwać od kogoś, kto całe życie spędzał w wieży.
Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyPią Kwi 15, 2016 5:49 pm

Alchemik z trudem stłumił uśmiech który próbował wymalować się na jego twarzy. Wściekanie się, urażona duma, nienawiść nie była w jego stylu. Więc po prostu bawiły go takie nadęte arcydupki jak Maxius. Teraz był przekonany, że do eskorty dostaną innych dupków. To będzie niesamowita przygoda. Ze spokojem potraktował strasznie templariusza. Oczywiście, nie liczył na specjalne folgowanie sobie ale też zdawał sobie sprawę, że w takich warunkach templariusze mają ważniejsze rzeczy na głowie jak choćby wywijanie bronią czy kontrowanie magii apostatów od wysypywania many z własnego wsparcia. No, chyba, iż trafią na ostatnich napaleńców ale wtedy… cóż. Alchemik wiedział, iż wtedy określenie nie jest dobrze to tylko delikatny eufemizm.
Towarzystwo miał iście ciekawe. Dwóch wprawnych magów entropii, w tym jeden uchodzący za genialnego w zakresie zainteresowań (chociaż jeszcze zbyt młodego aby rozwinąć pełnie skrzydeł wedle Potrimpusa) stanowiło dobre wsparcie. Odrobinę obawiał się o ich umiejętności pozamagiczne. Obecność Mefistosa przyjął nawet ciepło. Oznaczało to, iż niekoniecznie jego własna osoba będzie tu grillowana w celu pokazania, rzekomych bądź nie, tajemnic.
- Z mej strony pragnąłbym znać maksymalny zasięg zwiadu. Z jakiej odległości wywiązywała się walka bądź apostaci są pewni obecności nieprzyjaciół? Mam nadzieję, że pytam z przyczyny wiadomej – zakończył głosem spokojnym, odrobinę niepoważnym. Nie był to celowy zamiar a raczej przejaw dobrego humoru którego buta templariusza nie była w stanie zmienić. Przynajmniej nie w takim nasileniu.
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptySob Kwi 16, 2016 12:07 pm

O, zrobiło się nie przyjemnie - pomyślał Mefistos. Chęci miał szczere, wkurzyć Templariusza. Nie omieszkał czuć się pełen duma, z powodu, że misja zakończyła się sukcesem. Jego mała, malutka misja. Jeden zdenerwowany Templariusz to kolejne szczęśliwe godziny życia. Oczywiście, gdy czarodziej dostał naganę od komendanta, skinął ino głową, by dać mu sygnał, że zrozumiał polecenie. Wtedy, zaczęła się walka wzrokowa. Patrzył się i patrzył na komendanta Maximusa. W razie problemów, mógł zawsze powiedzieć, że zwyczajnie się zapatrzył. To musiało być iście niekomfortowe, czuć wzrok kogoś tak plugawego jak Zaklinacz na sobie.
Wtedy przerwał Pierwszy Zaklinacz, a szkoda bo Mefistos świetnie się bawił. Miał nadzieję, że jeszcze poprawi sobie humor słuchając obelg wymierzonych w jego stronę. Zacisnął szczękę na widok Pierwszego, który w niewolniczy sposób zwracał się do takiego kogoś jak Maximus. Dłoń w pięści, jaką złożył mężczyzna powodowała napieranie paznokci na skórę. Kto wie, może ze wściekłości chciał, by pociekła po jego dłoni krew? Może to dałoby mu ulgę? Ale zabiłoby. Dlatego swoje ruchy robił prawie niezauważalnie. Jedynie ktoś stojący naprawdę blisko Mefira mógł spostrzec, że jest zdenerwowany.
Następnie począł mówić Maximus. Sześcioro, oznaczało tak naprawdę góra czterech. Oczywiście, chodziło czarodziejowi tu o siłę bojową. Skoro już dwa oddziały, pewnie około 12 osób łącznie, nie dało rady... Musieli wezwać magów. Mefistos czuł się iście spełniony widząc słabość jaką w ten sposób okazał templariusz.
Wysłuchał ze spokojem pytań jakie kierowali do naszego, pożal się, komendanta. Pytania były interesujące, wręcz nietuzinkowe. Na wątpliwości Viktora Vantau, Mefistos postanowił odpowiedzieć, jakby brat:
- Ja umiem jeździć konno. Co prawda nie jestem w tym najlepszy, ale mogę Ci pomóc wejść na konia i chociaż trochę poprowadzić nim zrozumiesz o co chodzi w jeździe - uśmiechnął się do czarodzieja. Dla braci, mimo, że wiedział jaką opinią cieszy się wśród nich, był zawsze bratem.
Zaraz po wypowiedzi Alchemika, począł mówić ostatni:
- Miałbym kilka pytań. To jest, jak sam Pan powiedział, misja "przechwytująca" - począł mówić spokojnie, wyważonym głosem. - Czy w wypadku zabicia apostatów czekają nas z tego tytułu jakieś konsekwencje? - pierwsze pytanie z głowy. Dlaczego je zadał? Hm, nigdy nie zabijał maga. - Proszę mnie źle nie zrozumieć. Skoro dwa oddziały templariuszy nie podołały zadaniu, jest bardzo wysokie prawdopodobieństwo, że podwładni Pana komendanta również umrą... Czy i z tego tytułu czekają nas jakieś konsekwencję? - drugie pytanie z głowy. Czyżby Mefistos chciał zabić templariusza? Nie... Był niekonwencjonalny i kontrowersyjny, ale do idioty było mu jeszcze daleko. Chciał zadać jeszcze trzecie pytanie, ale postanowił się wstrzymać i wysłuchać tego co komendant ma do powiedzenia.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptySob Kwi 16, 2016 10:02 pm

MISTRZ GRY


Pierwszy Zaklinacz skinął głową gdy usłyszał pytania pierwszych dwóch magów. Wzrok swój przeniósł na komendanta, gdyż nie chciał mu wchodzić w zdanie więcej, niż to konieczne. W końcu to było jego zadanie i w jego kompetencjach to leżało. Alden zwyczajnie interweniował wtedy, kiedy to było konieczne.
Maxius z kolei wciągnął głęboko powietrze i przetrzymał je nieco w płucach, zanim zaczął udzielać im odpowiedzi.
- Zakładamy najgorszy scenariusz: Zaawansowana magia pierwotna, entropii oraz magia krwi. Przy tej ostatniej zachowajcie szczególną ostrożność chociaż... komu ja to mówię.
Prychnął delikatnie. Zignorował dalszą wypowiedź Viktora na temat jego umiejętności jeździeckich, gdyż najogólniej mówiąc w ogóle go nie interesowały. Jeżeli o komendanta chodziło, to mag mógł nawet za nimi biec, skoro nie potrafił dosiąść konia. Ważne, aby zadanie zostało wykonane.
- Dwa dni drogi na zachód od wioski Redcliffe znajduje się niewielki tartak. Stamtąd dostaliśmy informację o tym, że w lesie dzieją się niewytłumaczalne rzeczy, bardzo możliwe, że powiązane z magią. Nasz zwiad potwierdził te przypuszczenia. Tam też się udacie. To najlepszy i co więcej, najświeższy trop jaki mamy.
Komendant skinął głową. Dobrze, że pytania były rzeczowe, przez co nie musieli marnować czasu na czcze gadanie i zająć się konkretami, na które akurat czas mieli i zdecydowanie musieli mieć.
Gdy jednak przyszła kolej na Mefisto, Pierwszy Zaklinacz zareagował błyskawicznie na pierwsze z pytań, stanowczo ubiegając komendanta, który posłał magowi ostrzejsze spojrzenie.
- Priorytetem jest obezwładnienie i przechwycenie apostatów celem sprowadzenia ich do Twierdzy Kinloch na przesłuchanie. Jeżeli jednak nie jest to możliwe macie możliwość użycia magii, tylko w zakresie samoobrony lub gdy templariusz będący waszym przełożonym zadecyduje inaczej. Starajcie się ich nie zabijać, jednakże gdy okaże się to konieczne, trudno. Taka wola Stwórcy.
Komendant nie dodał niczego, więc najwyraźniej zgadzał się ze słowami Pierwszego Zaklinacza. Niemniej jednak Mefisto musiał dorzucić jeszcze parę miedziaków. Widać za punkt honoru obrał sobie wyprowadzenie Maxiusa Tolha z równowagi.
Tym razem Alden nie zdołał odpowiednio szybko zareagować i tylko zachłysnął się pobieranym do płuc powietrzem.
- Słuchaj no, magu - wycedził przez zęby komendant. - Wraz z wami wyjadą jeszcze trzej templariusze. Jeżeli coś się stanie, cokolwiek i nie wróci do Kręgu trzech templariuszy a dwóch, albo jeden.. lub co gorsza żaden, jesteś pierwszym i głównym podejrzanym w sprawie ich zabójstwa. Wystosuję odpowiedni list do Val Royeaux, gdzie zostaniesz odesłany na publiczną egzekucję bez prawa do obrony. A nim przyleci kruk z odpowiedzią zwrotną, będziesz już wyciszony i pozbawiony wszelkich emocji. Twoi towarzysze będą następni w kolejce.
Przesadził? Być może, chociaż znając komendanta - był absolutnie w stanie spełnić swoje groźby. Dlatego też prócz sukcesywnego ukończenia polowania na apostatów i nie dając się przy tym zabić, magowie musieli mieć też na uwadze życie templariuszy, gdyż od tego w jakim stanie wrócą, zależy ich przyszłość. W mniej lub bardziej dosłownym znaczeniu.
- Myślę, że to takie groźby nie są konieczne komendancie Tolh. - Zaczął mówić Pierwszy Zaklinacz, ale Maxius przerwał mu ruchem reki.
- Jeżeli to już wszystko, odmaszerować i przygotować się do opuszczenia twierdzy. Wyruszacie za dwie godziny.



Powrót do góry Go down
Potrimpus
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptySob Kwi 16, 2016 11:20 pm

Jak tylko Alchemik usłyszał drugie pytanie Mefistota już czuł, że będzie źle. Jeśli komendant był dupkiem to w tej chwili Mefistor chyba chciał mu dorównać i, ujmując rzecz dość kuriozalnie, sprawdzić kto ma większego. I większym dupkiem okazał się komendant co było oczywiste. Po takim postawieniu sprawy nie tylko misja zaczęła mienić się w ciemniejszych barwach ale też osobiste plany Potrimpusa gwałtowanie pociemniały. Co prawda jeszcze nie był bliski odstąpienia od swych testów to jednak komplikacje go odrobinę irytowały. Ewentualne skutki. Eskorta której poziom bycia psubratami mógł gwałtownie wzrosnąć na skutek dodatkowego rozzłoszczenia komendanta. Było wiele niewiadomych.
Skłonił się lekko do ogółu i odmaszerował bez słowa do swych kwater. Przed wyruszeniem konno będzie musiał pamiętać aby poinformować templariuszy którego, znajomego wierzchowca. Tymczasem udał się do swych kwater aby dokończyć pakowanie torby na podróż. Poza ubraniami na zmianę, szalenie ważnymi kanapkami na dno torby powędrowała szabla Alchemika. Spoczywała w pochwie którą owinął jeszcze w szmaty – w zasadzie nie był to nawet szczególny sposób maskowania, przewożenie broni owiniętej w dodatkowy materiał było normalną procedurą zabezpieczającą. Oczywiście mimo tego broń powędrowała na dno torby. Liczył się z nieprzyjemnościami podczas rewizji ale zakładał, że jest to rzecz niezbędna. Nie wyobrażał sobie polegać wyłącznie na magii w towarzystwie templariuszy. Szczególnie gdy ci sami templariusze mogą po prostu trochę nieumyślnie rozproszyć magię również własnego wsparcia. Alchemik powtórzył sobie, iż nie może popadać w paranoję. Do torby powędrowała również mała butelka spirytusu (resztki służce uprzednio jako odczynnik alchemiczny) oraz trochę lnianych, czystych szmat. Niestety ale igły do szycia ran (które i tak mu nie wychodziło) nie odnalazł. Sprawdził czy dalej przy pasie ma swój nóż oraz talizmany. Postanowił dołożyć do paska jeszcze dwa dodatkowe. Jeden z dodatkowych zawierał pod-splot z którego korzystała spora gama antymagii ukierunkowanych na budowę tarcz. Natomiast drugi służył do kontrolowania jak najmniejszego zużycia many. Służył jako miara, punkt porównawczy dla najmniejszej skutecznej ilości many. Ogólnie rzecz biorąc był bezużyteczny (temu Alchemik nie nosił go na co dzień) ponieważ służył do testów magii laboratoryjnych przy bardzo małej mocy początkowej aby nie karmić takich zaklęć za bardzo – niektóre miały na tyle silne wzmocnienie zużytej many, że drobna odchyłka od testów minimalnych mogła narobić ładnego bałaganu w kwaterze. Teraz miały mu posłużyć do testów samej istoty zaklęć w warunkach polowych tak aby jednak nie były zauważalne. Na koniec odsypał jeszcze do woreczka pół uncji mieszaniny ziół i innych specyfików które pozyskał (nie pamiętał już od kogo) jako środek na ból głowy. Wyrobił się nawet w zadowalającym czasie. Korzystając z wolnych chwil przed ruszeniem na wyprawę postanowił jeszcze poszukać w twierdzy czegoś, czego nie powiedział u siebie – bukłaka na wodę. W drodze lekko i wesoło pogwizdywał. Nie chciał jeszcze rozmawiać o wyczynach Mefistosa z kimś innym. Czas pokaże co wyniknie z tego typu sytuacji.
Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyNie Kwi 17, 2016 10:36 am

Co prawda Viktor podzielał obawy Mefistosa, ale fakt, w jaki ten drugi postanowił o nich wspomnieć i fakt, że to ON o nich wspomniał nie stawiał ich w dobrym świetle. Viktor był w stanie posunąć się nawet tak daleko by nazwać wypowiedź ich podejrzanego osobnika skrajnie debilną, dodając do całokształtu też fakt do kogo mówił. Nie było sensu zastanawiać się nad tym co kto w tej sytuacji widział i Viktor po skinieniu głową w stronę przełożonych wykręcił się z narady tak szybko jak się dało. Biorąc pod uwagę wybryk osoby, która wstępie zaoferowała mu pomoc, lepiej było szukać alternatywnych sposobów.

Nevarryjczyk co prawda wcześniej myślał, że wyruszą od razu i wstępnie zabrał jedyną potrzebną rzecz, ale korzystając z czasu na przygotowanie się, postanowił wziąć poprawkę na Meifstosa z tym co zabierał. Zajrzał w tym celu dosłownie na chwilę do swoich kwater, wyciągając schowany mieszek złota i chowając go na samo dno sakwy, na wypadek sytuacji w których powrót do wieży nie byłby najrozsądniejszy. Jeśli o niego chodziło, grunt to utrzymać przy życiu jednego z Templariuszy, żeby ten mógł złożyć raport stawiający ich działania w przychylnym świetle. Trzeba będzie się przyjrzeć ich eskorcie i wybadać, który z Zakonników będzie najbardziej przychylny magom i na tym skupiać ochronę, jeśli nie da rady ochraniać wszystkich.
Mając z głowy ostatni przystanek pakowania się, Viktor od razu ruszył do stajni. Po drodze, miał czas się we względnym spokoju zastanowić nad odpowiedzią na swoje pytanie co do zdolności ich celów. Brak magii duchowej ze strony napastników kiedy oni posiadali dwóch ekspertów z tej dziedziny byłby darem niebios, gdyż sam Nevarryjczyk przed magią entropii będzie w stanie chronić towarzyszy, nawet w razie potrzeby wyrywając zaklęcia z rąk przeciwników a deflektowanie kul ognia była skrajnie proste, nawet bez mistrzostwa w tej dziedzinie. Wiadomo, że trzeba będzie przyglądać się polu ewentualnej bitwy i dostosowywać się do sytuacji, ale na ten moment zanosiło się, że magowie kręgu mieli przewagę w kwestii magii duchowej a apostaci tylko być może używali magii krwi. Była to przyjemna perspektywa, zwłaszcza, że sama ich obecność dawała im element zaskoczenia.
Po dotarciu do stajni, Viktor wziął sobie na cel znalezienie kogoś, kto mógłby mu dać jakieś wskazówki co do utrzymania czterech liter w siodle w sytuacjach w których kłus nie wystarczał. Grunt to przynajmniej względnie nadążać za pozostałymi, wszelkie techniki pościgowe zostawiał Templariuszom, w końcu to była ich robota której szczegóły i tak pewnie zostawią między sobą.
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyNie Kwi 17, 2016 7:30 pm

Tak oto Mefistos Stturov załatwił sobie i dwóm towarzyszom pewnego rodzaju sub-misję pod groźbą śmierci w wypadku jej niepowodzenia. Mężczyzna westchnął głośno i donośnie. Ruszył dziarskim, nerwowym krokiem do swojej komnaty. Chciał dopiec komendantowi, to prawda, ale nie w jego interesie było bruździć swoim towarzyszom. Postanowił zamilknąć, przynajmniej na razie. W tamtej chwili poprzysiągł sobie, że palcem nie kiwnie jak potencjalni magowie krwi będą zabijali kolejnych templariuszy. Z drugiej strony zaś musiał chronić te śmieci, by chronić swoich towarzyszy. Niesamowicie uprzykrzający życie impas.
Gdy wrócił do komnaty, kopnął swoim skórzanym trzewikiem w komodę. To było ze wściekłości. Następnie przewrócił otwartą dłonią trójgłowy świecznik, który z żarzącymi się świecami upadł bezwładnie na podłogę. Ogień po chwili zgasł wraz ze wściekłością Mefistosa. Gwałtownie położył się na łóżko i patrzył w sufit będąc w pozie wygodnej: zgiętej nodze w kolanie i rękoma założonymi za głowę.
Jak oni śmią - począł wewnętrzny monolog. - Jak śmią obrażać mnie! Mefistosa! Zaklinacza! Mistrza magi entropii! Geniusza tego zakonu! - tak. Jedną z przywar czarnoksiężnika była niewątpliwie pycha. Wzmagała się ona z każdym dniem praktykowania zakazanej magi.
Po godzinie czasu, z czego pół godziny należało do drzemki, czarodziej postanowił przygotować się do misji. Do większej torby, ale nie na tyle dużej by specjalnie krępowała ruchy, wrzucił suchy prowiant, dwa litrowe bukłaki z wodą. Mało, ale i wyprawa miała trwać krótko. Nie zamierzał uciekać z zakonu. Nie w ten sposób. Nie tym razem. Spakował również lyrium (o ile mógł spakować).
Po udanych przygotowaniach udał się na miejsce spotkania.
Powrót do góry Go down
Dumat
Dumat
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyWto Kwi 19, 2016 3:34 pm

MISTRZ GRY


- Nie jestem przekonany czy dobrze robię - rzekł komendant Tolh, gdy magowie wyszli z jego gabinetu. - Przecież to szaleństwo, puszczać magów tak po prostu z Wieży.
- A może to coś zupełnie innego?
- Słucham? - Tolh wyraźnie się zdziwił.
- Być może to początek nowej drogi między magami a templariuszami i Zakonem. Jeżeli wszystko pójdzie jak należy, przekonacie się, że nie wszyscy magowie stanowią jawne zagrożenie i być może..
- Dość. Nie wysuwaj zbyt daleko idących wniosków Pierwszy Zaklinaczu. Rozumiem to, że chcesz aby magowie nie czuli się zaszczuci w Kręgu. Ale to co ma miejsce teraz to jednorazowy wybryk, który nie będzie miał miejsca w przyszłości. Nie możemy pozwolić na to, aby magowie zbytnio się rozochocili i wychodzili z Kinloch gdy im się podoba. Bo potem wcale nie będą chcieli wrócić. Czemu mieliby? Tam na zewnątrz jest zdecydowanie lepiej, więcej pokus. Nie. Nie ma takiej możliwości.
- To się okaże. - skwitował Pierwszy Zaklinacz i opuścił komnatę.
Komendant Maxius jeszcze przez jakiś czas zastanawiał się nad tym wszystkim, co chwila marszcząc czoło i ściągając brwi.

Gdy wszyscy magowie załatwili już swoje sprawy i byli gotowi do drogi, wraz z templariuszami zostali odstawieni na brzeg, ostatecznie żegnając Twierdze Kinloch, aż do wykonania przez nich zadania. Zawędrowali do stajni, która znajdowała się tuż obok i gdy zabrali swoje konie, a Viktor otrzymał od stajennego przyspieszony kurs jazdy, by spokojnie mógł utrzymać się w siodle i nie spaść przy pierwszym ruchu swojej klaczy, templariusze zebrali wszystkich, by omówić istotne kwestie.
- Jestem Porucznik Sir Nethan Rhode. Powierzono mi zwierzchnictwo nad całą tą wyprawą. To jest Kapral Sir Daron oraz Templariusz Sir Falathnir.
Dwójka templariuszy stanęła obok porucznika i skinęli nieznacznie głowami. Widać było, że cała trójka miała już spore doświadczenie i przeżyło kilka zmagań z apostatami.
Porucznik wyciągnął z juków swojego konia mapę i rozłożył ją tak, aby każdy mógł zobaczyć.
- Jesteśmy tutaj, przy twierdzy Kinloch. Ruszymy traktem prowadzącym do wioski Redcliffe, a potem odbijemy w kierunku tartaku. W tym miejscu zrobimy pierwszy postój, gdzie rozbijemy obóz. Wszystko jasne?
Rozejrzał się po twarzach magów, oczekując odpowiedzi, najlepiej pozytywnej.
- Zanim ruszymy chcę poznać wasze imiona oraz szkołę magii, w której się specjalizujecie - dodał jeszcze, nie odrywając od nich wzroku. - Chcę wiedzieć z kim pracuję.

Powrót do góry Go down
Viktor Vantu
Viktor Vantu
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyWto Kwi 19, 2016 7:34 pm

Viktor musiał przyznać, przez pierwsze kilka chwil podróży łodzią musiał się zmagać ze starciem pomiędzy odzwyczajeniem oczu od nadmiaru światła słonecznego a chęcią przyglądania się szerszemu światu poza wieżą. Kiedy wieści się rozejdą, wielu będzie im zazdrościło, niezależnie od rangi i wieku. Tęsknota za światem zewnętrznym nie znikała z wiekiem, po prostu starsi magowie byli do niej przyzwyczajeni i przestawali ją zauważać. Wcześniej jakoś to nie do końca do niego dotarło, ale teraz musiał przyznać, że chętnie odłożyłby nieco łapanie apostatów gdyby była taka opcja. Oczywiście, postawione przed nimi zadanie należało wykonać z wielu powodów, ale żadna data nad nimi nie wisiała, narzucając konkretną drogę i podejście.
Rozsądek na szczęście dogonił rozmarzony umysł maga kiedy dobili do brzegu i z sukcesem znalazł porady co do utrzymania się w siodle. Na całe szczęście, ich wyznaczeni Templariusze pozwolili mu na dość czasu, by szukać tej pomocy a co pozostali z tą przerwą zrobili, zbytnio go nie obchodziło.
W końcu, zebrali ich do kupy, by się przedstawić i jakoś oficjalnie zacząć niecodzienną współpracę i Nevarryjczyk musiał przyznać, że rycerze zapowiadali się całkiem kompetentnie. Nie próbowali udawać swojego komendanta, okazując im mniej lub bardziej otwartą pogardę, czego się obawiał a ponad to, wyglądali na doświadczonych, nawet, jeśli jeden z nich nie dorobił się jeszcze tytułów. Kiedy dowódca przedstawił siebie i towarzyszy, Viktor postawił pewny krok do przodu, wpraszając się w rolę nieoficjalnego lidera trójki magów. Mefistos i on przewyższali rangą Potrimpusa a po wybryku z komendantem, nie było szans, by miał zamiar pozwolić drugiemu zaklinaczowi odzywać się do rycerzyków ani trochę częściej, niż to było absolutnie niezbędne.
- Zaklinacz Viktor Vantu. - Zaczął, pewnym acz spokojnym tonem głosu, nie mając zamiaru bawić się w próbę przekrzyczenia proucznika, ale też nie okazując nadmiernej potulności. Mieli współpracować, nie sprzątać po rycerzykach. - Ze mną są Zaklinacz Mefistos i mag Potrimpus. - Dodał skinienia głową w stronę odpowiednich osób, kiedy wymieniał ich imiona. Jeśli któryś z jego towarzyszy miał problem, musieli zacisnąć na ten moment poślady i pogodzić się z akcją entropisty.
- Jasne. - Odparł krótko na plan podróży. Nie miał najmniejszych podstaw do kłócenia się na temat doboru drogi, w końcu jak dotąd musiał tylko umieć dość z jednego końca wieży na drugi a opanowanie sytuacji, jakie wydawali się póki co mieć Templariusze kazało mieć dobre przeczucia co do reszty wyprawy. Kolejne punkty Zakonnicy sobie zebrali pytając ich o sztuki, które najlepiej praktykowali, w końcu on sam miał wcześniej podobne pytania co do ich celu.
- Magia entropii i duchowa na wysokim poziomie i względne pojęcie o magii ognia. A wasi ludzie, poruczniku? Jakie sposoby walki preferujecie i kto jak dobrze umie chronić się przed magią, żebyśmy w razie potrzeby wiedzieli kogo najpierw bronić. - Też miał swoje pytania i zadawał je mówiąc w podobny sposób co wcześniej, nie odpowiadając jednak na nadmiernie agresywne spojrzenie Nethana, by go mimo wszystko nie antagonizować za bardzo. Samo pytanie też było poniekąd testem chęci współpracy Templariusza, bo jeśli tej nie było, nie miało znaczenia czy będą go wkurwiać czy nie, wyjdzie na to samo.
Powrót do góry Go down
Mefistos
Mefistos
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku EmptyWto Kwi 19, 2016 8:18 pm

Całą podróż łodzią Mefistos przebył trzymając otwartą dłoń na swoich ślepiach. W tej pozycji wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał. Nic bardziej mylnego, promienie światła jakie otaczały go zewsząd, dawały mu się we znaki. Marszczył przy tym brwi, bowiem towarzyszył mu niemiłosierny ból głowy. Miał nadzieję, że ustanie niedługo. Nie chciał by przeszkadzał mu w pracy. Czarodziej, a właściwie czarnoksiężnik nie miał ochoty patrzeć na towarzyszących mu rycerzy. Bynajmniej nie z powodu, że zwyczajnie nie lubił ich klasy. Był to zwyczajni efekt uboczny rażących go promieni świetlistego dysku.
Gdy dobili do brzegu, podeszli do stajni. Podszedł do pierwszego lepszego konia i spojrzał w jego oczy. Tak, ty będziesz mi towarzyszył - pomyślał. Koń przystępny, umaszczenia kasztanowatego, niski, ale nie źrebię. Był już osiodłany, dlatego też Mefistos nie musiał się tym przejmować. Ba, nawet nie wiedział jak dokładnie powinien wyposażyć swojego konia. Jeździł na parzystokopytnych tyle co za młodu, w Wysokożu. Pociągnął swojego nowego przyjaciela za wodze by sprawdzić, czy aby na pewno zwierzę się go słucha. Nie było na szczęście specjalnie toporne. Dobrze, nie poradziłby sobie z trudnym przypadkiem.
Gdy jeden z templariuszy zwołał całą drużynę, Zaklinacz odkrył, że słońce aż tak go nie razi jak przypuszczał. Zdecydowanie wyolbrzymił całą sprawę.
Sir Nethan, Sir Daron i Sir Falathnir - powtarzał w myśli imiona każdego z osobna, by zapamiętać je szybko i skojarzyć z twarzami. Wydali się mu doświadczonymi wojownikami. Ponadto jeszcze nie irytowali mężczyzny, a to duży plus. Może się nawet polubią. Nikt nikogo nie upokarzał. Jeszcze.
W końcu Viktor Vantu zrobił istny pucz na dumę Mefistosa i obrał siebie jako lidera. Mag chciał zaprotestować, ale uznał, że sprawa dowództwa i tak jest mało ważna. Wszak wszystko i tak zależy od poleceń porucznika co, w myśli mistrza entropii, było raczej sugestią niżeli rozkazem.
Ku zaskoczeniu wszystkich, Mefistos był dalej małomówny. O ile pyskowanie komendantowi było sprawą czysto honorową, o tyle uprzykrzanie życia naszej nienaturalnej współpracy, było bezcelowe.
- Jak już Viktor powiedział nazywam się Mefistos Stturov - począł mówić proszony o głos. Spojrzał wymownie na drugiego Zaklinacza, uśmiechnął się niedbale. - Jestem mistrzem magii entropii. Słynę z dokonywania rzeczy niemożliwych, sir - to ostatnie, może i pyszne, ale zakończone słowem "sir". Miało to pokazać jego pewność siebie i poszanowanie dla porucznika. Tak, dobrze wszyscy zrozumieli - poszanowanie. Na razie imponował mu. Widać było, że miał do czynienia z apostatami. Poza tym był mu potrzebny. Mefistos, mimo swojego wykształcenia, nie miał zielonego pojęcia jak poruszać się w świecie rzeczywistym. W przeciwieństwie do templariuszy, na których teraz musiał polegać.
Czyż "dokonywanie rzeczy niemożliwych" nie jest pięknym wyminięciem słów "posługuję się magią krwi"? Oczywiście, nie zamierzał jej używać. To zbyt ryzykowne.
Powrót do góry Go down
Sponsored content
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku [Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku Empty

Powrót do góry Go down

[Prywatna|Redcliffe] Kiedy gwiazdy będą w porządku

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Dragon Age » ROZGRYWKA FABULARNA » FERELDEN » Redcliffe-