CHARAKTERYSTYKA
Życie Gusta nie jest historią usłaną heroicznymi wyczynami, ani emocjonującymi bitwami. Można powiedzieć nawet, że jest to historia najemnika, takiego jakich w tych czasach wielu. Wychował się jako sierota na ulicach Denerim. Czy miał jakiś rodziców? Czy miał jakieś życie przed tym? Nie pamięta. Jego pierwszym wspomnieniem jest walka z inną sierotą o kawałek chleba. Jak dwa wściekłe szczury. Bo tak naprawdę tym właśnie byli. Plagą. Plagą szkodników. Małymi stworzeniami które prosiły cię o monetę na kawałek chleba, a w międzyczasie podkradały ci sakiewkę.
Trzeba przyznać, że nie jest to najlepsza droga wychowania, ale jedyna. Nie kradniesz - Nie jesz. Nie biegasz szybko - Nie jesz. Nie bijesz się - Nie jesz. Jedyną z szans na przeżycie dla większości było dołączenie do jednej z grupek. Gdy normalne dzieci bawiły się w rycerzy walczących z Plagą o Thedas, Gust walczył z innymi sierotami o to kto mógł kraść i żebrać na targu. Gdy normalne dzieci słuchały bajek na dobranoc, Gust słuchał pisku szczurów i gruźliczego kasłania Jednookiego Colberta, jednego ze starszych żebraków w mieście. Jednak wyrwał się z tego życia, za sprawą pewnego starszego krasnoluda.
Jako już młody chłopaczek, Gust próbował mu odciąć sakiewkę podczas jego pobytu na targu. Jeszcze nigdy nie spotkał osoby o tak dobrym refleksie. Mógłby przysiąc, że w jednym momencie krasnolud wykręcił mu rękę i sprzedał solidnego kopniaka między nogi. A potem kolejnego w żebra. Ciosy padały jeden za drugim, a kiedy skończył, chłopak był ledwo żywy. Gdy tak stał nad nim, patrząc jak na ostatnie ścierwo, urodził się w nim pewien pomysł. Tak naprawdę nie był to gest litości, ani żadna inna forma pomocy bliźniemu, raczej chodziło o brak chęci targania swoich tobołów. Zaproponował Gustowi pracę, jako jego osobisty sługa, za dwie pajdy chleba dziennie.
Cóż, może wam sie to wydawać niewiele, ale dla tego młodego krasnoluda było to wszystko o czym mógł zamarzyć. I w ten sposób został sługą jednego z najemników z bandy Renmara Denhoffa.
Lata mijały, a krasnolud podróżował za swoim Panem i resztą grupy. W przerwach od latania po wino i noszenia sakw, Gust uczył się od bandy walki na noże, miecze i gry w karty. Po pewnym czasie, wszyscy uważali go za jednego ze swoich i nawet zaczęli zabierać go ze sobą na wypady. Podczas jednego z nich, przeszyty strzałą, zginął jego "Pan". Gust sam wykopał mu grób i pochował go, oddając mu honory. Wtedy też, za przyzwoleniem ówczesnego dowódcy bandy, został wcielony do bandy jako pełnoprawny członek kompanii, który otrzymuje swoją działkę z łupów. Gust dorósł i wyrósł, rabując i zabijając. Gdy Renmar został zabity przez swojego bratanka Rogera, krasnolud nie przejął się tym bardzo. Nigdy nie lubił specjalnie dawnego szefa, a nowy obiecywał większe łupy. Lojalność człowieka nie wyżywi, a złoto... ono zawsze kusi. Po wielu latach, zaprawiony w bojach, zyskał szacunek wśród swoich towarzyszy i był uznawany za jednego z najlepszych w bandzie. Może to właśnie dlatego jako jeden z kilku przeżył atak, kiedy jakiś kapuś wydał całą kompanię za kilka mieszków złota. Pomimo tego, Gust nie opuścił grupy. Podążył za swoim przywódcą do Kamiennego Kła gdzie w ruinach dawnej posiadłości założyli obóz. W końcu, czy jest sens odkładać miecz, kiedy na horyzoncie słyszy się o wojnie?
Uwagi dla Mistrza Gry:• Jak łatwo się domyślić chciałbym startować jako jeden z bandziorów Rogera Denhoffa.