Dragon Age

Share


Kyrk Llyweyn

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down
AutorWiadomość
Kyrk Llyweyn
Kyrk Llyweyn
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Kyrk Llyweyn Kyrk Llyweyn EmptySro Kwi 20, 2016 10:12 pm



MIANO POSTACI

Wiek:38 | Płeć:Mężczyzna


Rasa: Człowiek | Frakcja: Królestwo Fereldenu - Królewski Patrol  | Rodzinne strony: Denerim  


PREDYSPOZYCJE

CIAŁO:
• Walka wręcz (Mistrz)
• Walka bronią ciężką (Ekspert)
• Krzepa (Ekspert)
• Akrobatyka (Standardowy)
• Otwieranie zamków (Standardowy)
• Krycie się (Nowicjusz)
UMYSŁ:
• Historia i język (Nowicjusz)
• Odczytywanie emocji (Ekspert)
• Perswazja (Standardowy)  
• Dedukcja (Ekspert)
• Finanse i Rachunkowość (Nowicjusz)

EKWIPUNEK
Miecz półtoraręczny - elegancki w formie, chociaż pozbawiony jakichkolwiek zdobień. Widać jednak, że stworzony ręką mistrza, a to dużo więcej niż większość strażników może powiedzieć o swojej broni. Niegdyś mógł należeć do fereldeńskiego rycerza lub orlezjańskiego kawalera, który zapewne padł w heroicznym boju o ojczyznę, później przeszedł w posiadanie podrzędnej hieny rabującej pobojowisko, za garść miedziaków sprzedany jednemu ze zbirów jacy w dużej liczbie nękają Denerim, a gdy temu noga mu się powinęła i wpadł w ręce "prawa", miecz został skonfiskowany. Kyrk nie zawracał nikomu głowy z przekazywaniem go do zbrojowni i postanowił samemu go przygarnąć. Poufale nazywa go mieczem.
Pancerz i płaszcz królewskiego patrolu - jego oficjalny przyodziewek, przyzwoity półpancerz, lekki hełm i narzucony na ramiona płaszcz. Tak zwyczajne, że nie zasługują nawet na tak długi opis.

Poza tym nosi przy sobie sakiewkę z kilkoma drobnymi monetami i kastet.



CHARAKTERYSTYKA

Straż w Denerim przyciąga ludzi przeróżnych rodzajów, byłych najemników zmęczonych ciągłą tułaczką, szóstych synów mniejszych i większych rodów szlacheckich nienadających się do robienia kariery w innych, bardziej prestiżowych miejscach i biedaków zachęconych perspektywą regularnej wypłaty. Trudno się dziwić, że Królewski Patrol jest instytucją powszechnie kojarzoną z niekompetencją i zdroworozsądkowym podejściem do tłumienia wszelkich zamieszek, w których udział biorą uzbrojeni ludzie. Straż zjawiała się wtedy kiedy większość uczestników udała się już w swoją stronę, a na polu walki pozostawali tylko ci zbyt ogłuszeni, ranni i martwi, żeby zniknąć. Nie wypadało nazywać tego tchórzostwem, takich praktyk przestrzegają strażnicy niemal w całym Thedas.
Paradoksalnie stan rzeczy poprawił się wraz z okupacją Cesarstwa Orlezjańskiego. Znaczy przeciętny mieszkaniec Denerim pewnie się ucieszył, a patrol został tak zmasakrowany podczas wojny, że niewielu strażników zostało by narzekać. Ich dotychczasowa rola została zmodyfikowana, wcześniej mieli jedynie pilnować murów miejskich i tłumić ewentualne rozruchy, teraz straż miała zająć się też pilnowaniem przestrzegania prawa. Oznaczało to zmianę dotychczasowej struktury (nie ukrywajmy, narzucono identyczną z Orlejanśką) i zmianę kapitana, którego mianował teraz przedstawiciel Cesarstwa. Seneszal Denerim z całą pewnością chichotał i zacierał ręce z satysfakcją, kiedy wypchnął tą grupę zbrojnych spod bezpośredniej władzy króla Brandela.  



Kyrk jest synem pary prostych i ubogich ludzi, zamieszkujących najbardziej parszywą po obcowisku dzielnicę Denerim, ludzi pracowitych i tak przyzwoitych jak tylko się dało w tym nie najlepszym mieście, na nie najuczciwszym świecie. Jako mały chłopak szybko nauczył się prostych zasad ulicy: unikać kłopotów z większymi, uderzać z zaskoczenia, zawsze wiedzieć, który gang aktualnie kontroluje konkretne części doków, przywłaszczać wszystko co przydatne, a niepilnowane. Kierując się tymi kilkoma regułami dbał o siebie, od kiedy ukończył lat pięć. Kradł co tylko udawało się złapać w ręce i co sił w nogach umykał przed wściekłym właścicielem i innymi dzieciakami, które mogłyby odebrać mu łup. Jako siedmiolatek był już pełnoprawnym członkiem dziecięcego gangu, zrzeszającego wszystkie smarkacze z okolic jego zaułku i żaden inny smarkacz nie mógł mu zagrozić nie ryzykując konfrontacji z całą grupą.  
Trzeba przyznać, że kształcenie w dziedzinach rozboju i przestępczości w Denerim działało na wysokim poziomie, a zaczynało się niezwykle szybko. Już od lat najmłodszych przygotowywano się do życia najemnika, awanturnika, czy silnorękiego w służbie któregoś z przywódców półświatka. Wszystkich słabych, niezaradnych lub pełnych skrupułów czekał podły los dokera lub innego kiepsko opłacanego pracownika fizycznego, a życie w dokach jasno pokazywało jak marny był to los. Kyrk wystarczająco twardy, ale był synem takich, a nie innych rodziców i czy winić rzadkie rozmowy o świecie i życiu jakie podsłuchał w domu, czy też był pewną poczciwością obciążony genetycznie, ale okazał się nie dość bezwzględnym. W domu zostać nie mógł, matka była po raz kolejny w ciąży, a ich skromnych zarobków nie starczyłoby na dwójkę dzieci. Kyrk zupełnie dobrowolnie ruszył w świat.
Miał raptem jedenaście lat i takich jak on było pełno na ulicach i traktach Fereldenu. Wojna skończyła się cztery lata temu, kraj powoli podnosił się z powojennych zniszczeń, ale problem z sierotami i dziećmi porzuconymi jest nieco bardziej skomplikowany. Kyrk był zbyt dumny i uparty, by zadowolić się łaskawym chlebem w przytułku i zamiast tego zdecydował się sam na siebie zapracować. Żywot karczemnego chłopca od wszystkiego nie imponuje, ale dostarcza wystarczające ilości resztek jedzenia i zlewek po piwie, żeby przetrwać.
Jeśli życie chcesz zmarnować, straż królewska ma werbować - jedno z popularniejszych w Denerim powiedzeń, jasno wskazujące jak wielkim szacunkiem wśród obywateli cieszy się ta słynna formacja. Kyrk znał je dobrze, ale w jego pozycji niewiele było do zmarnowania. A straż, jak bardzo pogardzana by nie była, gwarantowała pieniądze i zawsze cenną możliwość dręczenia wszystkich tych bogatych dupków nieistniejącymi przepisami. O biednych dupkach nie warto nawet wspominać, takich można dręczyć bez żadnego uzasadnienia.
Straż jednak się zmieniła, chociaż trudno powiedzieć czy na lepsze. W każdym razie zamiast jak do tej pory, spokojnie siedzieć w kordegardzie i całkowicie ignorować wszystko za czterema ścianami budynku, strażnicy szwendali się po mieście i starali się udawać ważnych. Dowódcą Kyrka był weteran  straży - sierżant Kyloth. Prawdopodobnie największy skurwysyn jakiego dane było mu poznać w całym życiu, a z uwagi na ludzi jakich poznaje się podczas służby w straży, nie jest to tytuł na który łatwo zasłużyć. Prawdopodobnie miał na sumieniu przynajmniej dwa razy więcej przewinień niż dowolny schwytany przez niego bandyta. Ale mimo oskarżeń o przekupność, przemoc i kilku prawdopodobnie prawdziwych oskarżeń o gwałt, jego pozycja w straży była nienaruszalna. Wynikało to prawdopodobnie z protekcji półświatka, szacunku jakim niesłusznie go obdarzano jako "weterana" i niezaprzeczalnego faktu, że jeśli było trzeba i nikt nie dbał o metody to Kyloth potrafił dostarczać rezultaty. Elfka odmawia wydania wspólników? Kyloth złamie ją w kwadrans. Gołota awanturuje się pod Perłą? Sierżant rozpędzi ich pierdnięciem. Kyrk nauczył się od niego wiele. Dużo więcej niż mógłby z czystym sumieniem przyznać. Ale nie samym Kylothem żyła straż. Zupełnym przeciwieństwem sierżanta był dowodzący wówczas strażą kapitan Jaques d'Lonveillac, rdzenny orlezjanin i prawy rycerz. Idealny przykład człowieka zupełnie nie nadającego się do swojej pracy. Wszystko w nim godziło w fereldeńskie poczucie wolności, od jego fanatycznego zapału do uregulowania wszystkiego i upilnowania absolutnie każdego do jego manieryzmów rodem z Montfort. Prawdopodobnie doskonale spisałby się w roli błędnego rycerza lub jako dowódca oddziału wojska, ale do zarządzania strażą powinno zabierać się w inny sposób niż musztrą. Kyrk zachował go jednak w dobrej pamięci ze względu na jego bezinteresowną prawość w stosunku do absolutnie każdego i na to, że rekomendował Kyrka do awansu na sierżanta. A ponadto wymusił na fereldenczyku by ten nauczył się czytać i pisać. Upokorzenie jakim było spędzanie czasu w świątynnej szkółce jako dorosły mężczyzna było tego warte.

Kyrk zapracował na reputację kompetentnego i nieprzekupnego, chociaż nie przebierającego w środkach. Jeżeli trzeba bije, jeżeli można przekonuje. Ciężko uznać go za szlachetnego, ale wśród zdemoralizowanej bandy na jaką w dużej części składają się strażnicy należy wskazać go jako tego, któremu rzeczywiście zależy na wykonywaniu swojej pracy.

Uwagi dla Mistrza Gry:
• obecnie jest drugim porucznikiem w straży, a nominowany na ten stopień został dzięki seneszalowi Denerim, który uznał, że chłopak z ulicy nie będzie solidaryzował się z fereldeńskimi możnymi.
Powrót do góry Go down
Andrasta
Andrasta
- dragon age PBF -
PisanieTemat: Re: Kyrk Llyweyn Kyrk Llyweyn EmptyCzw Kwi 21, 2016 1:43 pm



KARTA ZOSTAŁA ZAAKCEPTOWANA

Nie ma się do czego przyczepić. Jedyna kwestia kosmetyczna: język orlezjański wzorowany jest na francuskim, w którym d' daje się przed nazwiskami, które zaczynają się od samogłoski. Przy każdym innym znajduje się de, du albo de la.

Kyrk to prawy mąż, który ma za sobą dość nieciekawą przeszłość, o której z pewnością wie niewielu jego współpracowników.
O jakość Twojej rozgrywki zadba Urthemiel.

Ilość punktów w rezerwie: 0

Udanej gry.

Powrót do góry Go down

Kyrk Llyweyn

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Dragon Age » Strefa gracza » Kartoteka postaci » Zaakceptowane » Urthemiel-