CHARAKTERYSTYKA
Sing me a song of a lass that is gone,
Say, could that lass be I?
Merry of soul she sailed on a day
Over the sea to Skye.
Billow and breeze, islands adn seas
Mountains of rain and sun,
All that was good, all that was fair,
All that was me is gone.
Ojciec zawsze chciał mieć syna. Albo był zaskakująco wierny matce, albo nie udało mu się spłodzić żadnego bękarta podczas swoich wypraw. Matka umarła młodo, pamiętam ją jak przez mgłę. Dlatego miał tylko mnie. Córkę.
Żeby nie go nie zawieść robiłam wszystko, by być synem jakiego sobie wymarzył. Trenowałam w pocie czoła od kiedy tylko pamiętam. Ojciec mnie nie oszczędzał, przecież nie chciał, żeby jego syn stał się miękką cipą, jak to sam określał.
Było ciężko. Wiele razy płakałam po nocach z bólu po treningach. Tak, żeby nie usłyszał. A rankiem zawsze zaciskałam pięści i od nowa udowadniałam mu, że jestem dobrym synem.
Dlaczego?
Cóż, zawsze kochałam go najbardziej na świecie.
Gdy dołączył do matki... nagle zaczęłam nowe życie.
Córka. Kobieta. Ale nigdy miękka cipa. Los Sharian, jej przyszłość, zostały ustalone jeszcze przed jej urodzeniem. Gotfritz, jej ojciec, chciał, aby jego dziecko poszło w jego ślady.
Kiedy tylko Sha była na tyle duża, aby utrzymać się na nogach, a on akurat był w domu, najpierw w formie zabawy, później niekoniecznie, przygotowywał ją do stania się silnym, odważnym, wykształconym i zdolnym do walki mężczyzną.
Jej matka z początku starała się odwieźć go od tego pomysłu. Niestety, umarła zanim Sha skończyła 5 lat.
Nie było więc nikogo, kto mógłby wybić ojcu z głowy pomysł na uczynienie syna z córki.
Ba, zdawał się on być niego szalony od kiedy stracił żonę. Być może nawet postrzegał Sharian jako chłopca, jak więc miał ją traktować, jak nie twardą ojcowską ręką? Syna nie można rozpuścić.
Córka podporządkowała się woli ojca całkowicie. Z miłości do niego udawała, że jest chłopcem.
Z początku wyglądało to na dobrą zabawę. Później stało się to jej nawykiem.
Szkolenie, które stanowił część jej codziennej rutyny zaowocowało.
Pomimo niepozornego wyglądu, Sharian wyrosła na silnego wojownika.
Szczególnie umiłowała wszelkiego rodzaju broń ciężką, która kontrastowała z jej wzrostem, czy delikatnymi rysami twarzy. Ale lepiej nie dać się zwieść miłej aparycji.
Jej przygoda z rycerstwem rozpoczęła się u boku ojca. Była jego giermkiem. Podróżowała z nim, obserwowała, czyściła zbroję. W międzyczasie ojciec uczył ją historii, czytania, pisania. Uczył jak mówić, jak się zachowywać. Podróże przybliżyły jej też zagadnienia polityczne. Wystarczyło usiąść między rycerzami i cichutko słuchać jak rozprawiają na różne tematy.
Ojciec umarł tydzień po jej pasowaniu na rycerza. Bitwa, która była jego ostatnią, toczyła się wewnątrz niego. Opanowała go nieznana choroba, której ataki odpierał na tyle długo, aby zobaczyć syna podczas ceremonii pasowania. Później, kiedy jego misja została zakończona, umarł.
Sharian została fereldeńskim rycerzem. Z racji pochodzenia trafiła pod Teyrna Wysokoża, Ardala Couslanda.
Później, gdy młody Cousland wrócił z Orlais, dołączyła do niego. Liczyła, że nie będzie tak bierny jak jego ojciec.
Jest czas na zabawę i wygłupy, jest i na powagę. Sharian pomimo lat treningów, trudów podróży, śmierci, którą widziała dookoła, nie stała się smutnym, zgorzkniałym człowiekiem. Obcując wśród wojowników nauczyła się, że humor i czasem nawet najgłupsze żarty pomagają ukoić ból, czy rozwiać smutek. Kobieta często się uśmiecha i dowcipkuje, jest promienna i radosna. Jest tak zazwyczaj wtedy, gdy nie ma na sobie zbroi.
Bo gdy przychodzi do walki jest skupiona i poważna. Tak samo, gdy widzi się, czy rozmawia z Couslandem lub innymi wysoko postawionymi. Z szacunku. A może to dyskryminacja wyżej postawionych?
Tak więc widząc ją gdzieś w karczmie, nikt kto jej nie zna, nie jest w stanie zgadnąć czym się zajmuje. Bo czy ta roześmiana, urocza kobieta może być wojownikiem, którego należy się obawiać? Nadepnij jej na odcisk i się przekonaj.
Zaraz, zaraz. Urocza kobieta? Czy nie była pół życia dobrym synem? Tak, oczywiście. Ale po śmierci ojca, kiedy już nie musiała udawać, rozkwitła niczym kwiat. I bardzo się jej to spodobało. Teraz uczy się, jak swoją kobiecość wykorzystywać, nie w walce, a w codziennym życiu. To dla niej o wiele większe wyzwanie niż starcie z tuzinem uzbrojonych ludzi w ciemnym zaułku.
Uwagi dla Mistrza Gry:• Miejcie w opiece zdrajców Fereldenu i tych parszywych Orlezjan.
• Dawna kontuzja lewego kolana czasami się u niej odzywa. Głównie po długiej jeździe konnej, czy intensywnym biegu. Czasami bez powodu, czasami napieprza ją na zmianę pogody.
• Oczywiście nie nosi całego ekwipunku ze sobą, ponieważ ma dom, w którym może go przechowywać. Ano tak, dom też ma. Gdzie? Wysokoże.
Tak więc w każdej sesji opiszę co akurat przy sobie ma, a czego nie.