CHARAKTERYSTYKA
Przekonanie o swojej wyższości nad innymi członkami klanu tkwiło w nim od zawsze. Poczucie, którego nie dało się wyplenić. Co za tym szło, Agaron musiał być najlepszy. Choć pozbawiony bonusów w postaci urodzenia w rodzinie któregoś ze Starszych, zdolności magicznych i zapału do poznawania tajników medycyny, wiedział, że któregoś dnia będzie w klanie k i m ś. Bo bez tego był tylko synem krawcowej.
Jedynym członkiem klanu, który był jego niedoścignionym wzorem i największym autorytetem była Mavellari – choć przerażała go, gdy był chłopcem, już w wieku nastoletnim przerodziło się to w fascynację. Później coraz spokojniejsza, wciąż pozostała dla niego najbardziej znaczącą osobą w klanie.
Z niecierpliwością czekał na dzień swych osiemnastych urodzin, by dołączyć do grona łowców. Ale to było za mało. Kolejne lata pracował nad swym ciałem i technikami walki, by stać się godnym przyjęcia pod skrzydła Vetriel, ówczesnego Głównego Wojskowego… Do czego nie doszło, bo wygryzł go (w jego mniemaniu) Zevlaros. Agaron nigdy nie pogodził się z porażką – bo tak to właśnie odbierał. Od tamtego czasu jego uczucie do (teraz już) Głównego Łowcy można określić jednym słowem: zawiść. Bo w czymże był gorszy? No dobra, w czymś musiał być, a najpewniej zgubiło go zadufanie. Od tamtego czasu nieustannie rywalizował z Zevlarosem. Jednocześnie, im lepszym stawał się łowcą, tym częściej zdawał się patrzeć na innych z góry.
Nie można jednak powiedzieć, by nie cenił swego klanu. Choć z jego ust częściej można było usłyszeć obelgi i kpinę, w gruncie rzeczy był silnie związany z członkami Elgarfen. Nie umiał tego po prostu okazywać w sposób miły dla innych. Ten stan rzeczy pogorszył się jeszcze od czasu straty jego ukochanej Calemirbes. To, co miało być ratunkiem przed siłami Boskiej, wywołało w nim tylko wzburzenie i złość. Śmierć Calemirbes nie przyszła z ręki templariuszy czy zwykłych wrogów elfów, lecz była czystym, przykrym wypadkiem. Nie byli ze sobą długo związani, ale jej obecność dawała nadzieję na poprawę jego postawy. Od tamtej pory jego zachowanie stało się jeszcze bardziej uciążliwe. Śmiało można powiedzieć, że gwiazdorzył przy każdej możliwej okazji.
Agaron nie zawsze zgadzał się z decyzjami Głównych Łowców. Przede wszystkim głęboko zakorzeniona niechęć, żeby nie powiedzieć nienawiść do ludzi nie pozwalała mu na zdrowy osąd sytuacji, w której się znaleźli. Nie podobało mu się, że uciekają, tym bardziej, że odczuł na własnej skórze, jakie popłoch może mieć konsekwencje. Nie był przecież ślepy, wiedział, że grupy młodych elfów urządzały partyzantkę. Ha, czasem nawet sam brał udział w tych wypadach. Jeśli było coś, co kochał prawdziwie, to była to walka.
Jak każdy elf wierzył w Stworzycieli, najczęściej zwracając się do Wszechojca Elgar’nana oraz Falon’Dina i Dirthamena. Równie mocno cenił legendarnych herosów Dalii, szczególnie wojowników, którzy za ich lud oddali życie. Prawdopodobnie marzył mu się taki właśnie los. Los bohatera, ginącego dla wyższego dobra.
Warto też wspomnieć o jego zamiłowaniu do piękna. Za główny wyznacznik piękna uważał samego siebie. Trzeba mu to oddać. Obdarzony jasną cerą i mlecznymi włosami, szczupłą sylwetką i gibkością wojownika. Przekazane przez rodzicielkę zdolności chętnie wykorzystał do tworzenia szat na miarę jego cudownej osoby. Z tego powodu, i w ogóle w związku z jego trudnym, momentami ekscentrycznym charakterem, wciąż pozostaje w klanie dziwakiem. Z całą pewnością nie należy do zacnego grona elfów, z którymi można prowadzić długie, pouczające rozmowy.
Uwagi dla Mistrza Gry:• Nie zgadza się z decyzją o ucieczce, stąd chętnie bierze udział w wypadach-atakach na oddziały Zakonu i nie tylko.
• Jego vallaslin poświęcony jest Stworzycielowi Elgar’nan.
• Łowca, cichy (a może nie aż tak cichy) rywal Zevlarosa.