CHARAKTERYSTYKA
Wysoki - mierzy sto osiemdziesiąt sześć centymetrów - i jak przystało na kogoś kto przepracował lata w kuźni, dobrze zbudowany mężczyzna o szerokich barkach.
Włosy w kolorze ciemnego brązu zazwyczaj nosi zaczesane ręką - po co komu grzebień? - do tyłu, aby nie opadały na czoło. Ta lekka niedbałość sprawia, że mają tendencję do popadania w straszliwy - artystyczny - nieład.
Oczy Mairona są szare i wesołe. Uważnie przyglądają się otoczeniu spod gęstych brwi, szukając dobrego tematu do żartu. Mężczyzna zawsze chodzi gładko ogolony, a na jego twarzy prawie zawsze gości beztroski uśmiech.
Tanllyd jest prawdziwą gadułą, może rozmawiać na praktycznie każdy temat długimi godzinami bez cienia znudzenia na twarzy, a rozmówca powinien liczyć się z koniecznością wysłuchania dłuższych wywodów lub znoszenia gradu pytań.
Uśmiech nie schodzi mu z twarzy praktycznie nigdy, nieważne, czy gada, pracuje, a może walczy z mrocznym pomiotem. Jest osobą otwartą i pozytywnie nastawioną do świata. Rzadko się to zdarza, ale umie się oburzyć, zwłaszcza, gdy ktoś zachowa się w jego mniemaniu nie w porządku lub krytykuje ogary mabari.
Skąd się wziął w Szarej Straży? Cóż, należałoby zacząć od początku. Chłopak nie ma pojęcia gdzie przyszedł na świat, ani kim byli jego rodzice. Wie jedynie, że jako niemowlę znaleziony został wśród dymiących zgliszczy karawany kupieckiej na trakcie między Lothering a Denerim przez krasnoluda imieniem Durrengar. Brodaty jegomość, mijając pozostałości po wozach i ludziach, usłyszał płacz, który doprowadził go do cudem ocalałego z rzezi dziecka. Mairon miał szczęście, że trafił akurat na tego krasnoluda, ponieważ Durrengar, mimo, że trochę pijak i sprośnik, miał dobre serce i przygarnął chłopaka.
Tak też trafił pod opiekę sędziwego krasnoluda, który okazał się być kowalem. Dwadzieścia dwa lata spędził pod czujnym okiem Durrengara Tanllyda - tak, sierota otrzymała nazwisko od swojego ojczyma - w jego domu położonym cztery mile na południowy-wschód od Redcliffe. Od niego właśnie nauczył się wszystkiego co wie o szlachetnej sztuce kowalstwa oraz górnictwie. Razem ze swoim opiekunem podejmował się wielu zleceń, ponieważ krasnoludzki kowal przewyższał umiejętnościami okolicznych ludzkich rzemieślników i nie mógł narzekać na brak pracy. Zdarzyło się, że otrzymywali zamówienia z samego zamku Redcliffe.
Życie z Durrengarem nie skupiało się jednak tylko na pracy, stary brodacz lubił usiąść nad kufelkiem piwa, a gdy to robił zaczynał opowiadać. Młody Mairon wysłuchał niezliczonych opowieści o zamierzchłych czasach i wielkich bohaterach, nawet nie pytając skąd opiekun tyle ich zna. Najwięcej historii dotyczyło mrocznego pomiotu, straszliwej plagi, która odpowiadała za zniszczenie imperium krasnoludów i kilkukrotnie juz zagroziła światu na powierzchni. Wśród tych opowieści przewijali się oczywiście Szarzy Strażnicy, zawsze stojący na straży i gotowi stawić czoła czającemu się na Głębokich Ścieżkach zagrożeniu. Bez wątpienia to właśnie te historie, których słuchał za dzieciaka, siedząc wieczorem przy kominku popchnęły go do dołączenia do zakonu.
Mairon widział, że jego opiekun wyraźnie się już starzeje i z dnia na dzień słabnie. Praca w kuźni przychodziła mu z coraz większym trudem, jednak krasnolud nie miał zamiaru przyjąć do wiadomości, że może czas pomyśleć o przejściu w stan spoczynku. Pewnego dnia, po prostu się nie obudził. Spokojna śmierć we śnie, wielu zapewne takiej właśnie by sobie życzyło, chociaż młodzieniec sądził, że Durrengar mając wybór nie tak zechciałby odejść. Podopieczny zajął się pochówkiem, grzebiąc krasnoluda nie w ziemi, a w grobie wykutym w skale znajdującej się nad jeziorem Kalenhad. Pomyślał, że stary krasnolud chciałby być pochowany bliżej kamienia, chociaż opuścił Orzammar wiele lat temu i nie wydawał się przywiązany do tradycji.
Gdy zabrakło zrzędliwego brodacza, Mairon stracił jakiekolwiek poczucie przynależności w domu na Zaziemiu. Pewnego dnia po prostu spakował wszystko co uznał za potrzebne i wyruszył w stronę Orlais, aby spełnić marzenie dzieciństwa i zostać Szarym Strażnikiem.
Po dłuższej podróży w końcu dotarł do celu, jednak Szarzy nie zwykli przyjmować w swoje szeregi byle kogo. Młodzieniec czuł się jednak pewnie, nie najgorzej władał mieczem i jeździł konno - chociaż tyle akurat wielu może o sobie powiedzieć - ale przede wszystkim był doskonałym kowalem i górnikiem. W końcu sztuki uczył się od krasnoludzkiego rzemieślnika z Orzamaru, niewielu ludzi mogło to o sobie powiedzieć. Kto lepiej mógł zadbać o wyposażenie Szarej Straży niż uczeń przedstawiciela rasy mającej styczność z mrocznym pomiotem każdego dnia? Ale co najważniejsze, był pewny swego, wyznaczył sobie cel i nie miał zamiaru odpuszczać, nieważne jakim próbom Straż chciałaby go poddać.
Uwagi dla Mistrza Gry:• Postać jest zagorzałym przeciwnikiem twierdzenia, że Ferelden pachnie zmokłym psem. Jeżeli już, to zmokłe psy pachną Fereldenem.
• Uważa, że Szara Straż powinna chronić ludzkość nie tylko przed mrocznym pomiotem, ponieważ między Plagami jest wiele innych zagrożeń, którym mogłaby stawić czoła. Na pewno tego poglądu nie ukrywa, co w zależności od charakteru przełożonych może mieć różny skutek.