CHARAKTERYSTYKA
Co można powiedzieć o takiej personie, jak Varence? Cóż, większość by powiedziała, że to chorobliwy służbista, ale jego zdaniem - wypełnia tylko swoją powinność. Znany jest ze swojego poważnego podejścia do wykonywanej profesji, która zdaniem niektórych jest ciut przesadzona. Nie widzi w tym nic złego, przecież robi to dla dobra Zakonu. Każde upomnienie niesfornego maga musi zostać zakończone stosownym raportem, co czasem przyprawia o ból głowy jego zwierzchników. Gdyby mógł, pisałby dokumenty odnośnie zbyt głośnego chrapania sąsiadującego templariusza w jego kwaterze, ale w życiu nie można mieć wszystkiego.
Swoich magicznych podopiecznych traktuje w sposób chłodny, a niekiedy nawet i opryskliwy. Doskonale wie, że musi podtrzymać barierę, która dzieli normalnych ludzi, a czaromiotów. Nigdy nie przywiązywał się do nich, dlatego też ich los jest mu zupełnie obojętny. Fanatyzm religijny, którym jest przesiąknięty pozwala mu na skrócenie cierpień maga bez mrugnięcia okiem - w świetle dogmatów zakonnych jest usprawiedliwiony, co dobrze wpływa na jego poczucie moralności. Zaślepiony wiarą, stwierdza, że wszystko na co pozwala Zakon jest dobre i nie oddziałuje w żaden szkodliwy sposób na umysł. Słodkie, co?
Jest typem osoby, która nie ma żadnego doświadczenia jak i obycia z płcią przeciwną, a każdy sprośny żart wywołuje u niego rumieniec pełen wylewającego się wstydu. Nigdy go nie ciągnęło do romansów i także nie lubi podejmować tego tematu. Mury zakonne go nie oszczędziły i przez lata szkoleń w wyobcowanej placówce, uczyniły go człowiekiem kompletnie aseksualnym, wszakże są ważniejsze rzeczy od pospolitego chędożenia. Każdą urodziwą kobietę, która ma ochotę z nim porozmawiać w ustronnym miejscu, spycha do roli zwyczajnej koleżanki do pogadania. Stawia sprawę jasno - nie potrafi i nie chce postawić masztu.
Dziecko niczyje - taki właśnie był Varence, gdy został znaleziony pod drzwiami sierocińca w Denerim, stolicy Fereldenu. Nie ma co, przybytek był świetnie zlokalizowany. Budynek był wybudowany kilka kroków obok miejscowego burdelu. To na pewno nie sprzyjało prawidłowemu rozwojowi dzieci męczonych biedą, głodem i brakiem akceptacji wśród społeczeństwa. Sierota zazwyczaj była identyfikowana jako złodziej lub innego rodzaju młodociany krętacz, od którego się odwracano. W dodatku, te dziwne dźwięki dobywające się z budynku obok - okropność. O ile młodsi wychowankowie jeszcze trwali w swoim niewinnym dzieciństwie, o tyle starsze osobniki zaczynały zdawać sobie sprawę w jakim bagnie siedzą. Ich życie nie różniło się niczym od zwyczajnego elfa z Obcowiska, przynajmniej mogli cieszyć się wszystkimi zakamarkami Denerim tylko dla siebie.
Co się dzieje z dzieckiem, które w końcu akceptuje prawdę o sobie? Że jest niepotrzebne, a nawet wręcz spychane w niebyt, który przyniósł by korzyść dla każdego? Ostaje się jeno sznur, mimo wszystko Varence już w najmłodszych latach swej brudnej egzystencji, odnalazł spokój w Stwórcy. To wzruszające jak młoda istota tak wcześnie oddaje się w ręce wyższego bytu. Dąży do harmonii i pokazania światu, że potrafi osiągnąć coś więcej niż zwędzenie sakwy nowo przybyłemu kupcowi z odległych krain.
Był odludkiem, nie pasował do reszty dzieciaków, dlatego też nie było większych oporów, by zabrał go Zakon, który potraktował go jako mały eksperyment. O jego pomyślnym przejściu rekrutacji świadczył sam fakt, że jako dzieciak spędzał większość dnia w świątyniach, zalewając osoby duchowne niezliczonymi pytaniami. Po prostu miał więcej szczęścia niż rozumu, gdyż zapewne trafił na kogoś postawionego wyżej w hierarchii, niestety samemu nie zdając sobie z tego sprawy. Tam dostrzeżono jego potencjał, od razu przymierzając go w buty templariusza. W końcu wiara w nim dominowała od najmłodszych lat, więc dlaczego by tego nie wykorzystać? Nadawał się idealnie do tej roli. Nie znał takich pojęć jak rodzina, więc wypranie jego mózgu oraz wbicie do łba dogmatów Stwórcy, było dziecinnie proste. Tak się rodzą najlepsi z najlepszych.
Trafił do odizolowanej od społeczeństwa placówki, która znajdowała się wiele dni drogi od samego Fereldenu, dokładnie położenie było zakonną tajemnicą. Kontakty z rodzinami były mocno utrudnione, więc tutaj Varence wykazał się duchową siłą przewyższającą swoich braci. Gdy inni płakali i brudzili pościel za swoimi matkami, ten miał to gdzieś wszakże nie wiedział, co to znaczy mieć kogoś, kto trwał przy tobie kształtując cię i podsuwając pod ryj miskę pełną gorącego obiadu.
Jako twardy młodzieniec, pokonał wszelkie przeciwności losu i pomyślnie ukończył szkolenie. Złożył oficjalnie śluby i został w końcu templariuszem z krwi i kości, gotowym do obrony wiary, a także strzeżenia świata przed złymi efektami magii, jak i samymi jej użytkownikami. Został od razu przydzielony do Kręgu w Orlais. Niestety, nie spisał się jako przykłady sługa Zakonu. Został mu udowodniony romans z adeptką, którą poddano rytuałowi wyciszenia, natomiast samego Varenca przykładnie ukarano, a także stwierdzono, że nie może dłużej służyć w tym samym Kręgu. Odebrał to niezwykle boleśnie, z jednej strony zrobił źle, ponieważ to wbrew wszelkim zasadom, jednocześnie nigdy nie zaznał oblicza miłości. Od tamtej pory całkowicie zamknął się na wszelkiej maści zaloty, flirty i ogólnie tą sferę życia, uznając ją za źródło zepsucia - od tamtego momentu stał się aseksualny. Jedyne czego potrzebował to błogosławieństwa oraz modlitwy, w końcu był przesiąknięty fanatyzmem religijnym, a także sama kara dała mu sporo do myślenia. Przydzielono go do służby w Kręgu w Twierdzy Kinloch, w Fereldenie czyli wrócił na przysłowiowe stare śmieci.
Uwagi dla Mistrza Gry:• Sierota - Tak naprawdę kwestia jego wieku jest tajemnicą. Jako datę jego urodzenia, przyjęto dzień, w którym go znaleziono. Nie wiadomo skąd pochodzi, ani kim jest jego matka oraz ojciec.
• Fanatyk - Oddany jest wierze, jego umysł został w całości podporządkowany Zakonowi oraz jego dogmatom. Wykona niemalże każdy powierzony mu rozkaz. Z resztą, dodatkowym elementem wpływającym na jego morale jest widmo bolesnych konsekwencji, to też motywacja.
• Nowicjusz - Mimo ukończonego szkolenia oraz złożenia ślubów, nie zna pełnego znaczenia jego profesji. Nigdy jeszcze nie był świadkiem Katorgi oraz nie uczestniczył w łapaniu uciekiniera z Kręgu.