Dragon Age

Share

[Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
Idź do strony : Previous  1, 2
AutorWiadomość
Urthemiel
Urthemiel
- dragon age PBF -
PisanieTemat: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 EmptySro Kwi 20, 2016 4:24 pm

First topic message reminder :

MISTRZ GRY


Kiedy niedźwiedź nie patrzy

Uczestnicy: Altaris Howe Czas na odpis: 24 h


- Amarant, siedziba rodu Howe -

Salę wieczorową wypełniali goście. Byli to w głównej mierze urzędnicy narodowości fereldeńskiej i orlezjańskiej - arl Tarleton Howe wyprawił niewielki bankiet, aby zaskarbić sobie przychylność obu tych grup. Fereldeńczycy nadal mieli coś do powiedzenia w kwestii tworzenia prawa i zarządzania jednostkami administracyjnymi, lecz nic nie mogło odbyć się bez aprobaty cesarskich wysłanników.
Altaris przyszedł niewiele spóźniony, lecz wszyscy zaczęli już biesiadować. Pod ścianami stały stoły ze strawą i napitkami; środek sali zarezerwowany był na rozmowy w parach, bądź większych grupkach. Teoretycznie niewiele dawało to możliwości do potencjalnych działań kuluarowych, ale jak to mawiają krasnoludy: dla chcącego nie ma nic trudnego...
Nikt z zebranych nie zarejestrował wejścia dziedzica Amarantu, toteż mężczyzna mógł spokojnie zastanowić się, po co w zasadzie zjawił się na bankiecie.

Powrót do góry Go down






AutorWiadomość
Altaris Howe
Altaris Howe
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 EmptyCzw Cze 02, 2016 8:48 pm

- Nie ja ich tutaj zapraszałem... A i tak za to zapłacę! I jak mam według Ciebie mówić, do cholery? A co, jeśli mam rację i zostałem otruty? Co, mam mówić z sensem? Jakim sensem?! Jak tu mieć sens? Gdzie logika, gdy możliwa śmierć puka. Nie ma ratunku... Może przesadzam, nie wiem. Da się to sprawdzić? Proszę, Mistrzu Dynalu, pomóż mi... Może mi się to ubzdurało, ale nie mogę przecież ryzykować, musimy to sprawdzić czym prędzej. Nie wiem, upuść mi krwi, nie wiem... - zaczął mówić z coraz bardziej rosnącym niepokojem i strachem w głosie, faktycznie wzbudzając sobie lęk podobny temu, jaki ma, gdy boi się o własne życie. Uwierzył w to, że jest otruty i zaczął oddychać trochę szybciej i płycej, brwi wyginając pod specjalnym kątem smutku i rozpaczy, a usta zostawał otwarte w geście niewiedzy i natłoku słów, które powstrzymywał.

- Skąd ona mogła mieć truciznę? A co, jeśli nie chodziło o mnie, a kogoś innego? A co, jeśli chodziło o ojca? Każdy może być w niebezpieczeństwie, ale on... Tata nie może umrzeć - zaczął mówić jakby do siebie, a tak jakby faktycznie w kierunku Borda, spoglądając w jego oczy, chociaż słowa te były przeznaczone dla Dynala, by przekazać mu tą sugestię i zaszczepić w nim myśl "ona", w połączeniu z wcześniejszą sugestią o tym, że to nie on zapraszał tu Orlezjan. Użycie słowa tata powinno wzmóc bezbronny wykaz słów - musiał wywrzeć na Dynalu wpływ faktycznego przerażenia, co powinno być stosunkowo prostsze. Co zaciekawiło Altarisa, Dynal również wysłał sugestię co do Orlezjan, którzy tutaj gościli i widocznie pałał do nich niechęcią. Być może to być jednym z ogniw, które poprowadzą go do dowiedzenia się teraz tego, czego potrzebował. Zdobyć zaufanie i współczucie Dynala, a potem informacje, "kto mógł to zrobić".
Powrót do góry Go down
Urthemiel
Urthemiel
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 EmptyPią Cze 03, 2016 1:26 am

MISTRZ GRY


- Tak to już jest u was, arystokratów, że często spijacie śmietankę, jaką swymi działaniami uwarzą wasi poprzednicy - mężczyzna uciął temat prędko, jego twarz pociemniała.
- Jeśli jednak to rzeczywiście trucizna, należy działać szybko. Pozwól, panie - Dynal skinął głową, po czym ruszył w kierunku własnej pracowni.


- Amarant, pracownia mistrza Dynala -

Pomieszczenie, w którym zwykł działać alchemik Howe'ów było dość przestronne. Niewielkie okno wpuszczało za dnia niewiele światła, a o tej porze, wieczorem, przy olejowej lampie, panował w nim zupełny półmrok. W centrum pokoju stał masywny stół, na którym spoczywała masa naczyń i buteleczek z różnoraką zawartością. Większość z nich była połączona szklanymi rureczkami, tworzącą ponad blatem skomplikowaną plątaninę, w której - na pierwszy rzut oka - nie sposób było się połapać. Pod ścianami znajdowały się regały zastawione kolejnymi buteleczkami i słoiczkami - każde podpisane, zdające się mieć swoje miejsce. Pod okienkiem znajdowało się nieduże biurko, a na nim zapiski i opasłe księgi.
Altaris dostał nieme polecenie, aby usiąść na stołku, znajdującym się nieopodal dużego stołu. Alchemik sięgnął po puste naczynko, przypominające wyglądem mosiężny talerzyk wielkości wnętrza dłoni z wgłębieniem pośrodku. W drugiej dłoni trzymał skalpel. Podszedł do Altarisa i podał mu talerzyk.
- Panicz przytrzyma to pod drugą dłonią - to rzekłszy, gdy tylko dziedzic Amarantu wykonał polecenie, mężczyzna wykonał szybkie cięcie ostrzem po wierzchu jego dłoni i zacisnął mu ją w pięść, aby posoka zaczęła powoli spływać do naczynka.
- Jak wasza lordowska mość się czuje? Mdłości? Zawroty głowy? Słabo się czujecie? W czym mieliście niby przyjąć tę truciznę? Zakładam że to jakiś alkohol. Czy smakował jakoś... inaczej? Charakterystycznie? Co z zapachem? - seria pytań pojawiła się zza pleców alchemika, który stał przy głównym stole, przygotowując jakiś mętny roztwór.

Powrót do góry Go down
Altaris Howe
Altaris Howe
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 EmptySob Cze 04, 2016 12:06 pm

Nie przypominał sobie, kiedy po raz ostatni był w tej pracowni, więc możliwym było, że nie był tutaj nigdy. Faktycznie, było dość przestronne i obiecujące, chociaż strasznie obce i nieznane w oczach kogoś, kto kompletnie nie znał się na alchemii i miksturach. Być może Gorin byłby w stanie powiedzieć cokolwiek na temat tej pracowni. Półmrok tam panujący był pomocny w jego zamierzeniach, ale nie mógł pozwolić, by półmrok stał się też jego wrogiem - gdyby wziął miksturę na przeczyszczenie, omyłkowo, to byłaby to raczej wpadka. Ale takie sytuacje zdarzały się na szczęście rzadko. Rzadko.

Chociaż z dozą strachu i powątpiewania, to pozwolił się naciąć, chociaż podczas wykonywania tego nacięcia uważnie śledził ruch ostrza w dłoni Mistrza Dynala. Buteleczki były zdecydowanie daleko, a co najważniejsze, były uporządkowane i podpisane - zabranie którejkolwiek na pewno by go ujawniło i zapewne skazało, jeśli nie na śmierć, to wydziedziczenie. Dynal jest wierny Howe'om. Nie lubi jednak Orlezjan. Niestety zapewne wierny jest ojcu.

- Chciała mnie kupić... Myślała, że nabiorę się na jej czułe słówka, jak to Amarant jest pięknym miastem w porównaniu z Val Royeaux... Jakaś kpina. Byłem głupi, że przez tą krótką chwilę przestałem uważać - powiedział ponownie, jakby do siebie, ale tym razem bardziej stanowczo i intuicyjnie już w stronę Mistrza Dynala, ze smutnym wyrazem twarzy pełnym wyrzutów sumienia spoglądając na dłonie i plecy alchemika, gdy ten coś przygotowywał.

- Nie wiem. Smak, zapach... Wiem, że po kilku chwilach zrobiło mi się słabo i pobladłem. Ale w takim wypadku raczej powinno już działać mocniej. Musieliby sprowadzić truciznę spoza Amarantu? - tutaj zapytał nagle czujnie, jakby podejrzliwie wymyślając jakiś podły plan przeciwko Orlezjańskim najeźdźcom i tym, którzy go otruli. Nie mogę pomyśleć, że córka seneszela chciała mnie otruć przyjął do wiadomości w myślach - Czy może jest ktoś, kto mógł im to sprzedać? Ja już się tym zajmę. Trucicieli nie ukarzę. Nie w moim to zasięgu. Ale o dostawców ja się już postaram, Mistrzu Dynalu... Chyba bredzę. Może przesadzam, ale strach przed śmiercią jest chyba naturalną koleją rzeczy - zaśmiał się nerwowo na sam koniec, chociaż jego głos lekko się załamał, a on zatroskany spojrzał w kierunku okna. Próbował sobie przypomnieć, w jakim miejscu położone jest to okno względem zamku, a także szukał faktu, który powiedziałby mu, czy okno ma jakieś zamknięcia od wewnątrz. Kwestia otwarcia go była ważna - Mógłbym otworzyć okno? Wstyd byłby zemdleć. Ale lepiej tutaj, niż tam - zażartował niepewnie.
Powrót do góry Go down
Urthemiel
Urthemiel
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 EmptyPią Cze 24, 2016 12:39 pm

MISTRZ GRY


Mężczyzna zmarszczył krzaczaste brwi, słysząc głośne rozmyślania dziedzica Amarantine. Uśmiechnął się pod nosem znad flakonu z roztworem, rzucając w stronę Altarisa:
- W porównaniu z Val Royeaux? Podejrzewacie Orlezjankę? Poważny zarzut, mój panie, lecz z doświadczenia wiem, że jeśli to jedna z nich wzięłaby się do trucia was, na pewno nie zdążylibyście posłać po mnie, zaczekać, przejść do mojej pracowni i dać sobie upuścić krwi. Orlezjanie to specyficzna nacja - wychodzą z założenia, że im więcej osób widzi zamach, tym lepiej. A już w ogóle fantastycznie byłoby, gdyby nikt nie wiedział, kto zabójstwo zlecił - bez słowa odebrał z rąk dziedzica naczynie z jego krwią, wręczając mu jednocześnie gazę do zatamowania rany wewnątrz dłoni.
Czerwona zawartość talerzyka znalazła się w roztworze, zabarwiając go na czerwono. Alchemik jeszcze przez chwilę mieszał nim i postawiał pod światło, dokładnie obserwując. Po dłuższych oględzinach rzekł, starając się za wszelką cenę skryć kpiący uśmieszek, jaki malował mu się na ustach:
- To dość niezręczne, wasza lordowska mość, ale koniec końców chyba dobrze się stało. Wygląda na to, że wszystko z waszym zdrowiem jest w jak najlepszym porządku. Duszności i pobladnięcie mogło być konsekwencją nadmiernych emocji albo duchoty w sali balowej. Zalecam odpoczynek. Jeśli byłoby cokolwiek, co zabrałoby was, panie, dzisiejszej nocy na łono Stwórcy, to z całą pewnością nie żadna orlezjańska trutka, a najzwyklejsze w świecie przemęczenie.

Powrót do góry Go down
Sponsored content
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down

[Prywatna|Siedziba rodu Howe] Kiedy niedźwiedź nie patrzy

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Similar topics

-
» [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Córeczka tatusia.
» [Prywatna|Siedziba rodu Howe] Im gość rzadszy, tym milszy.
» Altaris Howe
» Altaris Howe
» Altaris Howe
Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Dragon Age » ROZGRYWKA FABULARNA » FERELDEN » Amarant-